15 lutego 2011

Wiedza, pieniądze i organizacja

Z prof. dr. hab.
Tadeuszem Pieńkowskim,
kierownikiem Kliniki Nowotworów Piersi
i Chirurgii Rekonstrukcyjnej Centrum Onkologii – Instytutu
im. Marii Skłodowskiej-Curie
w Warszawie, prezesem Polskiego Towarzystwa
do Badań nad Rakiem Piersi, rozmawia Anna Mazurkiewicz

Został Pan prezydentem-elektem Międzynarodowego Stowarzyszenia Senologicznego SIS*. Czym zajmuje się to stowarzyszenie?
Celem nadrzędnym i misją Stowarzyszenia jest działanie na rzecz tworzenia klinik narządowych dedykowanych diagnostyce i leczeniu raka piersi. I dalej – propagowanie nowoczesnych metod diagnostyki i leczenia raka piersi, prowadzenie działań edukacyjnych skierowanych zarówno do środowiska medycznego, jak i osób niebędących lekarzami.

Czy tworzenie klinik narządowych jest właśnie jednym z tych oczekiwanych remediów na raka?
Istnieje na ten temat bogata literatura. Chorzy leczeni w takich ośrodkach mają znacznie lepsze wyniki leczenia od pacjentów leczonych „w rozproszeniu”, czyli gdy są oni referowani z jednego ośrodka do drugiego.

To znaczy odsyłani od Annasza do Kajfasza?
Ważne jest skrócenie drogi do kolejnych konsultantów, łatwiej wtedy o ustalenie wspólnych poglądów diagnostycznych i wypracowanie właściwej decyzji. Pacjent także czuje się traktowany podmiotowo. Tworzenie klinik narządowych, w których kompleksowo diagnozuje się i leczy raka piersi, jeszcze w dodatku w powiązaniu z działaniami skriningowymi, propaguje Parlament Europejski. Kraje Unii Europejskiej są zobowiązane do utworzenia takich klinik do roku 2016.
No dobrze, a ile mamy takich klinik w Polsce?
Jedną! Tu właśnie, na warszawskim Ursynowie. Gorzej, że właśnie przygotowywane są duże zmiany organizacyjne w Centrum Onkologii – reforma i zmiana struktury organizacyjnej, która ma na celu odejście od klinik narządowych. Argument jest taki, że NFZ stawia swoje wymagania, a kliniki narządowe są z nimi niezgodne. Coraz więcej działań jest podejmowanych dlatego, że NFZ stawia swoje wymogi i w sumie jest tak, jak powiedział kiedyś dr Kazimierz Drosik: my nie leczymy chorych, tylko realizujemy zalecenia Narodowego Funduszu Zdrowia.

Czy w przypadku organizowania klinik narządowych Unia Europejska może coś nam nakazać?
Nie, ponieważ jest to tylko zalecenie. Tyle, że jakoś to „zalecenie” jest w innych krajach realizowane.

Naprawdę pod względem onkologicznym ciągniemy się w ogonie Europy?
Tak właśnie jest i nie ma co tego ukrywać. Chociaż nakłady na onkologię w ciągu ostatnich lat znacznie wzrosły, to i tak są najniższe w Europie. Za nami jest wprawdzie Bułgaria, ale już nie ma co mówić o krajach, z którymi chcielibyśmy się porównywać, takich jak Francja, Niemcy czy kraje skandynawskie.
W rankingach finansowych i organizacyjnych wyprzedzają nas Słowacja, Czechy, Węgry, nie mówiąc o Słowenii czy, lada chwila, o Chorwacji.

Rocznie w Polsce na raka piersi zachorowuje ponad 15 tys. kobiet, umiera ponad 5 tysięcy. Dla mnie to dużo, bo w tych piętnastu tysiącach byłam i ja, a wśród tych pięciu moja koleżanka dziennikarka z redakcji.
Zapadalność na raka piersi w Polsce określana jest jako średnia, ale rośnie i będzie się zwiększać z całego szeregu powodów cywilizacyjno-demograficznych, których nie jesteśmy w stanie modyfikować. Wystarczy wymienić tu starzenie się populacji, spadek dzietności, późne rodzenie pierwszego dziecka, dodam do tego jeszcze nadwagę. Są to, jeszcze raz podkreślę, czynniki niemożliwe lub trudne do modyfikacji. Zapadalność na raka piersi w Polsce jest trzy razy mniejsza w porównaniu np. do Szwecji czy Wielkiej Brytanii. Jeśli zaś chodzi o umieralność, to udało się uzyskać stabilizację i to jest korzystne zjawisko, ponieważ przy wzroście zapadalności współczynniki umieralności nie rosną. Ale my, onkolodzy, chcielibyśmy, żeby zaczęły spadać! To z kolei związane jest z trzema czynnikami: wiedzą, pieniędzmi i organizacją. I tu wracamy do punktu wyjścia, czyli tworzenia klinik narządowych.

Objął Pan Profesor prestiżowe stanowisko. Czy zakłada Pan, że to się jakoś przełoży na działania związane z walką z rakiem piersi w Polsce?
Bezpośrednio – nie przypuszczam.
Z tego tytułu może się u nas odbyć światowy kongres, który zwróci uwagę na problematyką związaną z diagnostyką i leczeniem chorych na raka piersi, co pomoże w nagłośnieniu problemu.

* SIS (Senologyc International Society)

Archiwum