3 maja 2003

Okiem rewizora

Jesteśmy już po XX Okręgowym Zjeździe Lekarzy. Był to zjazd pracowity, ale i spokojny. Pamiętam wiele poprzednich – burzliwych z nieustającymi wnioskami personalnymi, stałym przeliczaniem kworum i kwiecistymi oświadczeniami. Teraz było pracowicie. Byłem członkiem Prezydium Zjazdu i z podziwem patrzyłem na dojrzałość delegatów.

Przed warszawskim zjazdem byłem na ciekawym zebraniu. Otóż jestem członkiem Krajowej Komisji Wyborczej, w której spotkaniach staram się uczestniczyć, i choć nie zawsze mi się to udaje – zawsze do otrzymywanych materiałów pisemnie się ustosunkowuję. Przewodniczącego znam od lat, jeszcze ze słynnego Domu i Klubu Medyka przy Oczki 7 w Warszawie, który przez wiele lat był moim drugim domem. Członkowie komisji, a głównie jej przewodniczący, realizując uchwałę nr 13 VI Krajowego Zjazdu Lekarzy, zmierzają do wzmocnienia rangi i roli tego ciała oraz wprowadzenia głosowania korespondencyjnego. Proponują więc rewolucję w wyborach.

Jestem gorącym zwolennikiem głosowania korespondencyjnego w tajnych wyborach. Wiadomo, że w dużych Izbach zebrania nie cieszą się popularnością. Wszyscy lekarze są członkami izby, ale niestety lekceważą wybory. I tak przechodzą ci, którzy chcą. Przez 13 lat istnienia naszej korporacji wypromowali się zawodowcy. Część z nich pełni płatne funkcje w organach izb okręgowych i w Izbie Naczelnej. Dla jasności: to nie tylko etaty, ale tzw. zwroty kosztów, ryczałty, telefony komórkowe, delegacje itd. (Sam biorę, choć niewiele, więc wiem, o czym piszę). Dlatego muszą przejść w wyborach na najniższym szczeblu, gdzie są mało znani, choć nie zawsze. Do tego mechanizmu zmierza proponowany nowy regulamin wyborów. Podnosiłem na zebraniu, że tzw. kworum mogą tworzyć tylko fizycznie obecni, a nie koperty z głosami, nawet ostemplowane pieczątkami lekarskimi.
Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Dla mnie ważniejsza jest zmiana ustawy i taki regulamin, aby zakazać łączenia funkcji. I dodatkowo wprowadzić kadencyjność członkostwa w organach. To niezbędne dla napływu młodej i świeżej krwi w organach korporacji lekarskiej. Tylko rotacja, ale bez tzw. karuzeli stanowisk, zaktywizuje naszą kochaną Izbę.

Na którymś z ostatnich prezydiów ORL znowu ostro zaprotestowałem. Klub dobrych wujków, do którego tym razem zaliczam kol. Ł. Nekandę-Trepkę, K. Pszczołowskiego i, niestety, R. Majkowskiego, znowu chciał przyznać nagrody pracownicom Komisji ds. Rejestru i Prawa Wykonywania Zawodu oraz Komisji Praktyk Lekarskich. Przewodniczący A. Włodarczyk jako pracodawca podzielił mój pogląd i wniosek upadł. Proponuję rozwiązać klub dobrych wujków, natychmiast.
Na zjeździe złożono wniosek, aby – uwaga: powołać biuro ochrony praw lekarzy przy Okręgowej Izbie. Nie wytrzymałem i dobitnie obwieściłem, że cała Izba jest właśnie biurem interesów lekarzy. Oklaski były długie. To o czymś świadczy. O tym, że Izba jest postrzegana przez pryzmat tych, którzy tam pracują. Filozofia musi być jedna. Izba lekarska to jest miejsce, w którym załatwia się sprawy jej członków, czyli nas, lekarzy płacących obowiązkowe składki.

Poniżej, jak obiecywałem, pełny tekst protokołu kontroli Spółki Medbroker. Dostali go delegaci na zjeździe. Cały elektorat też powinien.
W następnym odcinku wrócę do Zjazdu, szczególnie do uchwał, w tym także do – moim zdaniem niezwykle istotnej – stanowiącej wezwanie pełniących podwójne funkcje do dokonania wyboru do rezygnacji. Nie blokujcie miejsca.

Adam GALEWSKI
22 kwietnia 2003 r.

Archiwum