25 października 2014

Brak szacunku

Z Ireną Lipowicz, rzecznikiem praw obywatelskich, rozmawiają Kamilla Gębska i Bartłomiej Leśniewski.

(…) Jak często interweniuje pani w sprawach dotyczących ochrony zdrowia?
Tylko w 2014 r. skierowaliśmy 20 tzw. wniosków generalnych, czyli adresowanych do ministra zdrowia lub do prezesa NFZ, lecz to jedynie wierzchołek góry lodowej. Mamy kilka, jeśli nie kilkanaście razy więcej wniosków dotyczących konkretnych szpitali, pacjentów, przychodni, oddziałów NFZ. W 2011 r. takich wystąpień odnotowaliśmy 740, w 2012 – już 1011. To mnóstwo spraw, za którymi stoją często ludzkie tragedie. Człowiek, którego dotknęła choroba lub śmierć bliskiej osoby, staje niejednokrotnie przed murem urzędniczej obojętności, arogancji lokalnej władzy lub beztroski podmiotu leczniczego.

Na przykład? Co pani najmocniej utkwiło w pamięci? Co uznaje pani za symptomatyczne?
Symptomatyczne? Dostęp do informacji medycznej. Opowiem na konkretnym przykładzie: pacjent w stanie zagrożenia życia trafił do jednego ze szpitali. Dopóki był świadomy, wyraził zgodę na przekazanie dokumentacji medycznej rodzinie. Placówka jednak zdecydowała, że nie jest w stanie pomóc mu tak dobrze jak inny, pobliski szpital, wyposażony w lepszy sprzęt, dysponujący bardziej wyspecjalizowaną kadrą. Chorego, już nieprzytomnego, przewieziono do tego drugiego szpitala, gdzie niestety zmarł. Rodzina zgłosiła się po dokumentację. I cóż się okazało? W szpitalu oświadczono, że nie będzie się honorować oświadczenia złożonego w poprzedniej placówce, bo liczą się wyłącznie oświadczenia wydane we własnej jednostce. A jak pacjent mógł je złożyć, skoro trafił do szpitala nieprzytomny? Powinna obowiązywać zasada, że skoro chory raz dał zgodę rodzinie na wgląd w dokumentację, obowiązuje ona we wszystkich jednostkach. Przekonanie władz szpitala do tej oczywistej zasady zajęło nam sporo czasu.

Dostęp do informacji medycznej to duży problem?
Jeden z najpoważniejszych. Szpitale udostępniają dane bardzo niechętnie. Niedawno mieliśmy duże trudności z interwencją w sprawie odmówienia ojcu dostępu do dokumentacji syna, który zmarł w szpitalu na sepsę. Znowu przekonanie szpitala, że nie ma racji, wymagało od nas sporo pracy. A ile podobnych spraw kończy się niepowodzeniem dlatego, że dotknięta tragedią rodzina nie ma już sił dochodzić swoich praw w sądzie lub choćby prosić o pomoc innych instytucji?

Mówiliśmy dotychczas o Ministerstwie Zdrowia. Czy Narodowy Fundusz Zdrowia wypada na jego tle lepiej?
Daleka jestem od podobnych ocen, nie chcę zresztą porównywać tych instytucji. Ale skoro pytają państwo o konkretne przypadki – mocno zapadła mi w pamięć kuriozalna sprawa Centrum Onkologii w Bydgoszczy, będącego przez długi czas w konflikcie z miejscowym oddziałem NFZ. Szpital udzielał świadczeń ratujących życie – w onkologii to rzecz nietrudna do udowodnienia. Wystawiał więc NFZ rachunki za tzw. nadwykonania. Fundusz wzbraniał się przed płaceniem, toczyły się sprawy sądowe, batalie prawne. W pewnym momencie NFZ wymyślił niegodny naszym zdaniem trik. W Centrum Onkologii działa elektroniczna dokumentacja medyczna (EDM). Fundusz zażądał, aby centrum wydrukowało jej wszystkie rekordy. Placówka obliczyła, że koszt takiej operacji wyniósłby około 1,5 mln zł. Horrendalnie duża kwota wydana niepotrzebnie, bo EDM stanowi wystarczająco mocny dowód sądowy, równoprawny z drukowanym dokumentem. Trzeba było interweniować. Naszym zdaniem instytucja publiczna, a taką jest NFZ, nie powinna w sporach uciekać się do podobnych trików prawnych. Skończyło się na tym, że sąd zaproponował rozpatrywanie losowo wybranych dokumentów EDM. I w każdym wypadku potwierdził racje Centrum Onkologii.

