18 czerwca 2005

Komu więcej, komu mniej

Trzy warianty algorytmu podziału pieniędzy pomiędzy oddziały wojewódzkie Narodowego Funduszu Zdrowia przesłał do konsultacji społecznych minister zdrowia Marek Balicki.

Czy zabieg ten uchroni nas przed polityczną debatą o tym, kto ma dostać więcej, a kto mniej w przyszłym roku? Odpowiedź na to pytanie dadzą najbliższe tygodnie. Dzielenie pieniędzy na ochronę zdrowia, których nigdy nie będzie wystarczająco dużo, to w Polsce od dawna sprawa polityczna. Odczuł to na własnej skórze prezes NFZ Jerzy Miller.
Z jego rozmów z przedstawicielami różnych regionów wynikało, że większość z nich uważa się za poszkodowanych przez algorytm.
Mazowsze, Śląsk, Wielkopolska i Małopolska twierdzą, że za dużo „oddają”, pozostałe województwa zaś czują się poszkodowane zbyt małymi budżetami.
Na razie jedno jest pewne – co wynika wprost z ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych – żaden oddział nie może mieć na przyszły rok budżetu mniejszego, niż był planowany na rok obecny. Algorytm dzieli całą pulę pieniędzy ze składek – kością niezgody będzie procent jego wzrostu.
Ustawa zobowiązuje ministra, by zawarty w rozporządzeniu algorytm podziału środków między oddziały NFZ uwzględniał następujące wskaźniki: liczbę ubezpieczonych zarejestrowanych w danym oddziale z uwzględnieniem kryteriów demograficznych (wiek i płeć), korygowanych przez wskaźniki migracji pacjentów między oddziałami oraz liczbę
i rodzaj świadczeń wysokospecjalistycznych. Diabeł tkwi więc w szczegółowości wskaźników.
Ministerstwo Zdrowia przedstawiło trzy warianty różniące się wartością wagi wskaźnika migracji. Im wyższa waga – tym wyższy wzrost budżetu dla oddziałów postrzeganych jako „bogate”: mazowieckiego, śląskiego, małopolskiego i wielkopolskiego; natomiast niższy wzrost środków – dla oddziałów: lubuskiego, opolskiego, podkarpackiego oraz warmińsko-mazurskiego.
Według ministra Balickiego wariant z wysoką wartością wagi może sprzyjać np. tendencji „ściągania” na swój teren pacjentów z innych województw, niska wartość zaś może służyć ograniczeniu migracji pacjentów między oddziałami. Ekspert ministerialnego zespołu, który przygotowywał rozporządzenie, dr Katarzyna Tymowska z Uniwersytetu Warszawskiego, uważa jednak, że „bogate” województwa nawet w przypadku wysokiej wartości wagi wskaźnika migracji nie mają wielkiego interesu w „importowaniu pacjentów”. Zaznaczyła, że oddziały mające ośrodki wysokospecjalistyczne zawsze będą przyciągały pacjentów z oddziałów niedysponujących taką bazą. Dla „biednych” zaś eksportowanie swoich ciężko chorych – a więc zwykle kosztownych – może być opłacalne.
W kwietniu br. prezes NFZ przedstawił dane, z których wynikało, że obecny podział pieniędzy, nieuwzględniający wskaźników migracji i ryzyka zdrowotnego wynikającego ze struktury wieku i płci, jest nieracjonalny. NFZ ujął w symulacji wszystkie zdarzenia medyczne zarejestrowane w 2004 r. w dokumentacji przesyłanej do Funduszu, poza podstawową opieką zdrowotną
i refundacją leków, oraz pogrupował je według kryteriów płci, wieku i migracji ubezpieczonych. Wyniki tej analizy J. Miller nazwał „obalaniem mitów”. Okazało się m.in., że bogate województwa aż tak bardzo na leczeniu pacjentów spoza swojego terenu nie tracą, zaś niektóre województwa powinny dostawać większe budżety.
Prezes NFZ apelował, by ewolucyjne zmiany w algorytmie wprowadzać w ciągu najbliższych 2-3 lat, tak aby wykorzystać wzrost gospodarczy, kiedy przychody ze składki na ubezpieczenie zdrowotne będą rosły. Ogłosił również, że świadczeniodawcy na przyszły rok będą mieli 3-letnie kontrakty. Reguła ta nie będzie obowiązywała tych, którzy po raz pierwszy będą zawierać kontrakt (ci dostaną umowę roczną), oraz placówek współfinansowanych przez Unię Europejską (te mogą liczyć na 5-letnią wierność Funduszu). Ponieważ jednak plan finansowy NFZ jest ustalany na rok, szczegółowe warunki finansowe będą negocjowane co roku.
Dla niektórych „czarną magią” pozostaje metajęzyk regulacji NFZ, które należy zgłębić w związku z procedurą konkursową. A więc uwaga – Fundusz będzie organizował specjalne instruktaże.
Według J. Millera jest to konieczne – taki wniosek wysnuł po lekturze odwołań, których – jego zdaniem – byłoby znacznie mniej, gdyby świadczeniodawcy ów metajęzyk znali dobrze. Ü
(por. s. 8)

Pola DYCHALSKA

Archiwum