30 stycznia 2019

BARBARYZMY

Prof. Piotr Müldner-Nieckowski

Barbaryzmem (z gr. barbarismos, łac. barbarismus) nazywamy negatywnie oceniane zapożyczenie z języka obcego. Może to być nieodpowiedni wyraz, np. *naczalstwo (z rosyjskiego, poprawnie: kierownictwo, dowództwo, zarząd), albo nieakceptowany obcy związek frazeologiczny, np. *póki co (także z rosyjskiego, poprawnie: teraz, w tej chwili, na razie, tymczasem, nie czekając, ocze-kując, zanim coś nastąpi itd.).

W wielu wypadkach czuje się nieprzyjemną obcość takiej jednostki języka, ale o wiele ważniejsze jest to, że jej zapożyczanie jest po prostu niepotrzebne, bo już mamy odpowiednie wyrażenie polskie. Dodatkowo barbaryzm może zmieniać z dawna ustaloną składnię lub zubażać słownictwo. Na przykład słyszany czasem w wypowiedziach telewizyjnych rusycyzm któryś *pod rząd jest składniowo i leksykalnie zdecydowanie niepolski i powinno się używać polskiej formy któryś z rzędu.

Podane wyżej wyrażenie *póki co jest typowym szkodnikiem, który co ciekawe wielu publicznie występującym osobom bardzo się podoba, gdyż upraszcza mówienie. Prof. Jan Miodek wskazuje jednak, że ruguje ono bardzo potrzebną i zróżnicowaną grupę synonimów i powoduje, że niejedna wypowiedź staje się niedokładna, niejasna. O ile w prywatnym języku potocznym można by to od biedy tolerować, o tyle w pisanym, a szczególnie naukowym, instruktażowym, i to wypowiadanym publicznie, należy zwalczać, gdyż zagraża precyzji tekstu.

W dzisiejszym gwałtownie rozwijającym się świecie języki narodowe często nie nadążają za nim. Tłumacze mają z tym problem i są gotowi dla ułatwienia posługiwać się barbaryzmami, nawet wtedy, kiedy odpowiednie wyrażenie już w ich języku istnieje. Przeważnie kończy się to wykoślawieniem wypowiedzi, a jeśli tekst jest dla jakiejś dziedziny ważny, środowisko zaczyna nieświadomie traktować nowe słowo jako rzekomo obowiązujące.

Ostatnio próbowano wprowadzić do polskiego lekarskiego obiegu językowego wyrażenie drug-naďve (z ang. ‘nieużywający jeszcze danego narkotyku i nieznający jego działania’), wzięte z angielskich slangowych tekstów, które zostało przechwycone przez terapeutów uzależnień, następnie trafiło do różnych poradników,
aż wreszcie użył go pewien uczony internista.

Fakt, że nawet w języku angielskim wyrażenie to jest uważane za żargonowe, nie odstraszył kilku polskich tłumaczy, którzy zamiast przełożyć je jako ‘[chory / pacjent], który nigdy nie przyjmował [danego] leku / nie był nim leczony’ albo w uproszczeniu ‘[chory / pacjent] nieznający [jeszcze] [danego] leku’, zaczęli podawać formę żywcem wziętą z oryginału lub co gorsza w koszmarnym przekładzie dosłownym: *leko-naiwny. No cóż, inwencji językowej, przyzna każdy, trochę tu za mało… 

 

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum