21 kwietnia 2003

RESTRUKTURYZACJA ZATRUDNIENIA W OCHRONIE ZDROWIA

Prawdę mówiąc, ten felieton chciałem poświęcić rozważaniom natury filozoficznej. Uznałem bowiem, że warto zapoznać Czytelników PULSU z podstawowymi dogmatami biznesu. Niestety rzeczywistość, w której przyszło nam żyć, jest bardzo turbulentna i codziennie przynosi nowe rewelacje warte skomentowania. Do takich niewątpliwie zaliczyć należy „Program działań osłonowych i restrukturyzacji w ochronie zdrowia w roku 2003”, który został opracowany przez Ministerstwo Zdrowia w lutym br. Wnikliwa lektura owego dokumentu przyczyniła się do zmiany moich pierwotnych zamierzeń. Nie wiem, czy słusznie – ocenią to Czytelnicy – ale postanowiłem kontynuować wątek restrukturyzacyjny. Filozofia biznesu, choć niewątpliwie ciekawa, musi zaczekać. Odnosi się przeto do potrzeb wyższego rzędu (np. samorealizacji), a o tym trudno mówić, gdy duża część pracowników służby zdrowia (w tym również lekarzy) może niebawem stanąć przed problemem, jak zaspokoić potrzeby podstawowe.
Według autorów wspomnianego dokumentu, celem programu jest zapewnienie działań osłonowych i restrukturyzacyjnych związanych z redukcją zasobów ochrony zdrowia, wynikającą z dostosowania ich do potrzeb zdrowotnych. W praktyce ma to oznaczać likwidację lub istotne ograniczenie działalności publicznych zakładów opieki zdrowotnej, oddziałów i innych jednostek organizacyjnych świadczących usługi medyczne. Analiza treści dokumentu nie pozostawia żadnych złudzeń. Przez likwidację rozumie się faktyczne zaprzestanie funkcjonowania Zakładu, bądź jego jednostki organizacyjnej (np. komórki organizacyjnej, stanowiska pracy). Działaniami osłonowymi nie będą zatem objęte przekształcenia polegające na zmianie formy organizacyjno-prawnej (np. powołanie zakładu opieki zdrowotnej w formie spółki kapitałowej).
Na realizację programu przeznaczono kwotę 170 mln zł, z czego 110 mln zł jest bardzo wątpliwe (uruchomienie środków warunkowane jest uzyskaniem przez budżet państwa dodatkowej kwoty dochodów z podatku akcyzowego i cła). Bądźmy szczerzy, na działania osłonowe związane z restrukturyzacją publicznych zakładów opieki zdrowotnej w całym kraju przeznaczono jedynie 60 mln zł. Szerszy komentarz jest w tym miejscu zbędny. Wystarczy krótkie stwierdzenie – sytuacja w ochronie zdrowia w Polsce sięgnęła dna.
Moim zdaniem, w zaistniałej sytuacji lekarze oraz pozostali pracownicy publicznych zakładów opieki zdrowotnej powinni zdawać sobie sprawę, że program Ministerstwa Zdrowia zwiastuje rychłą restrukturyzację, niestety głównie w obszarze zatrudnienia.
Zwykło się mówić, że restrukturyzacja zatrudnienia jest celowym działaniem właściciela lub kierownictwa firmy, polegającym na dokonywaniu w określonym czasie, na ogół krótkim, istotnych zmian w sferze zasobów ludzkich. Słowem, restrukturyzacja zatrudnienia to zmiana ukierunkowana na pracowników. W potocznym języku restrukturyzację zatrudnienia utożsamia się ze zwolnieniami, co jest oczywiście nadmiernym zawężeniem tego terminu. Restrukturyzacja zatrudnienia bowiem może być zmianą o charakterze ilościowym (np. zmniejszenie zatrudnienia, ale także zwiększenie liczby pracowników), jak też zmianą o charakterze jakościowym (przekształcenia dotyczące zasobów ludzkich, takie jak: struktura kwalifikacyjna, zawodowa, stanowiskowa, a nawet struktura społeczna zatrudnionych, np. odmłodzenie kadr).
Jak wiadomo, restrukturyzacja, a w tym oczywiście restrukturyzacja zatrudnienia, nie jest celem samym w sobie. Trzeba otwarcie powiedzieć, że przebudowa zasobów ludzkich w ochronie zdrowia służy głównie realizacji długofalowych celów Ministerstwa Zdrowia, a także poszczególnych organów założycielskich (np. urzędów marszałkowskich). Jak sądzę, przez zainicjowaną restrukturyzację zatrudnienia Ministerstwo Zdrowia chce osiągnąć:
1. redukcję kosztów i podniesienie efektywności ekonomicznej placówek publicznej służby zdrowia (silna presja na zmniejszenie poziomu generowanych strat), wyeliminowanie nierentownych działań, a w konsekwencji uchronienie wielu zakładów przed upadłością na skutek strat spowodowanych nadmiernymi kosztami pracy (koszty te zazwyczaj przekraczają poziom 50% kosztów rodzajowych);
2. zmianę struktury kwalifikacyjnej i alokacji zasobów ludzkich w zakładach opieki zdrowotnej (np. racjonalizację proporcji pomiędzy tzw. białym personelem a pracownikami techniczno-administracyjnymi), podniesienie poziomu kompetencji pracowników, jakości
i wydajności pracy, co w efekcie powinno spowodować optymalizację wykorzystania posiadanych zasobów ludzkich i zwiększenie konkurencyjności na rynku usług medycznych.
Podstawowym argumentem za przeprowadzeniem restrukturyzacji zatrudnienia w ochronie zdrowia jest zatem argument ekonomiczny. W tym kontekście wydaje się celowe przypomnienie, że optymalizacja zatrudnienia powinna opierać się na dwóch elementarnych zasadach racjonalnego gospodarowania. Pierwsza z nich
– zasada oszczędności – postuluje, aby przy założonym efekcie ekonomicznym dążyć do minimalizacji angażowanych zasobów ludzkich. Druga zasada – wydajności – aby przy danym poziomie zatrudnienia dążyć do maksymalizacji efektu ekonomicznego. Mam poważne wątpliwości, czy wymienione zasady zyskają należną im rangę w procesie restrukturyzacji zatrudnienia w sektorze ochrony zdrowia. Mój sceptycyzm wynika z tego, że czas na podjęcie decyzji o przystąpieniu do programu oraz przygotowanie stosownych dokumentów – w tym planu zwolnień – został ograniczony do zaledwie 10 dni. Trudno oprzeć się wrażeniu, że pracownicy służby zdrowia w procesie restrukturyzacji potraktowani zostali przez resort i organy założycielskie bardzo przedmiotowo.

Andrzej LUDWICKI

Archiwum