28 maja 2004

Komentarz do LISTU OTWARTEGO

Komentarz do LISTU OTWARTEGO prof. dr. hab. n. med. Krzysztofa Bieleckiego

Z częścią tez zawartych w LIŚCIE OTWARTYM prof. Krzysztofa Bieleckiego do ministra zdrowia nie sposób się nie zgodzić. Dotyczy to przede wszystkim oceny skutków braku regulacji prawnych w zakresie nabywania szczególnych umiejętności z zakresu węższych dziedzin medycyny lub udzielania określonych świadczeń zdrowotnych, co dawało i ciągle daje się odczuć przy lekturze rozporządzenia o specjalizacjach oraz w trakcie prac nad kolejnymi projektami ich nowelizacji, przewidującymi kolejne zmiany na listach specjalizacji.
Trudno natomiast zgodzić się ze stanowiskiem Pana Profesora co do wizji organizacji całego systemu doskonalenia zawodowego lekarzy w zakresie nabywania szczególnych umiejętności. W niektórych środowiskach tego typu inicjatywy istniały od dawna. Były to bardzo różne pomysły. Warto zauważyć, że rozporządzenie ministra ma określić jednolite dla wszystkich ramy całkiem nowej formy kształcenia podyplomowego, dostępnej dla każdego lekarza w Polsce, i nie należy go oceniać przez pryzmat doświadczeń i interesów jednej specjalności czy umiejętności. Ta nowa forma tworzy nie tylko szansę na podnoszenie kwalifikacji, ale też nowe pola rywalizacji i konkurencji na różnych płaszczyznach i etapach rozwoju zawodowego lekarzy w naszym kraju. Jej regulacja musi zatem spełniać podstawowe współczesne wymogi oraz być precyzyjna i jednoznaczna, aby uniknąć później różnych konfliktów, m.in. z powodu dowolnych interpretacji nieprecyzyjnych zapisów.
Pan Profesor proponuje powierzenie zadań organizacyjnych w tej sprawie towarzystwom medycznym, które – przy całym ogromnym szacunku dla ich tradycji i dorobku – obecnie nie mają delegacji prawnej do takich działań, a niektóre, nad czym ubolewam, nawet nie przewidziały w swoich statutach uczestnictwa w kształceniu lekarzy. Innym problemem, może nawet najważniejszym, są braki w koniecznym „oprzyrządowaniu” towarzystw (biuro, archiwum, kadry). System dotyczący wszystkich lekarzy musi działać według jednolitych zasad, a role różnych podmiotów powinny być określone tak, by uniknąć monopolu. Ktoś zatem powinien tworzyć regulacje (minister), ktoś inny nadzorować (samorząd), jeszcze ktoś inny szkolić i organizować szkolenia (towarzystwa), ktoś inny oceniać efekt (CEM). Czy towarzystwa miałyby same organizować, nadzorować i sprawdzać? Moim zdaniem, do sprawowania nadzoru i organizowania logistyki dla tego rodzaju szkoleń w naszym kraju jest już przygotowany samorząd lekarski, i to w stopniu nie mniejszym niż administracja państwowa. I tylko w takim aspekcie nasz projekt przewiduje udział samorządu w nabywaniu szczególnych umiejętności.
Jeśli czyta się projekt NRL, to – dokładnie tak jak Pan Profesor postuluje w swoim liście – całość merytorycznych zagadnień składających się na proces szkolenia – opracowywanie programów, prowadzenie i organizowanie szkoleń – jest w gestii odpowiednich towarzystw. Kto bowiem mógłby to zrobić lepiej? Zdajemy sobie sprawę, że mogą wystąpić różne problemy, bowiem w niektórych dziedzinach istnieje więcej niż jedno towarzystwo. Niektóre z nich konkurują ze sobą, nie wiadomo zatem, które tak naprawdę należałoby brać pod uwagę. Przedstawiciele towarzystw uczestniczą we wszystkich przewidywanych gremiach istotnych dla nabywania szczególnych umiejętności. Pragnę też poinformować, że projekt opracowany przez NRL powstał po szerokiej dyskusji z udziałem konsultantów krajowych i przedstawicieli towarzystw medycznych. Uwzględnia on uwagi krytyczne, z jakimi spotkał się projekt ministerstwa, w którym brak było definicji pojęć objętych regulacją (różnice dotyczące specjalizacji), przewidujący m.in. nabywanie umiejętności w tak kuriozalnych dziedzinach, jak homeopatia i akupunktura, co było sprzeczne z Kodeksem Etyki Lekarskiej, czy wreszcie brak uwzględnienia postulatów lekarzy wojskowych. Zdajemy sobie sprawę, że lista proponowanych umiejętności nie jest pełna, ale też nowe propozycje powinny być przemyślane i spełniać kryteria przedstawione w definicjach.
Co do zarzutu opóźniania regulacji prawnych – uważam, że nad każdym problemem lepiej najpierw się zastanowić, dobrze go przemyśleć, a potem dopiero działać. Proszę wziąć pod uwagę, że na tę regulację czekamy 8 lat, a projekt NRL, z zachowaniem zasad procedowania w samorządzie lekarskim, powstał zaledwie w 2 miesiące. Mamy wiele przykładów, że odwrotna kolejność skutkuje powstawaniem nowych, całkiem niepotrzebnych problemów, które potem są przyczyną kolejnych poprawek.

prof. dr hab. n. med. Jerzy KRUSZEWSKI
przewodniczący Komisji Kształcenia Medycznego NRL

Archiwum