29 marca 2014

Bez znieczulenia

Marek Balicki

Obserwowanie debaty sejmowej poświęconej wnioskowi o wotum nieufności wobec ministra Arłukowicza nie należało do przyjemności, a momentami budziło wręcz niesmak. I to za sprawą jej głównego bohatera, który polityczno-personalnymi przepychankami usiłował zastąpić rzeczową dyskusję o problemach ochrony zdrowia. Bartosz Arłukowicz po raz kolejny nie wykorzystał okazji (a był to już trzeci wniosek w tej kadencji o jego odwołanie), by przedstawić swoją wizję koniecznych w opiece zdrowotnej zmian w momencie, kiedy uwaga wszystkich mediów zwrócona jest na jego resort.
Tegoroczna debata była okazją szczególną. W styczniu minęło bowiem 15 lat od przeprowadzenia reformy zdrowotnej, jednej z czterech „wielkich” reform rządu Jerzego Buzka. Zmiany dokonane w 1999 r. miały przełomowy charakter dla organizacji i finansowania opieki zdrowotnej. To wówczas – wraz z kasami chorych – wprowadzono funkcjonujące do dziś mechanizmy rynku wewnętrznego. Rozdzielono funkcje płatnika i dostawcy świadczeń, a publiczni i prywatni świadczeniodawcy zaczęli konkurować między sobą o środki publiczne. Zniesiono rejonizację, a podstawą przekazywania środków stała się liczba wykonanych usług.
Znacznie ograniczono zadania administracji rządowej, zwłaszcza w zakresie planowania, koordynowania i sterowania systemem. Rozpoczął się marsz w kierunku urynkowienia systemu.
W krótkim czasie ujawniły się liczne problemy, które wywołały powszechną krytykę reformy. Warto przypomnieć, że wszystkie partie, które wprowadziły swoich przedstawicieli do Sejmu w 2001 r., postulowały likwidację kas chorych. Nieskuteczność procesu reformatorskiego wiązano jednak nie tyle z błędną koncepcją reformy, ile ze złym przygotowaniem i brakiem spójności wprowadzanych zmian. Na domiar złego ówcześni reformatorzy nie doszacowali łącznych kosztów funkcjonowania systemu, co w krótkim czasie doprowadziło do zadłużenia się szpitali.
W 2003 r. doszło do połączenia kas chorych w jedną scentralizowaną instytucję, tj. NFZ, oraz podwyższenia składki zdrowotnej do 9 proc. Wbrew rozpowszechnionej później opinii nie dokonano zasadniczej zmiany kierunku reformy przyjętego w 1999 r., a podjęte kroki miały jedynie charakter korekty, dzięki której system złapał oddech na kilka lat. Główne założenia reformy pozostały jednak nienaruszone, zwłaszcza te odnoszące się do mechanizmów rynku wewnętrznego i komercjalizacji usług.
Dzisiaj w powszechnej ocenie system ochrony zdrowia w Polsce działa źle, jest nieefektywny i wymaga kompleksowej naprawy. Ostatnie lata przyniosły zarówno pogłębianie się niekorzystnych zjawisk i procesów, jak i istotne pogorszenie ocen społecznych.
Konieczny plan naprawy systemu zdrowotnego powinien wynikać z trafnej diagnozy. A ona wymaga odpowiedzi na pytanie o przyczyny obecnych problemów.
Ustalenia, czy ich źródło tkwi w założeniach z 1999 r., czy ma inne uwarunkowania. Na to pytanie powinien dać odpowiedź minister zdrowia podczas styczniowej debaty w Sejmie. Niestety, wyzwanie to najwyraźniej go przerosło.

Archiwum