14 grudnia 2009

Bez znieczulenia

W listopadzie minął półmetek rządu PO-PSL. Stał się okazją do podsumowania działań koalicji w różnych dziedzinach życia. Nie pominięto także ochrony zdrowia. Szkoda, że miejscem dokonywania ocen były głównie media, bo z natury rzeczy nadało to im dość spłycony i upolityczniony charakter. Zabrakło merytorycznych debat organizowanych przez niezależne od władzy ośrodki, choć poważnych instytucji pozarządowych zajmujących się sprawami publicznymi jest co najmniej kilka. Nic dziwnego, że rząd wykorzystał sytuację i sam zorganizował wielką dwudniową konferencję podsumowującą. Miała ona profesjonalną oprawę medialną, a przede wszystkim czytelny przekaz i zręczną puentę w postaci zapowiedzi zmian w Konstytucji, która narzuciła treść komentarzy politycznych w kolejnych dniach i skutecznie odwróciła uwagę opinii publicznej od porażek i zaniechań rządu. Celem konferencji było niewątpliwie pochwalenie się rządzących, szczególnie w tych dziedzinach, gdzie sukcesów trudno szukać, a wielu ekspertów zdążyło dać rządowi ocenę niedostateczną.
Chwaleniu się miał służyć przeprowadzony w ramach konferencji panel poświęcony zdrowiu. Już sama lista panelistów, w większości w ten czy inny sposób powiązanych z ministerstwem, pokazywała prawdziwy zamysł organizatorów. Nie dziwi więc, że skupili się oni na wyliczaniu „osiągnięć”. Nielicznych dziennikarzy przysłuchujących się dyskusji zaskoczyli jednak dopiero zadający pytania z sali. Na ogół podczas konferencji zdrowotnych pytania i komentarze uczestników dotyczą spraw trudnych, problemów dotąd nierozwiązanych i mają krytyczny charakter. Tymczasem pytający zaczynali od peanów pod adresem pani minister, w jednym przypadku nawet odczytywanych z kartki. Zamiast debaty mieliśmy wyreżyserowany polityczny talk-show, którego nie powstydziliby się spece od propagandy z lat siedemdziesiątych. A że przebieg panelu był w całości transmitowany przez telewizje informacyjne, marketingowcy polityczni PO mogą odfajkować kolejny sukces. Wszak przede wszystkim chodzi o wizerunek, zwłaszcza gdy o osiągnięcia trudno.
Rząd dość cynicznie wykorzystał fakt, że pamięć społeczna jest wybiórcza w sytuacji, gdy warunki życia większości nie uległy pogorszeniu. Ile osób pamięta dziś, że premier Tusk dwa lata temu powiedział w Sejmie, że „nie można dłużej szantażować lekarzy i pielęgniarek ich poczuciem odpowiedzialności i gotowością do nadzwyczajnych poświęceń”. Kto ma pretensje do rządu, że nie wywiązał się z obietnicy podwyższenia składki zdrowotnej o 1% , danej na zakończenie białego szczytu?
A przecież brak poważnej debaty o przyszłości opieki zdrowotnej i brak perspektywy zwiększania nakładów publicznych na zdrowie sprzyja utrzymaniu status quo, co wobec wyzwań wynikających ze zmian demograficznych po 2010 r. prowadzi nieuchronnie do załamania się systemu. Już w przyszłym roku poczujemy tego przedsmak. Przyjdzie wówczas zapłacić cenę polityczną za dzisiejsze zaniechania. Zgodnie z maksymą: kto nie umie spoglądać daleko, ten blisko ma kłopoty.

Marek Balicki

Archiwum