11 marca 2006

Epitafium

Dr n. med.
Beata Malczewska

W marcu br. mija pierwsza rocznica odejścia na zawsze mojej najukochańszej Córki Beaty, a zarazem mojego niezawodnego i najwierniejszego przyjaciela.

Czekała na wyjazd w Tatry, by odwiedzić stare kąty, powędrować znanymi szlakami, a przede wszystkim przejść przez ukochaną Dolinę Olczyską. Miała być przecież niebawem na tyle silna, że będzie mogła zrealizować swoje marzenia. A gdyby nawet siły nie pozwoliły na samotną jazdę do Zakopanego, to przecież… „zawieziesz mnie, prawda?”. „Oczywiście, że zawiozę” – odpowiadałam, łudząc się naiwnie, że tak będzie. Nie zawiozłam. Nie zdążyłam.
Tatry były Jej wielką miłością od wczesnego dzieciństwa. Koty też. Kochała wszystkie zwierzęta. Wiele z nich uratowała od śmierci głodowej i zapewniła im dom. Lubiła teatr, malarstwo, muzykę, literaturę piękną. Pozostawała pod urokiem twórczości Witkacego.
Była piękną kobietą. Szczupła, z burzą rudych, pięknie układających się włosów i z pięknym uśmiechem, którego urokowi ulegał każdy. Wybitnie inteligentna, o bardzo silnej osobowości i ogromnym poczuciu odpowiedzialności. Niezawodna w przyjaźni i konsekwentna. Raz powzięty zamiar doprowadzała zawsze do końca, chyba że nie starczało czasu. Tym razem tego czasu nie starczyło. 26 marca 2005 r. zbliżał się nieubłaganie, ale nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, że to już. Miała tyle planów, tyle pomysłów. Nie zdążyła.
Zostawiła po sobie ogromny smutek i poczucie niesprawiedliwości losu. Dla mnie, Jej matki, niczym nieukojony ból rozstania. Mam nadzieję, że po tamtej stronie cienia będziemy mogły znowu wędrować zielonym szlakiem przez Olczyską.
mama

Wspomnienie o dr n. med. Beacie MALCZEWSKIEJ

Pokrętne są ścieżki ludzkich znajomości i czasem, aby wyjść na prostą drogę przyjaźni, potrzeba ciężkich doświadczeń i trudnych chwil.

Dr Beatę Malczewską znałam od kilku lat, pracowałyśmy razem w Centrum Medycznym w Warszawie. Spotykałyśmy się przelotnie w pokoju socjalnym nad kubkami z kawą lub herbatą. Czasem prosiłam Beatę o pomoc i konsultację pacjenta. Właśnie te dyskusje przekonały mnie o Jej życzliwości i profesjonalizmie. Dlatego też gdy zachorował mój mąż, poprosiłam Beatkę o kardiologiczną opiekę nad nim. To był strzał w dziesiątkę. Dzięki Jej życzliwości, ogromnej wiedzy i zdrowemu podejściu do kardiologicznych problemów mojego męża, udało nam się zachować spokój i nie popaść w zupełną histerię. Chcę podkreślić, że Beata leczyła mojego męża, nie chcąc słyszeć
o jakiejkolwiek rekompensacie, co nie dla wszystkich jest już takie oczywiste. Przyjmowała tylko kwiaty, więc w żartach prorokowaliśmy Jej rychłe pójście z torbami lub otwarcie kwiaciarni.
Na kolejną wizytę wybraliśmy się przed wyjazdem na narty. W sprawach sercowych Beatka była rodzinną wyrocznią i bez Jej błogosławieństwa mój mąż o białym szaleństwie nie chciał słyszeć. Obydwoje byliśmy zaskoczeni Jej wychudzeniem, ale chyba tak jest, że złe myśli są spychane głęboko, bo zrzuciłam to na karb Jej ordynatury. Niestety, okrutna prawda szybko dała o sobie znać. Beatka była ciężko chora. Czekało Ją długie i agresywne leczenie. To była walka, do której przystąpiła z uporem i konsekwencją.
Mijały tygodnie, Beatka chudła, walczyła, marzyła i planowała. Plany miała ogromne i gdy o nich opowiadała, to wydawały się realne, a choroba, no cóż, była całkiem z boku
i jakby malała w obecności Jej zamierzeń. Miała taki dar przekonywania, że mimo pełnej świadomości postępującej choroby wierzyłam Jej i na kolejne tygodnie zapisywałam w kalendarzu nasze spotkania.
Beatka zmarła w Wielką Sobotę. Mnie pozostał żal, wielki smutek i kartki w kalendarzu z terminami spotkań, których już nigdy nie będzie.
Barbara Lisowska

Nekrologi

Mamy wielu wybitnych chirurgów polskich żyjących, którzy przejdą do historii, zasługi zaś tych, którzy byli nam współcześni, a zmarli niedawno, powinni szerzej podnieść ich uczniowie.

