6 października 2003

Od Redaktora Naczelnego

Kilka miesięcy temu Jerzy Hausner, wtedy jeszcze „tylko” minister pracy i polityki społecznej, komentując posiedzenie Komisji Trójstronnej poświęcone dialogowi społecznemu, mówił, że albo problemy rozwiążą się w Komisji, albo – na ulicy… – Alternatywą dialogu są grupowe protesty. A w nich zawsze zwycięża silniejszy. Może więc będą ustępstwa wobec grup górników, stoczniowców, niektórych rolników (…) – powiedział w wywiadzie dla „Trybuny”. „Zasady dialogu społecznego” – dokument programowy rządu z października 2002 r. niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. Widmo restrukturyzacji – bez jasnego i wiarygodnego pomysłu rządu, co mają robić „zrestrukturyzowani” – prowadzi do frustracji i determinacji.
W tym roku ulicami wielu miast wędrowali już i rolnicy, i stoczniowcy, i górnicy… Ostatnie tygodnie należą do górników. Mimo że rząd w rozmowach z górnikami trzyma się mocno – i mówi, że nie popuści – można przypuszczać, że siła ulicy zwycięży i „górnicza restrukturyzacja” zakończy się czymś na kształt sławnej, na kolanie uchwalonej, „ustawy 203”, która, co prawda, zakończyła protest pielęgniarek, ale w efekcie narobiła więcej szkody niż pożytku.
Jak poinformował rzecznik prasowy rządu, członkowie Rady Ministrów postanowili szukać możliwości poprawy finansów publicznych m.in. poprzez restrukturyzację takich sektorów, jak np. górnictwo węgla kamiennego, transport kolejowy czy służba zdrowia. Wygląda na to, że – zupełnie niezauważenie – służba zdrowia znalazła się wśród tych resortów „siłowych”, o których wspominał Jerzy Hausner. Reformowanie służby zdrowia dało jak na razie efekty opłakane. Czym zakończy się zapowiadany proces restrukturyzacji? Czy jest szansa na mądry dialog i mądre decyzje?
Na razie niezbyt dobrze o dialogu świadczy nieprzybycie ministra zdrowia Leszka Sikorskiego na Nadzwyczajny VII Krajowy Zjazd Lekarzy, choćby tłumaczył się nie wiadomo jak ważnymi przyczynami obiektywnymi (sic!).

Archiwum