5 kwietnia 2012

Kłopoty z wolnością słowa

Janina Jankowska

W naszym Sejmie nazbyt często padają słowa i zwroty mało parlamentarne. Jednak kiedy zatroskana tym stanem rzeczy pani marszałek Ewa Kopacz zaproponowała wprowadzenie kar pieniężnych, nie spotkała się z entuzjazmem. Właściwie, do kogo adresowana była jej troska? Poseł Stefan Niesiołowski nie miał sobie nic do zarzucenia. Podobnie nikt z lewej ani prawej strony ław sejmowych. Owszem, sugerowano podniesienie standardów, ale kto ma wyznaczać linię ich przekroczenia? Komisja Etyki opracuje cennik? Poza tym wizja kary tak dotkliwej jak uszczuplenie zawartości kieszeni siłą rzeczy ograniczy swobodę poselskiej wypowiedzi, a więc wolność słowa.
Właśnie, wolność słowa. Z tym pojęciem mamy ostatnio w Stowarzyszeniu Wolnego Słowa pewne problemy. Dawniej, w czasach słusznie minionych, dobrze znanych naszym członkom, wszystko było proste. Cenzura tłamsiła wolność słowa. Myśmy łamali monopol informacyjny, drukując w podziemiu pisma i książki zakazane. Niektórzy koledzy uważają, że to była walka o wolne słowo dla wszystkich, nawet dla głoszących poglądy, z którymi się ci koledzy nie zgadzają. Na tym ich zdaniem polega zdobycz demokracji otwierającej się na wszystkie społeczne myśli, słowem pluralizm. Inni członkowie SWS, i to dosyć spora grupa, pewnych poglądów nie akceptują, zatem nie zauważają, gdy głoszący je mają problemy z dostępem do tych czy innych mediów. Odwrotnie, chętnie szukaliby w obowiązujących procedurach takich, które całkowicie by te niemiłe ich uszom poglądy uciszyły.
Myślę, że podobnie jest w całym polskim narodzie. Wolność wolnością, a racja musi być po naszej stronie. Rozumiem, że politycy w związku z odmiennymi poglądami biorą się za głowy. To ich prawo. Martwi mnie jednak, gdy przed ukazaniem się książki naukowej intelektualiści i rozmaici twórcy, autorytety, piszą listy protestacyjne przeciwko ukazaniu się danej publikacji. Jakbyśmy zapomnieli, że istnieje sztuka debaty na argumenty, że można wykazać, iż ktoś mija się z prawdą w tym i tym miejscu, a na to jest taki i taki dowód. Kto dziś pamięta słowa Jacka Kuronia, „różnijmy się pięknie”.
Decyzja KRRiT o nieprzyznaniu TV Trwam miejsca na pierwszym multipleksie opiera się na argumentach sprowadzających się do „braku wiarygodności finansowej”. Od strony formalnej dokumenty oceni sąd. Ale czy naprawdę chodzi o zabezpieczenia finansowe? Potentat, twórca imperium medialnego, prowadzący (mimo wycofania dotacji z UE) wiercenia w poszukiwaniu źródeł termalnych, nie utrzyma TV Trwam na multipleksie? Wolne żarty. Szuka się uchybień w dokumentach, a te w każdym przedsiębiorstwie „skrupulatny” polski urzędnik znajdzie. Jeśli tylko zechce. Żeby było jasne, irytuje mnie bardzo język wypowiedzi publicznych o. Tadeusza Rydzyka i sposób prowadzenia niektórych programów publicystycznych TV Trwam. Jednak uważam, że organizacja, do której należę – Stowarzyszenie Wolnego Słowa – winna zabrać głos w tej sprawie. Dlaczego?
Ponieważ twierdzę, że TV Trwam powinna znaleźć się na pierwszym multipleksie. 30 proc. naszego społeczeństwa te programy odpowiadają, a 90 proc. ich zawartości treściowej adresowanych jest do ludzi samotnych, chorych, niepełnosprawnych i odrzuconych. Wreszcie ludzi wierzących, którym TV Trwam oferuje modlitwy i programy religijne, msze święte, apele jasnogórskie, relacje z wydarzeń z życia Kościoła itp. Nimi nie interesuje się żadna telewizja, włącznie z publiczną, gdzie zlikwidowano programy dla niepełnosprawnych i chorych. 10 proc. programu TV Trwam to informacja i publicystyka jednostronna, której osobiście nie lubię, ale ma prawo zaistnieć, skoro pozostałe telewizje (TVP, TVP Info, TVN, Polsat, Puls, Superstacja) prezentują podobne do siebie punkty widzenia. Tym samym się zachwycają i to samo krytykują, ci sami ludzie pojawiają się w tych wszystkich programach. TV Trwam to inny świat, który także w Polsce realnie istnieje. Ma prawo do nowych technologii. Specjaliści wiedzą, że bez uzyskania miejsca na pierwszym multipleksie – bezpłatnym dla odbiorców – TV Trwam w obecnym systemie nadawania wraz z wejściem multipleksu będzie się gwałtownie kurczyła. Obiecanki startu do następnych są mydleniem oczu. Powstanie pierwszego multipleksu nie obciąży odbiorców dodatkowymi kosztami. Dlatego tak ważne jest, żeby tych cennych miejsc nie zajęła głównie mało wyrafinowana rozrywka (PoloTV – łatwo sprawdzić), obca ludziom starym, chorym, mającym potrzeby religijne. Chodzi o pluralizm, podstawę demokracji.
TV Trwam nie przyznano miejsca na multipleksie ze względów politycznych. Nie podobają się poglądy o. Rydzyka. Mnie też się nie podobają, ale w kraju demokratycznym ma prawo do miejsca na ich głoszenie. Walczyliśmy o wolność słowa czy nie? O wolność do wygłaszania poglądów także takich, z którymi się nie zgadzamy.

Archiwum