3 czerwca 2012

Dr med. Antoni Ostaszewski (1896-1946) Lekarz – żołnierz – społecznik

Antoni Ostaszewski urodził się w Piotrkowie Trybunalskim 26 czerwca 1896 r. Jego ojciec Władysław (1851-1935), herbu Ostoja, był zmuszony do sprzedaży majątku Piekary w gminie Woźniki, wówczas w guberni piotrkowskiej, i przeniósł się do Piotrkowa Trybunalskiego. Ożenił się z Anielą z domu Szmitt, córką właściciela majątku Owczary w Stobnicy koło Sulejowa. Zatrudniono go, ze względu na wykształcenie techniczne, jako maszynistę na kolei. Zgodnie z ówczesnym zwyczajem, prowadząc pociągi, nosił białe rękawiczki.
Władysław i Aniela mieli 14 dzieci. Przeżywały tylko córki, synowie albo rodzili się martwi, albo umierali po urodzeniu. Dlatego Antoni został zaraz po urodzeniu oddany pod opiekę św. Antoniemu Padewskiemu i do 7. roku życia chodził w brązowym ubranku. W Piotrkowie ukończył prywatne Gimnazjum im. Bolesława Chrobrego. W 1915 r. udało mu się dostać na Uniwersytet Jagielloński w Krakowie, gdzie rozpoczął studia medyczne. Były to dla niego ciężkie lata. Ojca Rosjanie ewakuowali w głąb Rosji, matka pozostała z młodszym rodzeństwem sama i potrzebowała pomocy. Na studiach wyróżniał się zdolnościami, szczególnie w dziedzinie chemii. Prof. Leon Marchlewski, polski biochemik, zwrócił na niego uwagę i polecał go jako korepetytora. Antoniego pasjonowała praca społeczna. Zaangażował się w działalność Komitetu Opiekuńczego pod przewodnictwem biskupa Sapiehy, którego celem była opieka nad ubogimi mieszkańcami Podhala i obecnych Bieszczad. Tamtejszą ludność dziesiątkowały epidemie tyfusu.
Z młodzieńczym zapałem rzucił się w wir tej pracy. Jeżdżąc furmanką chłopską, często chodząc pieszo, szczepił przeciwdurową szczepionką biedaków. Była to ciężka praca pionierska, pełna poświęcenia i trudu.
Antoni Ostaszewski był rozkochany w historii naszego kraju, tradycji żołnierskiej, w jego rodzinie bardzo żywej, gdyż dziadkowie walczyli w powstaniach w 1830 i 1863 r. Najulubieńszą jego lekturę stanowiły powieści historyczne, w szczególności „Trylogia” Sienkiewicza.
Podczas kolejnych ferii poznał w domu rodzinnym płk. Władysława Sikorskiego, który był bardzo zaprzyjaźniony z domem Ostaszewskich. Późniejszy generał, w latach 1914-1916 szef Departamentu Wojskowego NKN w Piotrkowie Trybunalskim, po pewnym czasie, poznawszy osobowość młodego Ostaszewskiego, poradził mu, aby ukończył medycynę jako wojskowy. Antek wstąpił na ochotnika do Wojska Polskiego. Był to rok 1918. Jako student medycyny, pełnił funkcję lekarza batalionowego w 26. i 49. p.p., a jednocześnie lekarza na Oddziale Zakaźnym w Szpitalu św. Trójcy w Piotrkowie.

W 1921 r. wrócił do Krakowa, by ukończyć przerwane studia medyczne. Razem z dr. Tadeuszem Boyem-Żeleńskim zorganizowali Stację „Kropla mleka” dla kobiet, którym brakowało pokarmu. Przed ostatnim egzaminem dyplomowym w 1924 r. został wezwany do objęcia stanowiska lekarza w dywizjonie samochodowym w Grodnie. Równocześnie pracował w Szpitalu Okręgowym na Oddziale Wewnętrznym. Tam też powrócił do pracy społecznej, organizując obozy harcerskie i przysposobienia wojskowego.
W marcu 1926 r. otrzymał dyplom doktora wszech nauk lekarskich na Uniwersytecie Jagiellońskim i z powodu złego stanu zdrowia zwolnił się z wojska. Zamieszkał na Górnym Śląsku, którym bardzo się interesował. Śląsk, mimo silnej germanizacji, nigdy nie przestał być polski, a górnicy, dla których pracował w ambulatorium, w tzw. Kasie Brackiej, stali mu się bardzo bliscy. Darzyli go sympatią i zaufaniem, był ich przyjacielem.
Jednak Ministerstwo Spraw Wojskowych upomniało się znów o dr. Ostaszewskiego. Mianowano go lekarzem Pułku Strzelców Podhalańskich w Cieszynie, jednocześnie był ordynatorem Oddziału Noworodków w tamtejszym Wojewódzkim Szpitalu. Długie lata spędzone w Cieszynie wypełnione były ciężką pracą zawodową i bardzo aktywną działalnością w Związku Ziem Zachodnich. Współpracował tam z gen. Józefem Kustroniem.
Antoni Ostaszewski był bardzo cenionym lekarzem pediatrą. Sam nie miał dzieci. Był żonaty z Emilią Dubicką, którą znał jeszcze z Piotrkowa.
Był człowiekiem o ujmującej powierzchowności, pogodnym, przyjacielskim, serdecznym, uczynnym. Powszechnie lubiany, zżyty z gronem kolegów oficerów. Interesował się taktyką, strategią i grami wojennymi, w których brał czynny udział. W 1936 r. został awansowany do stopnia majora.
W 1937 r. ukończył półroczny kurs szefów sanitarnych przy Wyższej Szkole Wojennej w Warszawie, kierowanej przez gen. Tadeusza Kutrzebę. Wyższa Szkoła Wojenna posiadała rozmaite służby, m.in. służbę zdrowia, kierowaną przez płk. Stanisława Orlewicza. Uczelnia nadawała stopień oficera dyplomowanego. Bywał wtedy na ul. Filtrowej u swego brata, a mojego ojca – Jana. Bawił się ze mną, pięcioletnią dziewczynką, zawsze wesoły i skory do psot.

