15 grudnia 2005

Drzemka ministra Religi

W czasie sejmowego exposé premiera Marcinkiewicza – w ławach rządowych, w drugim rzędzie, pierwszy z prawej strony, siedział prof. Religa, nasz nowy minister. Od czasu do czasu kamera kierowała się na profesora, który niekiedy sprawiał wrażenie, jakby spał lub drzemał.
Od czasu do czasu zerkał też na Donalda Tuska…
Pewnie śnił, jak uzdrowić naszą umierającą służbę zdrowia, zwłaszcza że perspektywę dobrobytu w niedalekiej przyszłości roztaczał przed nami, z mównicy sejmowej, premier.
Pieniędzy powinno wystarczyć na wszystko, oczywiście na finansowanie kosztownych procedur medycznych także. Ba, deficyt budżetowy ma być nawet zmniejszony o 3 miliardy złotych!
Nasz minister, znakomity kardiochirurg, osiągnął już w życiu wszystko. Ma wspaniałą lekarską rodzinę, był rektorem, dyrektorem, menedżerem, senatorem, ba, śpiewał dla niego sam Placido Domingo – a mimo to porwał się na ryzykowne ministerialne stanowisko.
Wróćmy do drzemki profesora. Pewnie śniło mu się, jak okiełznać przez następne dwa lata NFZ i uczynić go bardziej zdyscyplinowanym i posłusznym woli ministra, co zrobić z korupcją wśród znanych lekarzy (Bydgoszcz, Toruń), co zrobić z masową ucieczką lekarzy za granicę i, wreszcie, co zrobić
z lekarzami, którzy wypisują leki na szerszych lub węższych o 1 mm (sic!) receptach. Śniło mu się także, czy do koszyka procedur podstawowych wpisać koronarografię, balonikowanie tt. wieńcowych lub pomosty aortalno-wieńcowe oraz endoprotezowanie (pacjentów kulejących jest coraz więcej). Panie Profesorze, Ministrze, niech Pan się nie martwi. Pieniądze się znajdą. Obiecał nam to premier.
Ja, skromny radiolog, chciałbym jednak Panu coś podpowiedzieć. Niech Pan wyda zarządzenie limitujące wypisywanie antybiotyków. Niektórzy lekarze (z lecznictwa podstawowego) wypisują je doprawdy bez opamiętania. Wiem o tym, bo rozmawiam z pacjentami, którzy przychodzą do mnie
„na rentgen” płuc. Gros skierowań to „bronchitis”. Doszedłem do wniosku, że jak lekarz nie wie, co napisać w rozpoznaniu, pisze ” bronchitis”. Zresztą Pan o tym dobrze wie.
Wirus pospolitego przeziębienia (common cold infection) jest w okresie jesienno-zimowym bardzo popularny, powoduje długotrwały kaszel i gorsze samopoczucie, ale to nie jest, na miły Bóg, ani bronchitis, ani grypa, które są chorobami ciężkimi i nawet w tych przypadkach, o ile nie ma powikłań, nie wymagają leczenia antybiotykami. Ja zawsze stosowałem metody mojej babci: na kaszel, złe samopoczucie i stany podgorączkowe babcia zalecała gorącą herbatę z sokiem malinowym, aspirynę, kieliszek nalewki na miodzie oraz wygrzanie się w łóżku z obowiązkowymi skarpetkami na nogach. Człowiek zdrowiał w oczach. Niepotrzebnie wypisywane antybiotyki rujnują budżet!
Druga prośba, która ze względów osobistych może być dla Pana niełatwa do spełnienia – niech Pan wyda bezwzględny zakaz palenia papierosów wszędzie, gdzie w pomieszczeniach zamkniętych przebywają ludzie.
Życzę Panu samych sukcesów. Ü

Jerzy BOROWICZ

Archiwum