Jerzy Rutkowski, „Rys rozwoju chirurgii”

Dr Cezary Stanisław KOTWA (1957-2005)

Lekarz humanista, chirurg i kombustiolog – specjalista w dziedzinie leczenia oparzeń – oraz twórca Ośrodka Leczenia Oparzeń w szpitalu w Czerwonej Górze k. Kielc.

Cezary Stanisław Kotwa urodził się w Kielcach 22 sierpnia 1957 r. Jego ojciec był inżynierem, matka – lekarzem stomatologiem.
Po studiach na Wydziale Lekarskim w Akademii Medycznej w Łodzi, które ukończył w 1982 r., rozpoczął pracę na Oddziale Chirurgii Ogólnej w Wojewódzkim Specjalistycznym Zakładzie Opieki Zdrowotnej Gruźlicy i Chorób Płuc w Czerwonej Górze, gdzie specjalizował się w chirurgii ogólnej.
W 1985 r. uzyskał Iş specjalizacji, a cztery lata później – IIş.
Stale dążył do pogłębiania swojej wiedzy we współczesnej kombustiologii – szkolił się w różnych ośrodkach w Polsce
i za granicą. W 1986 r. odbył staż na Oddziale Leczenia Oparzeń (obecnie: Centrum Leczenia Oparzeń) w Siemianowicach Śląskich, a w 1987 r. – staż w Centrum Leczenia Oparzeń w Beverwijk. Podczas pobytu w Holandii nawiązał również kontakty z Europejskim Towarzystwem Leczenia Oparzeń oraz prof. Hermansem.
Po powrocie do kraju był współzałożycielem fundacji na rzecz utworzenia, wyposażenia, a następnie wspomagania w działaniach Ośrodka Leczenia Oparzeń. Był jego projektodawcą oraz współtwórcą. Pierwszy w województwie kieleckim Ośrodek Leczenia Oparzeń otwarto w 1990 r. w szpitalu w Czerwonej Górze. Dr Kotwa kierował nim do 31 marca 2005 r.; leczono tam wówczas ok. 1200 chorych z różnych regionów Polski. Oddział ten, po 15 latach działalności – po włączeniu go w ramach „restrukturyzacji szpitala” do Oddziału Chirurgii oraz odejściu z pracy w Szpitalu w Czerwonej Górze jego twórcy – właściwie przestał istnieć.
Poza pracą przy łóżku chorego dr Cezary Kotwa zajmował się problematyką leczenia oparzeń w szerokim tego słowa znaczeniu. Był autorem wielu publikacji w tej dziedzinie, m.in. unikatowej pracy „Oparzenia – algorytm postępowania: na miejscu wypadku i w oddziale szpitalnym”. Przedstawił w niej całościowo postępowanie z oparzonym: od miejsca wypadku, poprzez leczenie w szpitalu, aż do wypisania do domu włącznie.
Od 1989 r. członek Zarządu Sekcji Kombustiologii Polskiego Towarzystwa Lekarskiego oraz wieloletni członek Zarządu Polskiego Towarzystwa Leczenia Oparzeń.
1 kwietnia 2005 r. został dyrektorem ds. medycznych szpitala w Jędrzejowie. Zmarł nagle, w wieku 48 lat, 5 kwietnia 2005 r.
Wzór lekarza, który rozumiał cierpienia oparzonych chorych. Przez 15 lat dążył do tego, aby stworzyć im w Polsce – zgodnie z trendami współczesnej kombustiologii – godne warunki leczenia. Medycyna polska straciła w Nim lekarza czerpiącego z doświadczeń twórców polskiej szkoły kombustiologii – prof. Wiesława Nasiłowskiego oraz dr. Stanisława Sakiela, którzy byli Jego nauczycielami.
Zachowajmy w pamięci tych, którzy poświęcili swe wysiłki oraz wiedzę dla stworzenia lepszych warunków leczenia oraz dania szansy przeżycia tym, dla których los nie był łaskawy; doświadczył ich bowiem najcięższym dla człowieka urazem, jakim jest oparzenie.

Joanna Kusińska i Witold Kurnatowski

Wspomnienie o dr Hannie ŚWIERCZEWSKIEJ-PAWLIKOWSKIEJ (1927-2005)

9 marca mija rok od śmierci dr Hanny Świerczewskiej-Pawlikowskiej, specjalisty w zakresie stomatologii, najwspanialszej Matki i Babci.

