9 listopada 2005

Stomatologia – Ratujmy zęby!

Cyrulicy i wyrwizęby przeszli już do historii. Każdy dziś wiedzieć musi, że nieleczona próchnica staje się poważnym ogniskiem zakażenia dla całego ustroju, a zaniedbanie choroby tkanek przyzębnych prowadzi do utraty uzębienia oraz powoduje wiele chorób ogólnych.

Stanisław Bloch, „Ratujmy zęby”, 1935 r.

O tym, że stan uzębienia w naszym kraju od wielu lat jest w stanie krytycznym, wiadomo od dawna. Wprowadzenie systemu kas chorych, a następnie NFZ miało ułatwić pacjentom dostęp do lekarza dentysty. Stomatologia, znajdująca się z założenia w podstawowej opiece zdrowotnej, miała być przyjazna dla pacjenta, dla całej rodziny, znajdować się jak najbliżej miejsca zamieszkania, zgodnie z ideą stomatologii rodzinnej. Kontrakty
i pieniądze miały iść za pacjentem.
W miarę „udoskonalania” systemu – z deklarowanych przez NFZ 5% budżetu na stomatologię przeszliśmy na 2,8-3,0%. Jakby tego było mało, zaczęły się manipulacje przy wartościowaniu procedur i ich zakresie. Ministrowie zdrowia w kolejnych nowelizacjach rozszerzali zakres świadczeń gwarantowanych, nie zwiększając środków przeznaczonych na ten cel. Zgłaszane przez środowisko lekarskie postulaty urealnienia cen świadczeń oraz skierowania znaczącej ilości środków na leczenie dzieci i młodzieży kończyły się stwierdzeniem: do ustalenia ceny uprawnione są strony postępowania
o zawarcie umowy, o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej. Ustalenie ceny następuje w oparciu o przepisy ustawy z dnia 27.08.2004 r.
o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych (Dz. U. nr 210, poz. 2135 ze zm).

Jako nauczyciele akademiccy ze zgrozą obserwujemy akceptację procedur leczniczych wziętych żywcem z minionej epoki. Stosowanie ich (np. protezy częściowe osiadające) powinno zostać uznane za „błąd w sztuce lekarskiej”, a jest traktowane jako procedura wysokospecjalistyczna.
Pacjenci, w tym dzieci i młodzież zostali skazani na dyskusyjne procedury gwarantowane, bez możliwości wyboru lekarza najbliżej miejsca zamieszkania. Przyjęty system promuje duże jednostki bez zachowania proporcjonalnego rozkładu demograficznego ludności.

O dostępności do porad stomatologicznych mówią prof. Józefina Hrynkiewicz, wiceprzewodnicząca Rządowej Rady Ludnościowej, oraz prof. Anna Wilmowska ze Szkoły Zdrowia Publicznego:
Na leczenie stomatologiczne w 2003 r. przeznaczono 976,1 mln zł (w liczbach bezwzględnych).
W tym samym roku, wg GUS,
TYLKO 15,6%
ludności skorzystało z porad stomatologicznych, w tym prawie 1/4 (24,4%) to mieszkańcy dużych miast (500 tys. i więcej mieszkańców), ponad 46% – mieszkańcy średnich i mniejszych miast (od 100 do 500 tys. mieszkańców), a prawie 29% – mieszkańcy małych miasteczek i wsi. Spośród tych, którzy skorzystali z porady stomatologa, mniej niż połowa (45,4%) wybrała gabinety sektora publicznego.
Jak będzie wyglądała statystyka GUS na koniec tego roku? W planach finansowych NFZ na rok 2005 kwota na leczenie stomatologiczne, według ostatniego zatwierdzonego planu z 10 sierpnia 2005 r., wyniosła 973,7 mln zł, a więc o 2,4 mln zł mniej niż w 2003 r. Jest mniej pieniędzy, można więc spodziewać się niższych statystyk.

Wiedzieliśmy, że z leczeniem zębów w Polsce jest źle, ale przytoczone dane – 15,6% ogółu – są zatrważające! Oznacza to, że
ze środków publicznych leczy się tylko ok. 7% populacji, ze środków prywatnych – ok. 8%, a ok. 85% społeczeństwa nie korzysta ani
z porad, ani z leczenia stomatologicznego. Skutki takiego stanu opieki stomatologicznej najbardziej dotykają dzieci i młodzież.
Dlatego też z całą mocą będziemy domagać się realizacji uchwał XXII Zjazdu Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie dotyczących powołania w Ministerstwie Zdrowia jednostki organizacyjnej odpowiedzialnej za poprawę stanu zdrowia jamy ustnej Polaków
oraz nadanie lekarzowi dentyście odpowiedniej rangi w systemie opieki zdrowotnej.
Ü

Józefina Hrynkiewicz
Anna Wilmowska
Janusz Bugaj
Ryszard Majkowski

Archiwum