12 grudnia 2007

Zdaniem konsultanta – stomatologia zachowawcza

Z prof. dr hab. Elżbietą JODKOWSKĄ, konsultantem wojewódzkim na Mazowszu w dziedzinie stomatologii zachowawczej z endodoncją, rozmawia Małgorzata Skarbek

Większa konkurencja – wyższy poziom świadczeń

Czy mamy dostateczną liczbę lekarzy dentystów ze specjalizacją ze stomatologii zachowawczej na Mazowszu?

Do centralnego rejestru lekarzy i lekarzy dentystów Ministerstwa Zdrowia jest wpisanych tylko 252 czynnych zawodowo lekarzy dentystów z terenu Mazowsza (dane z 31 grudnia 2006 r.). Ale z rejestru Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie wynika, że do wykonywania zawodu stomatologa w naszym województwie jest uprawnionych 6235 osób. Z tej liczby tylko 493 legitymuje się specjalizacją ze stomatologii ogólnej I stopnia. W placówkach ochrony zdrowia świadczących usługi stomatologiczne pracuje 1327 dentystów, zatem większość z nich nie ma specjalizacji z dziedziny stomatologii zachowawczej z endodoncją. Są to dentyści ogólni lub z ukończoną inną specjalizacją. Dodam jeszcze, że w publicznych ZOZ-ach na terenie województwa mazowieckiego pracuje 548 dentystów.

Z tego, co mówi pani profesor, wynika, że stomatologią zachowawczą zajmują się lekarze dentyści bez specjalizacji. Jak to wpływa na poziom świadczeń?

Obserwuję spore niezadowolenie z usług świadczonych przez lekarzy dentystów
w naszej dziedzinie. Specjaliści z innych dziedzin, np. z chirurgii stomatologicznej, są świetni w swoim zakresie, natomiast nie są dobrze przygotowani do wykonywania zabiegów stomatologii zachowawczej z endodoncją. Nie mają wprawy i nie zawsze stosują najnowsze metody leczenia zachowawczego. W ostatnim czasie zarówno stomatologia zachowawcza, jak i endodoncja mocno się rozwinęły, dysponujemy wieloma nowymi technikami, urządzeniami i materiałami, z którymi trzeba się zapoznać. W wypadku nieprzygotowanych lekarzy innych specjalności te nowości nie zdają egzaminu. Wiedzę można zdobyć nie tylko w trakcie kształcenia podyplomowego, ale także na coraz liczniejszych kursach, organizowanych przez specjalistów wysokiej klasy.

Czy rozmieszczenie placówek stomatologicznych, których większość znajduje się w prywatnych rękach, jest regulowane? I czy, zdaniem pani profesor, pozostaje to w związku z poziomem świadczeń?

Na pewno nie jest regulowane, świadczą o tym zawierane przez NFZ umowy na kontraktowane usługi stomatologiczne. Na terenie województwa mazowieckiego w 2007 r. NFZ podpisał umowy ze 127 placówkami publicznymi, 242 niepublicznymi oraz 422 praktykami indywidualnymi. Skurczyła się liczba przychodni publicznych ZOZ, wiele z nich zostało zlikwidowanych, zwłaszcza gabinetów szkolnych. Natomiast wciąż przybywa placówek prywatnych. Ich rozmieszczenie jest przypadkowe, ale sieć staje się coraz gęstsza, szczególnie dużo gabinetów mamy w miastach. Dzięki temu jest konkurencja.
Konsultant wojewódzki ma prawo kontrolować wszystkie gabinety stomatologiczne. Zwykle robię to na prośbę i zlecenie Mazowieckiego Centrum Zdrowia Publicznego (zgodnie z umową zawartą 20 grudnia 2004 r. w sprawie konsultantów wojewódzkich). Wizytowałam placówki w stolicy i w województwie, m.in. w Radomiu. Uważam, że poziom wyposażenia oraz świadczonych usług jest zadowalający. W gabinetach wykorzystuje się najnowszy sprzęt, np. mikroskopy endodontyczne, radiowizjografię. Niektórzy dentyści są zatrudnieni w publicznych i niepublicznych placówkach. Uzupełniają wiedzę i legitymują się certyfikatami potwierdzającymi ich uczestnictwo w kursach specjalistycznych.
Ale mam też inne spostrzeżenia. Od lat jako biegły sądowy wydawałam opinie dla organów samorządu lekarskiego i dla sądów powszechnych. Zauważyłam, że wzrasta liczba skarg pacjentów na nieudolnie wykonane świadczenia. Najczęściej są to skargi na zabiegi specjalistów wysokiej klasy, ale w innej dziedzinie niż leczenie zachowawcze z endodoncją.
Należy dodać, że świadczenia podstawowe dla dorosłych w stomatologii zachowawczej z protetyką są wyceniane przez NFZ bardzo nisko – 7 groszy za punkt, w endodoncji – 8 gr, a w periodontologii – 10 gr. Szczególnie zabiegi z endodoncji są obarczone wysokimi kosztami – drogi jest sprzęt i drobne
instrumentarium kanałowe, materiały
i nowoczesne systemy służące do wypełniania kanałów.

