28 kwietnia 2015

’Nowotwory nie dostosują się do karty DiLO’, czyli o pakiecie onkologicznym podczas Zjazdu

Największe zastrzeżenia dotyczą karty diagnostyki i leczenia onkologicznego (DiLO). Jest dokumentem zbyt rozbudowanym, a jej wypełnienie zabiera lekarzom cenny czas. Nie służy choremu i jego leczeniu, lecz jedynie sprawozdawczości dla płatnika. „Zielona karta”, w założeniu przepustka do szybkiej ścieżki onkologicznej, nie rozwiązuje problemów z dostępem do leczenia. Praktyka pokazała, że szybka ścieżka nie obejmuje wszystkich nowotworów, a skoro nie są w systemie, nie można ich rozliczyć w ramach szybkiej ścieżki. Zróżnicowanie uprawnień lekarzy do wystawiania „zielonej karty” to kolejna bariera.
Powoływanie konsylium dla każdego pacjenta także budzi wątpliwości. To głosy lekarzy praktyków po pierwszych trzech miesiącach od wprowadzenia pakietu onkologicznego.
– Kiedyś konsylium nie zawsze było potrzebne – mówiła dr Maryna Rubach z Centrum Onkologii w Warszawie. – Przecież obowiązują nas standardy postępowania. Obecnie muszę w każdym przypadku zwoływać wszystkich specjalistów, a w dniu konsylium nie mogę rozpocząć leczenia. Pacjent czeka kilka dni. Niepotrzebnie. W sesji „Pakiet onkologiczny w praktyce” udział wzięli zaproszeni goście: prof. Wiesław Jędrzejczak, kierownik Katedry i Kliniki Hematologii, Onkologii i Chorób Wewnętrznych CSK WUM, prof. Marek Krawczyk, rektor Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, Filip Nowak, dyrektor MOW NFZ, i jego zastępca ds. medycznych Michał Dzięgielewski oraz uczestnicy Zjazdu.
Prowadzący, prof. Romuald Krajewski, wiceprezes ORL w Warszawie, przypomniał, że proces legislacyjny pakietu onkologicznego od początku budził zastrzeżenia samorządu lekarskiego. Zabrakło tak potrzebnych konsultacji i współpracy z lekarzami. Mimo apeli środowiska lekarskiego do MZ, nie wprowadzono programu pilotażowego, który umożliwiłby ocenę i korektę zaproponowanych rozwiązań. Szybka ścieżka onkologiczna zaczęła obowiązywać „z biegu”, zabrakło vacatio legis nowych przepisów. Pakiet onkologiczny wprowadził jednolitą administracyjnie procedurę dla wszystkich chorych onkologicznych, a przecież praktyka medyczna musi być zróżnicowana i dostosowana do sytuacji oraz stanu pacjenta.
– Dla ostrych białaczek karta DiLO jest „za wolna”, gdyż diagnostykę i leczenie trzeba rozpocząć w ciągu kilku dni. W przypadku białaczki przewlekłej limfocytowej – „zbyt szybka”, ponieważ 75 proc. chorych w chwili diagnozy nie ma wskazań do rozpoczęcia leczenia – wyjaśniał prof. Wiesław Jędrzejczak. – Karta nie uwzględnia też nowotworów złośliwych kodowanych w ICD10 jako D. Na hematologii wymóg zwołania konsylium prowadzi do niebezpiecznego absurdu: radiolog i radioterapeuta (którzy zgodnie z przepisami muszą być w takim zespole) nie znają się na białaczkach ani nie uczestniczą w ich diagnostyce i leczeniu, a mają mieć wpływ na ustalanie planu leczenia. Dochodzi jeszcze kwestia odpowiedzialności zawodowej lekarzy, jeżeli tylko z powodu wymogów formalnych potwierdzają pieczątką udział w konsylium i decyzje lecznicze. Prof. Jędrzejczak podkreślił, że od początku roku z „zieloną kartą” do jego kliniki zgłosiło się tylko trzech pacjentów. Dwóch z nich miało kartę wypełnioną błędnie.
Prof. Marek Krawczyk zwrócił uwagę, że pacjentów z kartą DiLO w klinice, którą kieruje, raczej nie ma, a każdego dnia osiem z dziesięciu wykonywanych operacji to przypadki chorych onkologicznie. I są to pacjenci nie tylko kierowani z ośrodków o niższym stopniu referencyjności, ale też z Centrum Onkologii. Rodzi się więc pytanie, czy pakiet rzeczywiście poprawił wykrywalność. Takich danych dotąd nie ma. Rektor WUM podkreślił, że od lat zabiega o utworzenie Akademickiego Centrum Onkologii. Dokumenty i plany są wciąż aktualne, trwają starania o środki z UE.
– Wspólnie musimy zastanawiać się, co trzeba usprawnić – stwierdził dyr. Filip Nowak. Zapewnił, że zna zdanie samorządu lekarskiego na temat pakietu. Stara się też pomóc w przejściu przez ten początkowy, trudny okres wdrażania nowych regulacji w taki sposób, aby nie osłabić płynności finansowej placówek, które pakiet realizują.
Prezes ORL Andrzej Sawoni podziękował przedstawicielom NFZ za udział w sesji, gdyż współpraca stron jest potrzebna. Podkreślił, że dobrym rozwiązaniem dla szpitali była zgoda NFZ na przesunięcia środków przy rozliczaniu świadczeń udzielonych pacjentom leczonym w ramach pakietu i poza nim. Zaznaczył, że lekarze specjaliści powinni mieć taką samą możliwość wystawiania kart DiLO jak lekarze rodzinni. I zmianę należy wprowadzić jak najszybciej, skorzystają na niej pacjenci.
– Mamy do czynienia z dramatycznym zjawiskiem styku biurokracji, polityki, ekonomii i medycyny. Z jednej strony jest wiedza medyczna, z drugiej urzędnicy tworzący z medycznych standardów prawo, które ma sztywno obowiązywać w każdym przypadku – mówił Konstanty Radziwiłł, wiceprezes ORL w Warszawie. – To atak na autonomię lekarza i prawa pacjenta do bycia leczonym według najlepszego standardu medycznego, zgodnie z najlepszą wiedzą i sumieniem lekarza.
Michał Dzięgielewski, wicedyrektor MOW NFZ, zapewnił, że przepisy nie są ostateczne i będą zmieniane, ale idea pakietu jest słuszna.
– Trzeba koniecznie poprawić sytuację chorych onkologicznie – stwierdził prof. Krajewski, zamykając dyskusję. – Ważne, jak to zrobimy. Poprawianie pakietu można zacząć od zlikwidowania karty DiLO. Na pewno pakiet na tym zyska. Nowotwory się do niej nie dostosują.

Anetta Chęcińska

Archiwum