28 maja 2015

Połamany wózek

Od dawna sygnalizowaliśmy nadchodzący problem zapaści w internie, dziś już jesteśmy w środku tej zapaści – stwierdził dr Marek Stopiński, konsultant wojewódzki w dziedzinie chorób wewnętrznych, w sprawozdaniu wygłoszonym na dorocznym spotkaniu „Problemy interny na Mazowszu”, które odbyło się 17-18 kwietnia 2015 r. w Radziejowicach.

Przyczyn obecnego stanu rzeczy jest kilka, ale pierwszą i najważniejszą jest dramatyczne niedofinansowanie oraz niedocenianie tej dziedziny medycyny.
Niedofinansowanie ma kilka wymiarów. Po pierwsze – procedury internistyczne są wyceniane zbyt nisko. Po drugie – kontrakty dotyczące funkcjonowania oddziałów wewnętrznych są zwykle niedoszacowane, a NFZ nie płaci za nadwykonania. Brak też możliwości wyceny niektórych jednostek chorobowych, np. raka nerki czy sarkoidozy. Lekarze interniści, pracujący w szpitalach, są słabo opłacani. Toteż zwiększa się ich deficyt, a kadra się starzeje (średni wiek – 55 lat).
O tym, jakie straty szpitalowi przynosi oddział wewnętrzny, mówiła Krystyna Płukis, dyrektor Szpitala Zachodniego im. Jana Pawła II w Grodzisku Mazowieckim. Właśnie zmniejszyła o 30 liczbę łóżek na internie. W 2014 r. wykonano na tym oddziale 3319 procedur, które wyceniono na 5,7 mln zł. NFZ zapłacił 3,4 mln zł za 2122 procedury. Strata wynosiła więc 2,258 mln zł. Do tego doszły straty związane z, także niedopłaconymi, grupami JGP i pobytami szpitalnymi pacjentów. Podobnie jest w innych placówkach i dyrektorzy najchętniej pozbyliby się oddziałów wewnętrznych. Prywatne szpitale nie prowadzą interny ze względu na jej nierentowność.
Z powodu ogromnego braku łóżek oddziały są przepełnione, oblepione dostawkami i zapełnione pacjentami z przypadkami pilnymi, do tego stopnia, że prawie nie prowadzą przyjęć planowych. Tak jest w szpitalach powiatowych i w klinikach szpitali uniwersyteckich. Sytuacji radykalnie nie poprawią zapowiadane przez Dariusza Hajdukiewicza, dyrektora Biura Polityki Zdrowotnej Urzędu m.st. Warszawy, nowe miejsca w kilku placówkach, które zostaną utworzone po zakończeniu prowadzonych remontów.
– Problemy środowiska lekarskiego rzadko przebijają się do opinii publicznej, a dodatkowo bywają prezentowane w sposób wypaczony – powiedział Andrzej Sawoni, prezes ORL w Warszawie. – Musimy łączyć siły, aby mieć więcej możliwości przedstawiania swoich racji. Dlatego proponuję, aby to izba lekarska pokazywała problemy z różnych dziedzin medycyny.
– Kiedyś najważniejszy był pacjent, na drugim miejscu lekarz, a potem pozostałe elementy systemu – podkreślił prof. Jacek Imiela, konsultant krajowy. – Teraz mamy odwróconą kolejność: na pierwszym miejscu są pieniądze, a dopiero potem pacjent. Szczególnie odczuwa to interna, która jedzie na połamanym wózku. Mamy szczęście, że w ostatnich latach nie było epidemii, klęsk żywiołowych. W takim przypadku okazałoby się, jak potrzebne są oddziały wewnętrzne.

Małgorzata Skarbek

Archiwum