Jaka jest opinia pani profesor na temat kształcenia specjalizacyjnego?

Obecnie specjalizują się 42 osoby (stan
z 19 października 2007 r.). Pięć placówek ma akredytację do prowadzenia specjalizacji: Radomski Szpital Specjalistyczny – 2 miejsca, a w Warszawie: Centrum Medyczne ENEL-MED – 3 miejsca, CePeLek przy ul. Koszykowej – 18 miejsc, Zakład Stomatologii Zachowawczej I Wydziału Lekarskiego AM, którym kieruję – 26 miejsc (w tym 6 rezydentur), Wojewódzkie Centrum Stomatologii – 14 miejsc, Magadent przy ul. Fieldorfa – 4 miejsca.
Liczba miejsc jest uzależniona od liczby zatrudnionych specjalistów, każdy z nich może mieć pod opieką 3 szkolących się. W Zakładzie Stomatologii Zachowawczej AM specjalizuje się 10 lekarzy na podstawie umowy cywilnoprawnej i 9 pracowników zatrudnionych w naszej jednostce. Ponieważ w sesji jesiennej 5 osób ukończyło specjalizację, przyjęliśmy następnych kandydatów. Jesienią w całym województwie kształcenie mogło rozpocząć 11 osób.
Zawsze jest więcej chętnych niż miejsc. O przyjęciu decyduje wynik LDEP-u i rozmowa kwalifikacyjna, z której maksymalnie można otrzymać 15 punktów.
Najwięcej osób chciałoby się kształcić w trybie rezydenckim, ale takich miejsc resort przyznaje stanowczo za mało.
Dentyści, którzy ukończyli studia w latach wcześniejszych, zanim wprowadzono LDEP, a obecnie chcą się specjalizować, mogą to robić na mocy rozporządzenia ministra zdrowia z 19 stycznia 2007 r. Ocenę z egzaminu po specjalizacji I stopnia przelicza się na punkty (np. dla oceny 3,0 – 116 punktów). Odpowiednia liczba punktów oraz rozmowa kwalifikacyjna decydują o otwarciu specjalizacji.
Z doświadczenia wiem, że większość, niestety, nie kończy kształcenia, bo chęć jego podjęcia jest słomianym zapałem. Mamy w rejestrze osoby, które zaczęły specjalizację 15 lat temu. Te już wypadły z toku kształcenia. Mogą je kontynuować ci lekarze, którzy rozpoczęli specjalizację 5 lat temu, ale nie zrobili jej jeszcze ze względu na chorobę lub macierzyństwo.
Powodów skreślenia jest wiele, np. stare programy specjalizacyjne nie zawierały wiedzy niezbędnej dziś. Porządkujemy listy osób specjalizujących się, gdyż mamy za mało miejsc, aby pozwolić na blokowanie ich przez lekarzy lekceważących podjęte zobowiązania i ignorujących terminy zakończenia nauki.
Niepokoi mnie wysoka absencja na egzaminach LDEP-u. Egzamin testowy jest niezbędny do rozpoczęcia specjalizacji przez osoby, które mają prawo wykonywania zawodu. Jesienią 2007 r. aż 20 proc. młodych dentystów, którzy złożyli wniosek o przystąpienie do egzaminu, nie zgłosiło się bez zawiadomienia o przyczynie.
Liczba miejsc na specjalizację jest adekwatna do potrzeb. Aby ją zrobić, trzeba zaliczyć 7 kursów obowiązkowych. Zakład, którym kieruję, organizuje 5 z nich. Kurs z zakresu ratownictwa medycznego w nagłych stanach zagrożenia życia i nadzwyczajnych zagrożeń środowiska oraz drugi – omawiający najczęstsze choroby błony śluzowej jamy ustnej z uwzględnieniem profilaktyki onkologicznej – zlecam placówkom AM.
Kursy są bezpłatne – dla wszystkich specjalizujących się w naszym województwie, także dla osób z regionów ościennych. Prowadzą je najlepsi specjaliści.
Program kształcenia odpowiada wymaganiom, gorzej jest z poziomem przygotowania kandydatów. Uważam, że niektórzy lekarze, nawet legitymujący się dobrze zdanym LDEP-em, prezentują, niestety, niski poziom i nie kwalifikują się do dalszego kształcenia.

Archiwum