23 października 2004

Edukacja i medycyna – cz. I

Żyjemy w epoce szybkich zmian i pomieszania pojęć. Nic nie jest już tak czarno–białe, jak choćby 25 lat temu. Gonitwa za pieniądzem lub tylko wytężony wysiłek, by przeżyć – zaciera wartości, odczucia, tradycje. Żyje się dziś i tylko dziś – aby coś zyskać lub aby utrzymać się do jutra. W tej atmosferze wszystko się spłyca – nauki też nie daje się uchronić przed pogonią za pieniądzem, tytułami, stanowiskami; sztuka się spłyca i udziwnia. Na refleksje, na analizę, na głębsze przeżycia nie ma czasu i jest to „niemodne”.

Powstaje pytanie, jak ma się kształtować lekarz w tym zawirowaniu epoki – jako człowiek, od którego może zależeć życie innych, w którym ludzie widzą schronienie przed lękiem, nadzieję; wierzą, że złagodzi ból. Czy lekarz może utrzymać swoją pozycję społeczną i postawę kogoś, komu się ufa, kogo się potrzebuje i ceni? Można przypuszczać, że i tak, i nie.
Istnieją niewzruszone standardy postępowania, zawarte np. w Dekalogu czy przysiędze Hipokratesa sprzed 2500 lat. Ale jednocześnie zmieniają się struktury i stosunki społeczne, zmieniają się metody lekarskie – życie toruje sobie drogę w nowym świecie. W wielkim tempie postępuje rozwój technik diagnostycznych, w mniejszym stopniu – metod diagnostycznych. Lepsze jest rozumienie chorób i przewidywalność prognostyczna; wielką niewiadomą natomiast pozostają stosunki społeczne, pozycja lekarza i relacje: lekarz-pacjent.
W każdym razie w wychowaniu i wykształceniu młodego lekarza powinny utrzymać się: po pierwsze – częściowy konserwatyzm, z tradycyjnym uznawaniem kogoś za mistrza; po drugie – zdolność adaptacji do zmian, z niezbędnym włączaniem własnego rozumowania i z rozsądnym otrząsaniem się z balastu wielu informacji dostarczanych przez dotychczasowe studia. Prawdopodobnie przyszły lekarz będzie się musiał przekształcać z „rutyniarza” w badacza, analizującego – samodzielnie lub z pomocą innych – zagadnienia z zakresu codziennej działalności zawodowej. Do tego wszystkiego – kandydata na lekarza trzeba przygotować i wykształcić. Nad tym głowią się na całym świecie ludzie odpowiedzialni za dydaktykę medyczną, szczególnie na szczeblu przeddyplomowym, najbardziej zasadniczym. Zachodzi pytanie, czy obecne studia medyczne, w obliczu postępu nauki i zmieniającego się gwałtownie świata, mogą zaspokajać potrzeby nowoczesnego społeczeństwa. Edukacja medyczna musi dotrzymywać kroku przewidywanym zmianom.
Obecnie lekarz łatwo popada w rutynę i przeciążony gotowymi algorytmami postępowania zatraca możliwość samodzielnego myślenia. Innym niebezpieczeństwem dla współczesnego praktyka sztuki medycznej jest biurokratyczno-obojętny stosunek do pacjenta, co wynika nie tylko z braku odpowiedniego podejścia i znajomości psychiki, ale z zaniku zwykłej ludzkiej wrażliwości, utrwalonego przez długotrwałą dominującą rolę lekarza w służbie zdrowia. Zbyt często zapomina się, że „najważniejszym lekiem jest osoba lekarza”. Nie docenia się osiągnięć psychoneuroimmunologii, wskazujących na wpływ psychiki na oporność zachorowania oraz na przebieg choroby. Zyskuje uznanie medycyna alternatywna, mieszająca życzliwy stosunek terapeuty do chorego i ukierunkowanie na promocję zdrowia – z cechami negatywnymi w postaci wypowiadania niesprawdzonych naukowo opinii i nieustalonych dostatecznie diagnoz.
Europejskie Biuro Światowej Organizacji Zdrowia już w roku 1967 wysunęło postulat konieczności przygotowania studentów, w czasie studium przeddyplomowego, nie tylko do zawodu, ale też do podjęcia pracy twórczej, czyli przygotowania przyszłych badaczy. Już wychowanie na poziomie przeddyplomowym ma wpoić przekonanie o roli i znaczeniu naukowego myślenia w medycynie, a także obowiązku wnoszenia własnego, choćby najmniejszego, wkładu w postęp wiedzy w tej dziedzinie. Powstaje szereg problemów: jak podejść do badania naukowego? (dotyczy to inicjacji i organizacji prowadzonych badań); jak przeprowadzać badania kontrolne? (szczególnie w badaniach klinicznych); jak wyglądają oceny i sprawdzanie wyników? jak testować hipotezy? itp.
Przygotowanie metodyczne do analizy zagadnień naukowych musi pomagać studentom medycyny w dochodzeniu do diagnozy lekarskiej. Student powinien być uprzedzony, że w całym profesjonalnym życiu musi się dokształcać, ponieważ studia przeddyplomowe stanowią jedynie pierwszy stopień w procesie ustawicznego kształcenia się.

Stale powiększa się zakres problemów, które wkraczają w sferę zainteresowań i obowiązków lekarza. Do zrozumienia procesów chorobowych, opanowania diagnostyki oraz zasad terapii niezbędna jest znajomość problematyki zdrowia publicznego, zagrożeń epidemiologicznych, oddziaływania środowiska, zapobiegania chorobom, a także osiągnięć genetyki i medycyny molekularnej.
Centrum leczenia stanowi szeroka sieć przychodni i lekarzy rodzinnych. Współpracują z nimi pielęgniarki społeczne, rehabilitanci, technicy medyczni, psychologowie i socjologowie. Lekarz musi w tym zespole działać skutecznie i bez zakłóceń. Tak jak badacze naukowi już dawno dostrzegli, że praca w pojedynkę nie rokuje wiele na dłuższą metę, tak samo lekarz powinien dążyć do pracy w zespole, bez pryncypialnych sądów, bez nadmiernego uczucia pewności, z otwartością na sądy innych lekarzy – musi nauczyć się zawodowej skromności i współpracy.
Przy różnych zmianach w programie kształcenia lekarzy – podstawy nauki i sztuki lekarskiej na pewno pozostaną. Muszą być one wpojone jej adeptom tak, aby nowo kwalifikowani lekarze byli dobrze przygotowani do ponoszenia odpowiedzialności za swoją działalność.

XIX-wieczna dewiza francuskich lekarzy mówiąca o tym, co stanowi istotę tego zawodu – „Niekiedy wyleczyć, często pomóc, zawsze pocieszyć” – ciągle jest aktualna. Powinna być zapisana i stać na widocznym miejscu na biurku każdego lekarza.
Ü

Bogusław HALIKOWSKI
Autor jest członkiem rzeczywistym PAN

Archiwum