20 grudnia 2011

NFZ – moja miłość

Jerzy Borowicz

NFZ jest przyjacielem lekarza. O tym wie każde dziecko. Dziwię się, że lekarze tego nie doceniają. Masowo protestują przeciwko ostatniej inicjatywie NFZ dotyczącej wypisywania recept refundowanych, zgodności rozpoznań lekarskich z treścią recept i ilością zapisywanych leków refundowanych. Dziwi mnie to, że lekarze chcą być mądrzejsi od urzędników NFZ. Toteż uważam za słuszne karać takich lekarzy wysokimi karami finansowymi, a pieniądze w ten sposób uzyskane przeznaczyć na modernizację siedzib NFZ. A już wypisywanie leków na własny użytek lekarza i jego rodziny (sprawa ta na pewno wypłynie) uważam za czyn przestępczy.
Za czasów komuny wystąpiłem z pytaniem na ten temat do dyrektora profilaktyki i lecznictwa Ministerstwa Zdrowia i Opieki Społecznej dr. Bronisława Saldaka i otrzymałem odpowiedź, w której m.in. napisano: „…lekarze społecznych zakładów służby zdrowia udzielający bezpośrednio usługi ubezpieczonym i innym osobom uprawnionym mają do dyspozycji bloczki recepturowe (…) mając do dyspozycji recepty, mogą z nich również korzystać dla własnego użytku bądź dla użytku rodziny”, podpisano: Naczelnik Wydziału dr med. Sz. Kozłowski. Wniosek z tego taki, że wredna komuna szła lekarzom na rękę. Ale wypisywanie recept na własny użytek to pikuś w porównaniu z tym, jakie głupoty według NFZ może wyczyniać lekarz, wystawiając receptę.
Uważam za słuszną weryfikację umiejętności lekarza przez aptekarza i urzędnika NFZ. Jak podała „GW” z 3 grudnia 2011 r.: „Lekarzom nie podoba się też, że ustawa pozwala urzędnikom NFZ dowolnie oceniać, czy na recepcie znalazły się właściwe dla pacjenta leki, i na tej podstawie nakładać na nich kary finansowe…”.
Postanowiłem, że od dzisiaj receptę, którą napisałem na leki dla siebie i żony, będę pokazywać panu Rysiowi, który sprząta klatkę schodową w moim domu, aby ocenił zasadność wypisanych na niej leków. Już tak raz zrobiłem. Pan Rysio fachowym okiem sprzątacza spojrzał na receptę i orzekł: – Panie doktorze, recepta jest OK! Teraz z czystym sumieniem i spokojem mogę iść do apteki, zastanawiam się tylko, po jaką cholerę były mi studia lekarskie?
Aby wzmóc kontrolę w temacie recepty, proponuję, aby przed każdą apteką postawić detektywa w szarym płaszczu z podniesionym kołnierzem, w pilśniowym kapeluszu i ciemnych okularach, który „na nosa” oceniałby, czy wchodzący do apteki ma prawidłowo wypisaną receptę. Ponadto w każdej aptece powinien warować specjalnie wyszkolony pies, który bezbłędnie rozpoznałby oszusta z nieprawidłową receptą. Pacjent – oszust podchodzący do okienka i podający receptę dodatkowo się poci, nerwowo rozgląda dokoła i wydziela feromony, co pies natychmiast wyczuje. Aptekarz natomiast powinien powiadomić najbliższy oddział NFZ, który lekarza, autora recepty, i pacjenta odpowiednio finansowo ukarze, a pieniądze w ten sposób uzyskane należy przekazać na konto prezesa NFZ.

Archiwum