17 maja 2010

Wybór Prezydenta

Paweł Walewski

Trudno przejść obojętnie wobec niedawnej katastrofy samolotu, na pokładzie którego zginęło tyle powszechnie znanych i szanowanych osób. Takie dramaty wywołują w naszym romantycznym społeczeństwie wyjątkowe poczucie zjednoczenia, co było widać w mediach, na ulicach Warszawy i Krakowa, również w wypowiedziach polityków, którzy wobec tragicznej śmierci ich kolegów i koleżanek stali się nagle tak maluczcy i zupełnie zagubieni. Czy ten wstrząs może nas jednak czegoś nauczyć? Czy polskie życie polityczne, w tym także debatę wokół ochrony zdrowia, czeka teraz nowe otwarcie? Pewnie w wielu komentarzach i rozmowach pojawiają się dziś te same pytania, bo po niezliczonych, obserwowanych z niesmakiem partyjnych swarach i kompromitujących wypowiedziach, widać dobitnie, jak nic one nie znaczą wobec ludzkiego losu. Emocje, które tak dobrze sprzedają się w mediach, stały się nieistotne – ale na jak długo? Czy codzienny język polityków, który znamy z brutalnych ataków na Ministerstwo Zdrowia i wzajemnie – na opozycję, teraz przycichnie, stanie się bardziej elegancki, zmusi wszystkie strony do cichego rachunku sumienia?
Spór – także o kształt ochrony zdrowia – jest wpisany w demokrację, ale nie może być robieniem czegoś na złość. A z tym mieliśmy ostatnio coraz częściej do czynienia. Byle głośniej, byle moje było na wierzchu. Te polityczne swary w sejmowej komisji zdrowia, stały się w pewnym momencie nie do wytrzymania, choć ci sami dziennikarze, którzy relacjonowali w tygodniu żałoby narodowej tansmisję pożegnania prezydenckiej pary, sami wcześniej zajęci byli napuszczaniem na siebie polityków, bez litości dla widzów konfrontowali ich ze sobą, tracąc nierzadko z pola widzenia sens sporu. Także o przyszłość ochrony zdrowia, gdzie naprzeciw siebie stanęli obóz prezydencki i rząd, przywiązani do całkowicie odmiennych wizji systemu. Nie potrafię uwolnić się od myśli, że wiele osób, które do niedawna zażarcie występowały przeciwko sobie – dziś już między nami nie ma, ale z tej tragicznej perspektywy widać, że ich swary ani o milimetr nie przybliżyły nas do rozwiązania jakiegokolwiek problemu. Czy było więc warto ze sobą walczyć?
Tegoroczna kampania prezydencka w dużej mierze miała być poświęcona kwestiom zdrowotnym, bo to przecież zawsze jest dziedzina, na której można zbić polityczny kapitał. Jak pokazały ostatnie lata, podpis prezydencki jest niezwykle istotny w procesie legislacyjnym, a bez niego każda decyzja rządu traci na znaczeniu – dlatego w odróżnieniu od wyborów samorządowych, właśnie wybór głowy państwa determinuje w dużej mierze przyszłość reform dotyczących ochrony zdrowia. Jak zatem będzie wyglądała ta z konieczności krótka i intensywna kampania? Chciałbym, by znów nie były to niepotrzebne igrzyska. Powaga i argumenty w polityce zdrowotnej mają sens nie tylko dlatego, że dotyczą każdego obywatela – one po prostu czemuś służą. Tej świadomości boleśnie ostatnio brakowało.

Autor jest publicystą „Polityki”

Archiwum