27 lutego 2004

Moim zdaniem – List otwarty prezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych

W imieniu środowiska zawodowego polskich pielęgniarek i położnych wyrażam stanowczy protest przeciw wydarzeniom ostatnich dni, które śledziliśmy za pośrednictwem mediów i które są niesłychanym przejawem koniunkturalizmu i partykularnych interesów części środowiska lekarskiego. Około jednej czwartej lekarzy pierwszego kontaktu na początku br. zamknęło przed pacjentami swoje gabinety, nie godząc się na warunki kontraktów z Narodowym Funduszem Zdrowia. Przez trzy doby trwały negocjacje kierownictwa resortu zdrowia ze zbuntowanymi lekarzami skupionymi w „porozumieniu zielonogórskim”, aby zechcieli oni łaskawie podjąć swoje obowiązki. Lekarze osiągnęli, co chcieli.
Zdumiewa nas fakt ustępliwego układania się z grupą lekarzy rodzinnych (podstawowej opieki zdrowotnej), którzy wymusili zmiany warunków umów z płatnikiem, nie licząc się z uwarunkowaniami – niezbędnymi do budowania stabilnego, bezpiecznego i gwarantowanego systemu ochrony zdrowia, przyjaznego pacjentowi, obywatelowi, ubezpieczonemu. Dodajmy, że zmiany te odbyły się kosztem innych świadczeniodawców usług zdrowotnych, między innymi pielęgniarek i położnych. Należy bowiem pamiętać, że zawód lekarza nie jest jedynym zawodem medycznym funkcjonującym w systemie ochrony zdrowia i nie powinien być hegemonem; nie może mieć monopolu na wszystkie elementy funkcjonalne systemu: organizatora, płatnika, realizatora, czynnika nadzoru, jak i monitorowania usług zdrowotnych. Należy też pamiętać, że system ochrony zdrowia – jak każdy system – działa na zasadzie naczyń połączonych: kiedy się da jednym, zabierze się innym.
Lekarze są zarozumiali; wydaje im się, że ich koncepcja jest jedyna i najlepsza, i mogą ją narzucić wszystkim innym uczestnikom sytemu ochrony zdrowia. Tymczasem taka postawa wynika zwyczajnie z braku orientacji. Oni po prostu nie wiedzą, że obecnie stanowią tylko część systemu, obok nich muszą w nim istnieć inne elementy, aby społeczeństwo miało dostateczną opiekę zdrowotną. Zdumienie nasze jest zatem tym większe, że godząc się na dyktat lekarzy, rząd przyjął ich egoistyczną perspektywę. Tym samym przedłożył interes części środowiska lekarskiego nad potrzeby społeczeństwa na zróżnicowane świadczenia zdrowotne. Zgoda na zapłacenie lekarzom oznacza, zabranie środków z innej puli, zaniedbanie innych usług, a wobec braku środków na ochronę zdrowia w ogóle, w tym na rozwiązania systemowe – pogłębienie istniejącego, dramatycznego zadłużenia.
Doraźność decyzji, którą podjęto 6 stycznia wieczorem, będzie skutkować nie tylko drastycznym wzrostem nakładów finansowych z budżetu NFZ, ale ich nieracjonalną dystrybucją do innych świadczeniodawców, w tym szpitali, specjalistyki, świadczeń pielęgniarskich itp. Jak z tego widać, przedstawiciele tzw. porozumienia zielonogórskiego wbrew zapewnieniom w mediach nie czynią swojego protestu dla dobra pacjenta. Ponieważ mają na uwadze wyłącznie swoje apanaże, nie będą realizować zasad współczesnych standardów opieki medycznej. Im chodziło o przejęcie środków, a nie obowiązków i zadań wobec społeczeństwa.
Nie jest tajemnicą, że środków finansowych na ochronę zdrowia jest o wiele za mało, ale skoro tak, to zaciskać pasa musimy solidarnie wszyscy i zgodnie z naszym zawodowym powołaniem przyczynić się do tego, aby nie ucierpiał pacjent.
Nie będziemy aprobować i popierać działań niegodziwych i niesprawiedliwych. Jesteśmy zadania, że aby zlikwidować korupcję, poplecznictwo, koniunkturalizm, należy prowadzić dialog z całym środowiskiem medycznym i wspólnie budować przejrzysty system opieki zdrowotnej, oparty na rzetelnej pracy, odpowiedzialności, kompetencjach zawodowych, a eliminować politykierstwo i partykularyzm. Do rozmów nie zaproszono przedstawicieli środowiska pielęgniarek i położnych, które powinno brać udział w tych negocjacjach z dwóch ważnych powodów. Po pierwsze dlatego, że w podstawowej opiece zdrowotnej znacząca część usług zdrowotnych jest w kompetencji pielęgniarek i położnych jako samodzielnych świadczeniodawców, a po drugie dlatego – że lekarze rodzinni deprecjonują samodzielność zawodową pielęgniarek i położnych, a swój sukces często budują na wyzysku zatrudnianych przez siebie pielęgniarek i położnych. Co, mocno podkreślmy, odbija się zaniedbaniami w świadczeniu różnego rodzaju usług dla społeczeństwa.
Domagamy się, aby rząd, kierownictwo resortu zdrowia i inni wysokiej rangi urzędnicy państwowi nie zgodzili się na rolę zakładników izb lekarskich tylko dlatego, że sami są lekarzami. Nie jest możliwe prawidłowe zarządzanie żadnym złożonym systemem (a takim jest system ochrony zdrowia, którego częścią jest zróżnicowane, wielozawodowe środowisko medyczne), jeśli u podstaw tego zarządzania leży partykularyzm i wąsko rozumiany interes zawodowy.
Liczymy na zwycięstwo praworządności i powrót rozwagi.

Elżbieta Buczkowska
Warszawa, 7 stycznia 2003 r.

Archiwum