23 września 2009

Bez znieczulenia

Czy czeka nas powtórka z historii i szpitale zaczną się znowu zadłużać? Wszystko wskazuje na to, że tak. Projekt planu finansowego NFZ na rok 2010 przewiduje bowiem zmniejszenie środków na finansowanie lecznictwa szpitalnego, a rząd nie zamierza podjąć jakichkolwiek działań zaradczych. Co więcej, premier wycofał się z ubiegłorocznej deklaracji podwyższenia składki o 1% właśnie w 2010 r.
Premier chyba zapomniał, że w 1998 r. poważnym błędem autorów reformy kas chorych było obniżenie składki z 10% do 7,5%. W efekcie tej decyzji jednym z głównych problemów systemu było jego niedostateczne finansowanie. Sytuację pogorszyły nierozwiązane problemy płacowe. Uchwalona w wyniku protestów pielęgniarskich słynna „ustawa 203” spowodowała kolejne trudności, bo na jej realizację nie przeznaczono odpowiednich środków finansowych. Tymczasem szpitale przyjmowały pacjentów w warunkach tzw. przymusu ustawowego (stany nagłe), niezależnie od limitów określonych w umowach z kasami. Kasy chorych miały za mało pieniędzy, więc za nadwykonania nie płaciły, mimo że szpitale ponosiły koszty tych świadczeń. Szpitale wypłacały także należne ich pracownikom podwyżki, chociaż już generowały deficyt. Rezultatem takiego obrotu spraw mogło być tylko rosnące zadłużenie większości szpitali, i to niezależnie od sprawności ich menedżerów. Karne odsetki i opłaty komornicze zaczęły pochłaniać środki, które powinny być przeznaczone na leczenie. To błędne koło przerwała dopiero ustawa o pomocy publicznej z 2005 r. oraz poprawa sytuacji finansowej NFZ, możliwa dzięki zwiększeniu składki do 9% i wysokiemu wzrostowi gospodarczemu w ostatnich latach.
Wróćmy jednak do dnia dzisiejszego. Pogorszenie stanu gospodarki już odbija się na finansach NFZ, a prognoza na najbliższe lata jest niewesoła. Wpływy ze składek nie rosną, bo zwiększyła się liczba bezrobotnych i przestały rosnąć płace. Mimo że w gospodarce widać już światełko w tunelu, to trudności finansów publicznych będą trwały jeszcze długo. Sytuację ochrony zdrowia komplikuje na dodatek znane zjawisko zwiększenia się zapotrzebowania na usługi zdrowotne w sytuacjach kryzysowych. Dodajmy do tego jeszcze starzenie się społeczeństwa i postęp technologiczny, a także nierozwiązane do końca problemy płacowe. Rezultat może być jeden: bez większych pieniędzy katastrofa finansowa szpitali jest nieuchronna.
Dlatego zwiększenie składki na NFZ uzasadnione skutkami kryzysu gospodarczego byłoby logiczne. W czasach kryzysowych państwa demokratyczne szczególną ochronę zapewniają zwykle takim sektorom, jak służba zdrowia. Dlaczego zatem premier Tusk postąpił na odwrót, a wycofanie się ze swej deklaracji sprzed roku uzasadnił akurat kryzysem gospodarczym? Wszak powinien z powodu kryzysu raczej wzmocnić swoją obietnicę. Przecież szpitale i tak będą musiały leczyć pacjentów, a późniejsze ich oddłużanie kosztuje dużo więcej. Taki błąd może mieć również swą cenę polityczną, jak to było dziesięć lat temu. Dzisiaj można go jeszcze naprawić. Trzeba tylko postępować logicznie.

Marek Balicki

Archiwum