25 marca 2010

SMS z Krakowa

Dobrze, że zimą – zwłaszcza taką prawdziwą jak w tym roku – nikt Krakowa nie odwiedza. Nikt nie wie zatem, jak miasto brzydnie, jak ciasne uliczki śródmieścia wypełniają się pryzmami brudnego śniegu, jak temperatura powyżej zera zmienia je w błotniste potoki, jak wszystko pogrąża się w niemożności.
Nie brakuje za to księżycowych pomysłów. Oto jacyś radni lansują ideę sporządzenia „Planu Zagospodarowania Błoń”, na które z uporem wpycha się Klub Sportowy Zwierzyniecki posiadający na ich skraju swoją siedzibę. Inni mądrale, zorganizowani w stowarzyszeniu „U Siemachy” chcą wokół Błoń(oczywiście po wewnętrznej stronie) wybudować „ścieżkę aktywności” czyli tor wyścigów na deskorolkach. Dla odmiany na Kazimierzu, poważne biuro projektów przedstawiło, w ramach konkursu na zagospodarowanie placu Wolnica, zamysł pokrycia hektarowej powierzchni placu drewnianą posadzką (na wzór molo w Sopocie). No cóż, w czasie śniegu dzieci się nudzą…
W świecie medycznym odnotować trzeba przede wszystkim niewielki, acz istotny postęp w dziedzinie chorób nowotworowych. Oto otwarto właśnie spory oddział kliniczny onkologii w Szpitalu Uniwersyteckim, który rozwija się dwubiegunowo. Niby powstaje od fundamentów gdzieś daleko, na obrzeżu miasta (w Prokocimiu), a tak naprawdę wciąż rozbudowuje i modernizuje swoje oddziały w samym centrum Krakowa (w zabytkowym kompleksie przy ul. Kopernika). Jest w tym odrobina schizofrenii, charakterystycznej dla całej naszej ochrony zdrowia. Niby wiadomo, co trzeba zrobić, ale na co dzień robi się coś zupełnie innego.
A w Izbie Lekarskiej nowy prezes (Andrzej Matyja) wszczął papierową, jak na razie, rewolucję. Zmienia się wszystko, co można, od godzin funkcjonowania Izby, poprzez regulaminy działania rozmaitych ciał (ORL, prezydium, komisje problemowe itp.), po restrykcyjną politykę finansową motywowaną budową nowej siedziby Delegatury w Przemyślu. Spodziewamy się odzyskać na własność – po uchwaleniu 2 XII 2009 r. nowej ustawy o izbach lekarskich – przynajmniej jednej kamienicy przy ul. Krupniczej, w której OIL zajmując tylko fragment, praktycznie przestała się mieścić. Chomikuje się zatem środki na remont, ale rzecz wcale nie okazuje się łatwa. Ustawa ustawą, a gmina Kraków wcale nie zdradza ochoty do zwrotu nie swojej własności i śle odwołania, gdzie się da. Ile potrwa w tej kwestii mitręga biurokratyczna nie sposób przewidzieć. Może kwartał, może rok, może dłużej. Jest okazja, by się podroczyć z lekarzami. Już zresztą zapowiedziano, iż druga należna Izbie kamienica, położona praktycznie w Rynku Głównym, w ogóle może do lekarzy nie wrócić. W końcu przynosi niezły dochód, więc wara nam od niej.
I tak to u nas jest. Między prawem a bezprawiem rozciąga się ogromna pustynna strefa, po której harcują rzekomi obrońcy sprawiedliwości, w imię niesprawiedliwości. Podobno, wytrawne łódzkie szwaczki potrafiły rozróżniać około 90 odcieni czerni. A cóż dopiero mówić o barwach ochronnych szarości rozciągającej się wokół nas.
I nawet ten promyk sukcesu Adama Małysza w Vancouver, który na chwilę rozświetlił nam polską rzeczywistość, wydaje się nierzeczywisty. Bo właściwie jakim prawem Adam jeszcze może…

Wasz Cyrulik z Rynku Głównego

Archiwum