***

W kampanii wojennej 1939 r. brał udział w stopniu majora, jako szef sanitarny 21. Dywizji Piechoty Górskiej. Przeżył z nią całą kampanię wojenną. Wrzesień to piękna karta jego życia. W czasie walk, jakie toczyła 21. DPG, dr mjr Ostaszewski ratował rannych z największym poświęceniem i odwagą. W ciężkim boju 15 września 1939 r., pod Dzikowem-Głuszycami, gdzie główny punkt opatrunkowy mieścił się w szkole w Dzikowie Starym, pod huraganowym ogniem artylerii niemieckiej, pod bombami hitlerowskiej Luftwaffe, która nie honorowała znaków Czerwonego Krzyża, dr Ostaszewski zakładał opatrunki, uspokajał rannych, ratował życie. Zyskał ogromne uznanie i opinię bardzo dzielnego i ofiarnego oficera lekarza. 16 września 1939 r., około godziny 14, opatrywał śmiertelnie rannego dowódcę dywizji gen. Józefa Kustronia.
Dywizja została rozbita. Mjr dr Antoni Ostaszewski dostał się do niewoli niemieckiej. Trafił do obozu zlokalizowanego gdzieś za Sanem. W październiku, z powodu złego stanu zdrowia, uzyskał od władz niemieckich zwolnienie. Odszukał żonę u przyjaciół w Staszowie i postanowił wrócić do rodzinnego Piotrkowa, sądząc, że tu będzie mu łatwiej podjąć pracę i walkę. Znalazł mieszkanie, otworzył gabinet. Pracował w Polskim Czerwonym Krzyżu, Ubezpieczalni Społecznej i w Szpitalu św. Trójcy na Oddziale Zakaźnym. Szczególną opieką otaczał rodziny wojskowe. Wrażliwy na cierpienia ludzkie, głęboko humanitarny, bezinteresownie leczył biedotę piotrkowską, często zostawiając dla leczonych maluchów pieniądze na lekarstwa czy żywność. Udzielał pomocy lekarskiej Żydom, a codziennymi gośćmi w jego domu były dzieci żydowskie, które dokarmiali z żoną. Groziła za to kara śmierci. Jeszcze w grudniu 1939 r. nawiązał kontakt ze Związkiem Walki Zbrojnej i został mianowany pierwszym komendantem Piotrkowa Trybunalskiego. W marcu 1940 r. przekazał tę funkcję następcy, a sam został szefem sanitarnym obwodu piotrkowskiego. Organizował służbę sanitarną lekarzy i pielęgniarek do tej tajnej pracy, piątki konspiracyjne, kolportaż prasy podziemnej dostarczanej z Warszawy, pracę wywiadowczą.
Miał ścisły kontakt z grupami kolejarzy realizującymi mały sabotaż. Były to początki konspiracji. W latach narastania terroru hitlerowskiego w Polsce dr Ostaszewski często powtarzał: „Nil desperandum” – przetrzymamy, zwyciężymy. 2 listopada 1942 r. został aresztowany wraz z żoną przez piotrkowskie gestapo. W czasie śledztwa gestapowcy połamali mu wszystkie palce u rąk i stóp, ale nikogo nie wydał. Przewieziono ich oboje do obozu na Majdanku. Według relacji prof. Romualda Sztaby, chirurga dziecięcego, który w tym czasie również przebywał w obozie, Antoni gromadził wokół siebie młodych lekarzy, dodając im otuchy i sił do przetrwania i zachowania godności lekarza. Pracował tam jako lekarz na tzw. polu jeńców radzieckich. Współpracował z dr. Stanisławem Konopką, prof. M. Michałowiczem, dr. Nowakiem i innymi. Jak zawsze uczynny, koleżeński, spełniał swoje obowiązki lekarskie z całym poświęceniem i oddaniem wobec współwięźniów.

W 1943 r. wywieziony z Majdanka w obozowym pasiaku, przechodził kolejne kacety: Gross-Rosen, Oranienburg, Sachsenhausen. Pracował jako drwal, cieśla, w kamieniołomach, przy budowie dróg. Wieczorami, gdy inni towarzysze niedoli obozowej korzystali z krótkiego odpoczynku, on udzielał pomocy lekarskiej potrzebującym. W Sachsenhausen jakiś czas pracował w ambulatorium obozowym z innymi polskimi lekarzami: prof. Bruecknerem z Bydgoszczy, dr. Olkiem z Poznania, dr. Stanisławem Korbotiukiem. Tam zetknął się z kolegą szkolnym z piotrkowskiego gimnazjum, doprowadzanym od czasu do czasu do ambulatorium gen. Stefanem Roweckim ps. Grot, który cierpiał na potworne bóle związane z przewodem pokarmowym.
Dr. Ostaszewskiemu dane było jednak doczekać końca wojny, wrócić po wielu tygodniach przedzierania się do umiłowanej ojczyzny, do domu, do Piotrkowa, dokąd już wcześniej wróciła żona, w maju 1945 r. Udało im się odzyskać mieszkanie i dr Ostaszewski od razu podjął pracę lekarską w oddziale PCK i w Ubezpieczalni Społecznej, wznowił praktykę prywatną.
Znów jak dawniej leczył i pomagał najbiedniejszym, pozostawiając pieniądze na lekarstwa. Pracował bardzo intensywnie, ale znajdował jeszcze czas, aby spotykać się z siostrami, bratem, bratanicą, czyli ze mną. Zachował pogodę ducha, sypał żartami, przeżycia wojenne obracał w anegdoty. Pamiętam święta Bożego Narodzenia 1945 r., gdy u nich w domu prawie cała rodzina zasiadła do stołu wigilijnego. Zgodnie z tradycją było 12 potraw, w tym szczupak w galarecie, barszcz czerwony z uszkami, kapusta z grzybami, karp smażony i kasza jaglana, kutia, mleczko makowe, kompot z suszu i jeszcze inne specjały. W rodzinie Ostaszewskich istniała tradycja, że w czasie Wigilii nie wolno się podnosić od stołu, bo ten, kto się podniesie, w następnym roku umrze. Stryj Antek zaczął się śmiać, wstając po zapałki, aby zapalić papierosa i powiedział: – Przez wszystkie lata obozowe chodziłem w czasie organizowanych Wigilii i jakoś jestem z wami, więc i teraz wstanę.
13 czerwca 1946 r., w dniu imienin, zespół pracowników piotrkowskiego oddziału Ubezpieczalni Społecznej przygotował mu wierszowaną laurkę, która kończyła się następująco:

„Żyj nam Panie Doktorze
I błogosław Ci Boże
Przez lat długie zagony –
I wspominaj te strony,
Gdzie Ci wszyscy są radzi,
Choć nikomu nie kadzisz –
I niech Święty Antoni
Wszystkie smutki przegoni,
Byś mógł z nami – to powiem –
Naczelnego pić zdrowie!”.

W początku lipca 1946 r. dr Ostaszewski wybrał się z żoną na urlop, jechali jakimś rozklekotanym autobusem. Zasłabł. Nie było pomocy. Wycieńczony, wyniszczony organizm nie wytrzymał trudów podróży, przeżyć obozowych. Wielu członków rodziny cierpiało na chorobę lokomocyjną. Zmarł na zawał mięśnia sercowego 6 lipca 1946 r.
Brat przewiózł go do Piotrkowa Trybunalskiego. Doktor został pochowany na Starym Cmentarzu przy ul. Cmentarnej. Za Jego trumną szło ok. 5 tys. ludzi.
Był lekarzem z powołania, żołnierzem z zamiłowania, społecznikiem z potrzeby serca, ale nade wszystko Polakiem, gorącym patriotą, miłującym swoją ziemię ojczystą ponad wszystko. Odszedł za wcześnie.
Odznaczony Krzyżem Walecznych, Złotym Krzyżem Zasługi, Medalem Niepodległości i – za kampanię wrześniową – Virtuti Militari V klasy. Krzyż ten wmurowany jest w tablicę poświęconą Jego pamięci w kościele Panien Dominikanek przy ul. Rycerskiej w Piotrkowie Trybunalskim.
Po otrzymaniu dyplomu przyrzekłam sobie nad Jego grobem, że w pracy zawodowej będę Go naśladować.

oprac. Ewa Dobrowolska

W imieniu Rodziny prof. Stanisława Pokrzywnickiego, jak również środowiska anestezjologów, które znało Profesora, pragnę bardzo podziękować za artykuł „Wojna, miłość i anestezjologia”, który ukazał się w 4 numerze „Pulsu”. Artykuł był nie tylko wzruszający, ale również dał okazję młodemu pokoleniu lekarzy do poznania historii anestezjologii.
Prof. dr hab. med. Zbigniew Rybicki

Archiwum