22 kwietnia 2004

NFZ antagonizuje środowisko stomatologów

Polityka NFZ wobec stomatologów powoduje podział naszego środowiska na trzy grupy interesów:

  • I grupa – to duże zakłady publiczne (Instytuty Stomatologii, Wojewódzkie Centra Stomatologiczne itp.) przejmujące olbrzymią część kontraktów stomatologicznych;
  • II grupa – to niepubliczne zakłady opieki zdrowotnej, indywidualne i grupowe praktyki lekarskie, które otrzymały kontrakty – przeważnie niezadowalające, z powodu małej wielkości;
  • III grupa – to niepubliczne zakłady opieki zdrowotnej, indywidualne i grupowe praktyki lekarskie, które nie otrzymały kontraktów (są w tej grupie również ci, którzy o kontrakty nie występowali).

W I grupie ogromną część kontraktów „pożerają” Instytuty Stomatologiczne w Akademii Medycznej. Kompletne nieporozumienie. Jakie może być kształcenie studentów finansowane przez NFZ, który ani w warunkach konkursowych, ani w podpisanych umowach nie dopuszcza, aby pacjent był przyjmowany przez studenta?
Jak wszyscy dobrze wiemy, student od III roku studiów pracuje w bezpośrednim kontakcie z pacjentem. Przeobrażenie uczelni w przychodnię, na podstawie kontraktu z NFZ, jest źródłem wielu konfliktów. Na uczelni bowiem nie ma możliwości przyjmowania pacjentów w systemie właściwym przychodni. Powinni być przyjmowani tacy pacjenci, jakie jest zapotrzebowanie dydaktyczne.
Jak wytłumaczyć pacjentowi, przychodzącemu – zgodnie z podpisanym kontraktem – do Zakładu Stomatologii Zachowawczej na leczenie endodentystyczne, że nie można go przyjąć, bo zajęcia mają studenci III roku, którzy zajmują się wyłącznie opracowywaniem ubytków próchniczych?
Wniosek jest prosty. Instytuty Stomatologii nie powinny mieć nic wspólnego z NFZ – środki finansowe na dydaktykę powinny iść z Ministerstwa Zdrowia.
Wojewódzkie Centrum Stomatologii, które według założeń organizacyjnych powinno spełniać funkcję przychodni wyższego poziomu referencyjności – mając ogromne kontrakty, w rzeczywistości pełni funkcję zwykłej przychodni, tyle że z przerostem zatrudnienia. Centrum, skupiające znakomitych specjalistów, zajmuje się głównie zwykłymi przypadkami.
Grupa II to przeważnie małe prywatne przychodnie, którym udało się otrzymać lepsze lub gorsze kontrakty. Od czasu zaakceptowania współpłacenia pacjenta (może on dopłacić i otrzymać lepszy materiał, znieczulenie, zęby w protezie itp.) grupa ta jest w tej chwili w najlepszej sytuacji. Może przyjąć pacjenta: całkowicie prywatnie; częściowo prywatnie i częściowo w ramach NFZ; oraz całkowicie w ramach NFZ.
Ci, którzy z różnych przyczyn kontraktu nie mają (grupa III), są bardzo rozżaleni. Ci, którzy startowali w konkursie, mówią o niesprawiedliwości – oni również chcieliby przyjmować pacjentów w ramach ubezpieczenia, spełniają przecież wszystkie kryteria. Natomiast ci, którzy nie startowali w konkursie, mówią, że gdyby w warunkach konkursu była uwzględniona możliwość współpłacenia pacjenta, to wzięliby w nim udział.
W ten sposób NFZ doprowadził do powstania w środowisku 3 grup stomatologów, których interesy są sprzeczne. Jakie byłoby optymalne rozwiązanie?

  1. Każdy ubezpieczony pacjent ma prawo podjąć leczenie w dowolnym gabinecie stomatologicznym. Pacjent jest „nośnikiem” pieniędzy, Fundusz więc zwraca każdemu lekarzowi środki za wykonanie procedury. Proste i logiczne, ale oczywiście utopijne.
  2. NFZ podpisuje kontrakty ze wszystkimi chętnymi lekarzami bez konkursu. Proste, ale bez zwiększenia środków na każdego lekarza wyjdzie groszowa suma – gra niewarta świeczki.
  3. Uznajemy, że nasze państwo stać na zapewnienie środków tylko dla dzieci i młodzieży. Powyżej 18. roku życia wszystkie usługi stomatologiczne (poza pierwszą pomocą w przypadku bólu) są pełnopłatne. Kończmy z fikcją, tworzymy wolny rynek – jednakowe prawa dla wszystkich. Nie dajmy się dzielić i skłócać politykom.

Janusz BUGAJ

Archiwum