12 lipca 2009

Bez znieczulenia

Wkrótce po wyborach europejskich wrócił problem ustawowej regulacji in vitro. Teraz sprawa nie ograniczy się do dyskusji i gorących sporów medialnych. Najpóźniej we wrześniu powinna się odbyć debata sejmowa. Po niej posłowie rozstrzygną, które z projektów zasługują na dalsze prace, a które trafią do kosza. Projektów jest pięć. Trzy mają charakter restrykcyjny, a dwa liberalny. Jest jeszcze szósty – projekt Klubu Lewicy, ale dotyczy on wyłącznie kwestii finansowania in vitro ze środków publicznych.
O tym, że rozpatrzenia sprawy nie da się dłużej odkładać zadecydowało wniesienie do Sejmu przez obywatelski Komitet Inicjatywy Ustawodawczej Contra In Vitro jednego z projektów restrykcyjnych. W przypadku inicjatywy obywatelskiej marszałek Sejmu musi poddać projekt pod pierwsze czytanie w ciągu trzech miesięcy. Wprawdzie projekt ten nie ma większych szans na uchwalenie, bo całkowicie zakazuje in vitro pod karą więzienia, ale stawia rządzącą PO w sytuacji wymagającej jednoznacznych rozstrzygnięć. A tego chyba premier chciał uniknąć i dlatego działania PO przez ostatnie dwa lata były tak niekonsekwentne. Po zapowiedzi minister Kopacz o możliwości finansowania in vitro z budżetu i wywołanej tym burzy medialnej, na szefa zespołu ekspertów w sprawie konwencji bioetycznej premier powołał posła Gowina, znanego konserwatystę.
Rezultat był do przewidzenia. Zespół nie wypracował wspólnego stanowiska. Ale dłużej lawirować się nie da. Pozostaje jednak pytanie, czym się to wszystko zakończy? Przede wszystkim dla par dotkniętych niepłodnością i lekarzy stosujących nowoczesne techniki medycznie wspomaganej prokreacji. Czy w Polsce będzie można stosować metodę in vitro zgodnie z przyjętymi na świecie standardami?
Moim zdaniem nie jest to pewne. Dwa pozostałe restrykcyjne projekty, jeden firmowany przez posła Piechę, a drugi przez posła Gowina, także prowadzą do faktycznej likwidacji in vitro. Różnica między nimi jest taka, że projekt Gowina robi to w jedwabnych rękawiczkach. Nie przewiduje możliwości zamrażania nadliczbowych zarodków, diagnostyki preimplantacyjnej i wprowadza szereg innych ograniczeń. Skutek – istotne pogorszenie w stosunku do tego, co mamy dzisiaj.
Nadzieję na dobre rozwiązania dają dwa projekty liberalne. Jeden przygotowany przez zespół społeczno-ekspercki z udziałem prof. Zielińskiej i prof. Kubickiego, oraz drugi, zapowiadany przez posłankę Kidawę-Błońską. Założenia obu są podobne. Projekt społeczny zakłada możliwość zamrażania zarodków, akredytację ośrodków in vitro oraz pełną zgodność z dyrektywami UE.
Problem w tym, że dla takich rozwiązań może zabraknąć kilku głosów, a konserwatywna większość uzna projekt Gowina za kompromisowy, jako nie tak radykalny, jak Contra In Vitro, a zarazem nie prowadzący do konfliktu z Kościołem, jak projekty liberalne.
W takiej sytuacji najlepiej pozostawić stan obecny. Ostatni ruch będzie jak zwykle należał do premiera. W końcu to on wypuścił dżina z butelki. Czy stanie na wysokości zadania? Już niedługo się przekonamy.

Marek BALICKI

Archiwum