Urodziła się w 1927 r. w Warszawie. W czasie Powstania Warszawskiego była łączniczką Armii Krajowej Zgrupowania „Kampinos”.
Absolwentka Pomorskiej Akademii Medycznej w Szczecinie Wydziału Stomatologii z 1954 r. W 1975 r. uzyskała I st. specjalizacji ze stomatologii ogólnej, rok później – II stopień specjalizacji ze stomatologii zachowawczej.
Pracę zawodową rozpoczęła w Nowym Mieście nad Pilicą, gdzie skierowano ją na dwa lata – okazało się, że przepracowała tam całe swoje życie zawodowe, aż do 70. roku życia.
Przez wiele lat była kierownikiem Obwodowej Poradni Stomatologicznej w Nowym Mieście. W tym czasie zorganizowała i wyposażyła 10 gabinetów stomatologicznych. Założyła Spółdzielnię Mieszkaniową „Zdrowie” dla pracowników Służby Zdrowia SP ZOZ Nowe Miasto. Była wieloletnią przewodniczącą Związku Zawodowego Pracowników Służby Zdrowia Szpitala w Nowym Mieście nad Pilicą, radną miejską, znaną działaczką społeczną. W każdej sytuacji niosła ludziom pomoc, zwłaszcza chorym, ułomnym i nieszczęśliwym.
W czasie całego życia zawodowego była sumiennym lekarzem, stale pogłębiającym wiedzę fachową. Bez reszty oddana pacjentom, zjednywała sobie ich życzliwość i szacunek. Cieszyła się również wielkim uznaniem w środowisku lekarskim.
Wyróżniona Złotą Odznaką Związkową, Honorową Odznaką Ligi Kobiet Polskich, Odznaką „Za Zasługi dla Województwa Radomskiego”. Odznaczona Złotym Krzyżem Zasługi.
20 grudnia 2005 r. „poszybował” za nią jej najukochańszy mąż – as polskiego lotnictwa, ppłk pilot Tadeusz Pawlikowski.
Odeszła od nas na zawsze wspaniała i szlachetna osoba, która swoimi wielkimi umiejętnościami i zaangażowaniem pomogła wielu ludziom – zarówno w problemach zdrowotnych, jak i czysto ludzkich.
Zostawiła po sobie ogromną pustkę i ranę, która nie chce się zabliźnić. Na zawsze pozostanie w naszej pamięci i w sercach.
rodzina i przyjaciele

2.10.2005
Andrzej Karkowski
, dr n. med., neurolog dziecięcy. Cmentarz Komunalny Północny.
4.10.2005
Janina Łyczewska,
z domu Waszka-Sienieńska, lat 84, absolwentka Gimnazjum Królowej Jadwigi, harcerka, lekarz, uczestniczka Powstania Warszawskiego, por. AK Zgrupowania „Żywiciel”, ps. „Krokus”. Stare Powązki.
5.10.2005
Mieczysław Piotrowski,
lat 92, dr med., lekarz Bielan i Żoliborza, działacz PCK. Cmentarz Wawrzyszewski.
6.10.2005
Elżbieta Sobolewska-Kalinowska,
lat 67, lekarz. Stare Powązki.
7.10.2005
Wiesława Konopska-Klawender,
lat 79, lekarz. Cmentarz Bródnowski.
9.10.2005
Ewa Czerwińska,
z domu Wierzycka, lek. okulista. Stare Powązki.
13.10.2005
Eugeniusz Antoni Ozimowski,
lat 96, osobisty lekarz ks. kardynała Stefana Wyszyńskiego. Stare Powązki.
16.10.2005
Izabella Kwarecka,
lat 36, mgr rehabilitacji, absolwentka warszawskiej AWF. Cmentarz Bródnowski.
16.10.2005
Wanda Krupkowska,
lat 85, lek. pediatra, wieloletni ordynator oddziału niemowlęcego Szpitala przy ul. Kopernika. Cmentarz w Brwinowie.
16.10.2005
Czesław Sielużycki,
lat 84, ppłk w st. spocz. dr med., doc. muzykolog, em. prof. CMKP i Akademii Muzycznej im. F. Chopina, naukowiec, członek licznych towarzystw naukowych. Stare Powązki.
18.10.2005
Krzysztof Jan Falęcki,
lat 72, dr med. Stare Powązki.
20.10.2005
Roman Ratomski,
ps. „Ratuld”, ortopeda traumatolog. Zmarł w Poznaniu. Cmentarz Junikowski.
22.10.2005
Krystyna Kochańska
, lat 86, lekarz. Cmentarz św. Katarzyny na Służewie.

Spisał Józef Hornowski

Archiwum