Narodowy Fundusz Zdrowia stawia też coraz to nowe warunki zaostrzające reguły obowiązujące w ochronie zdrowia. Czy słusznie?
Nie mogę oceniać całej polityki NFZ, ale wiele tych warunków jest co najmniej mocno wątpliwych. Ostatni przykład to premiowanie w opiece długoterminowej firm i instytucji posiadających certyfikat ISO. Nie do końca jesteśmy pewni, na ile owa norma jest przydatna w tego rodzaju działalności. Natomiast w wyraźnym preferowaniu firm i instytucji z ISO widzimy zagrożenie dla całego polskiego ruchu hospicyjnego. Ten ruch opiera się przecież nie tylko na pieniądzach płatnika, lecz także na działalności społecznej, charytatywnej. Nierzadko pielęgniarka domowa pojawia się w domu pacjenta, by „udzielić mu świadczenia” opłacanego przez NFZ, lecz także z pomocą materialną czy rzeczową, wykraczającą poza granice kontraktu, a mieszczącą się w zakresie opieki hospicyjnej. Lwia część polskich firm i instytucji oferujących opiekę długoterminową nie ma ISO. Czy po to, by promować proponowane ostatnio przez NFZ rozwiązanie, warto ryzykować wyprowadzenie opieki długoterminowej poza ruch hospicyjny? Będziemy się tej sprawie przyglądać.

Na wstępie wspominała pani, że prawa pacjentów są równie często łamane jak prawa lekarzy. Na czym polega łamanie praw lekarzy?
Ogólnie na tym, jak traktuje ich NFZ. Stworzono instytucję monopolistę, od której opinii zależy, czy konkretny lekarz będzie miał kontrakt i w jakiej wysokości. Zasady podejmowania decyzji – mimo pewnych prób ich skodyfikowania – są bardzo nieprecyzyjne. Teoretyczne możliwości odwołania się od decyzji NFZ co prawda istnieją, ale w praktyce są mocno ograniczone, procedury odwoławcze są zbyt czasochłonne. Można po wielu miesiącach wygrać postępowanie odwoławcze, lecz przez ten czas lekarz ponosi straty nie do powetowania. Poza tym istnieje mnóstwo szczegółowych decyzji, rozporządzeń, rozwiązań podważających prawa lekarzy.

Interweniowała pani w tych sprawach? Z czym zwracają się do pani lekarze?
Najczęstszym problemem jest tzw. arogancja władzy. Lekarze skarżą się m.in. na ustawianie ich niemal na końcu w tworzeniu i wycenie procedur medycznych. Występują także liczne problemy ze strony instytucji zawiadujących ochroną zdrowia. Z pozoru błahe, ale na tyle liczne, że w swojej masie trudne do przezwyciężenia. Na przykład ograniczenia dostępu do pytań testowych z egzaminów medycznych. Skarżył się na to także prezes Naczelnej Rady Lekarskiej. Owego zakazu nie da się uzasadnić na podstawie konstytucyjnego prawa do informacji o działalności organów władzy publicznej. Jeśli pytania są chronione przez prawa autorskie, to należy je wykupić i udostępnić środowisku. Dla porównania – Centralna Komisja Egzaminacyjna umożliwia dostęp do bazy pytań z wcześniejszych matur lub z egzaminu gimnazjalnego. Inny przykład to wystąpienie rzecznika – RPO-706281 – w związku z ustawą o wyrobach medycznych. Przepisy te są bardzo nieprecyzyjne, m.in. w zakresie obowiązku zamieszczenia w zgłoszeniu krótkiego opisu w języku polskim i angielskim. Tymczasem przepisy unijne nie nakładają takiego obowiązku. Otrzymaliśmy w tej sprawie następującą odpowiedź resortu: „Podjęto proces legislacyjny w kierunku wprowadzenia niezbędnych i postulowanych zmian w ustawie o wyrobach medycznych, a także, aby dostosować jej przepisy do zmian przyjętych na płaszczyźnie europejskiej”. Kolejny przykład to wystąpienie w sprawie braku podstaw prawnych do zobowiązania szpitala – wpisanego na listę podmiotów uprawnionych do prowadzenia stażu – do zawarcia umowy z lekarzem skierowanym do odbycia takiego stażu. Szpital nie może samodzielnie dysponować przyznanymi miejscami stażowymi, co przynosi szkodę i kandydatom, i szpitalowi.

(…) Pani poprzednik, Janusz Kochanowski, podjął trud współpracy z Ministerstwem Zdrowia. Pragnął wespół z nim sformułować kilkunastopunktowy plan zmian w polskiej ochronie zdrowia. Chciałaby pani kontynuować pracę nad tym przedsięwzięciem?
Wcześniej skarżyłam się na nieporozumienia i niedogodności we współpracy z ministrem zdrowia. W takiej sytuacji konstruowanie wspólnego planu byłoby chyba niemożliwe, choć nie wykluczam tego w przyszłości. Mamy tak wiele spostrzeżeń, informacji i sygnałów, że moglibyśmy pomóc ministrowi zdrowia w doskonaleniu systemu opieki zdrowotnej. Dotyczy to na przykład zwalczania chorób rzadkich i opieki nad ludźmi w podeszłym wieku. Wysyłamy tego typu sygnały do Ministerstwa Zdrowia, staramy się organizować spotkania, rozmawiać. Wierzę, że prędzej czy później przyniesie to dobre efekty i że odczują to pacjenci i lekarze…

Wywiad w pełnej wersji ukazał się w „Menedżerze Zdrowia”, lipiec – sierpień 2014 r.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum