5 czerwca 2005

Alfabet wspomnień Jerzego Borowicza

BOGUSŁAWA BENENDO-KAPUŚCIŃSKA – efektowna i zgrabna. Znakomity radiolog, dydaktyk i świetny diagnosta. Była kierowniczką I Zakładu Radiologii AM. Teraz już babcia na emeryturze, zajmująca się wnukiem. Lubiła słuchać zabawnych opowieści o zabarwieniu erotycznym. Wyszła za mąż za nieco młodszego radiologa, profesora zresztą. Ojciec Bogusi, doktor Benendo z Płońska, zajmował się życiem płciowym kwiatków – stąd pewnie zamiłowanie Bogusi do płci odmiennej.

BARBARA BOGUCKA-ŁYSAKOWSKA – bardzo ładna brunetka, z charakterystycznym pieprzykiem na górnej wardze. Dobra i uczynna koleżanka, na którą zawsze można liczyć. Zabawna i dowcipna. Można rzec: brat łata. Bardzo dobry psychiatra, specjalistka od uzależnień. Przed studiami, po ukończeniu szkoły felczerskiej, i w czasie studiów dyżurowała w Szpitalu Przemienienia Pańskiego. Zakochała się w pewnym chirurgu, niestety bez wzajemności, i z tej złości wyszła za mąż za aktora, z którym się po latach rozeszła. Bezdzietna, ale za to wesoła.

ROMANA BOGUSŁAWSKA-WALECKA – ładna blondynka, niezmiernie sympatyczna i uczynna. Znakomity radiolog, doktor habilitowany. Jedna z najlepszych w dziedzinie tomografii komputerowej, głównie mózgu i twarzoczaszki. Twórczyni nowoczesnej diagnostyki rtg. zatok obocznych nosa – opracowana przez nią metoda badań zatok stanowi cenny dar dla laryngologów. Zakochała się, może trochę niefortunnie, w jednym z profesorów radiologii, który, jak ten marynarz, nie w porcie, ale w każdym mieście ma dziewczynę. Od naszej córki dostała wyżła-szczeniaczka, którego kocha na równi z mężem i synkami.

JANUSZ BOWKIEWICZ – doktor habilitowany, mistrz radiologii. Wilniuk z pochodzenia, trochę mrukowaty, ale z dużym poczuciem humoru i zniewalającym, spontanicznym uśmiechem. Geniusz logicznego myślenia. Oszczędny w mowie i piśmie, ale kiedy już zabierał głos na posiedzeniach naukowych, to konkretnie, zwięźle i rzeczowo, zawsze trafiając w dziesiątkę. To samo dotyczyło publikacji naukowych. Trudno było dopatrzyć się w nich wodolejstwa, tak częstego u naszych „uczonych”. Spędziliśmy kiedyś wakacje nad Wigrami. Janusz wybrał się ze mną na ryby. Ja w charakterze wioślarza, Janusz – wędkarza. Jak przystało na naukowca, przeczytał książkę o łowieniu ryb (w języku niemieckim), i tak naładowany wiedzą wyruszył na łowy. Co zarzucił wędkę, to nic. Obok, na brzegu, stał wiejski chłopak, miał wędkę z kija leszczynowego – i co zarzucił, to wyciągał rybę. A my nic. Okazuje się, że podejście naukowe do prostych czynności nie zawsze daje zamierzone efekty. Janusz ożenił się z moją koleżanką z roku, śliczną Elą Surmą. Mieli dwóch synów. Niestety, Janusz i Ela już nie żyją.

EUGENIUSZ BUTRUK profesor medycyny, znakomity gastroenterolog, jeden z najlepszych w Polsce. Wysoki, z wadą wzroku, która zmusza go do noszenia grubych soczewek. Naukowiec o nowoczesnym, amerykańskim podejściu do tematu, nad którym właśnie pracuje. Dowcipny, z poczuciem humoru. Przyjaźni się z aktorami. Ma piękny domek w Krzyżach, na Mazurach, i równie piękną żonę i córki. Znamy się z Geniem jeszcze ze studiów i z Koła Medyków – zawsze po ćwiczeniach można tam było spotkać Genia przy brydżu. W kartach był tak samo dobry jak teraz w gastroenterologii. Niezmiernie sympatyczna postać.

MIECZYSŁAW BRZEZIŃSKI doktor medycyny, świetny ortopeda traumatolog. Przez wiele lat był kierownikiem polikliniki w „pałacu Grucy” przy ul. Lindleya. Uczeń profesora Grucy. Człowiek niezwykle towarzyski, rozmiłowany w spor-cie, zwłaszcza w piłce nożnej. Wierny kibic klubu „Polonia”. Często chodziliśmy wspólnie na obiady, najczęściej do „Kameralnej”, na Foksal. Obiady oczywiście zakrapiane. Żony nie były z tego zadowolone. Miał syna, lekarza. Zmarł na zawał serca w Londynie. Ü

„Alfabet wspomnień Jerzego Borowicza” drukujemy w „Pulsie”, począwszy od numeru 3/2005.

Archiwum