1 lipca 2019

Internistyczny klincz

Problemy są właściwie co roku te same: coraz szczuplejsze kadry, kurcząca się liczba łóżek, a także oddziałów, niedoszacowane procedury i rosnąca fala coraz starszych pacjentów. Taki obraz interny w lecznictwie zamkniętym wyłania się co roku wiosną z dyskusji podczas odbywających się w Radziejowicach spotkań ordynatorów oddziałów wewnętrznych województwa mazowieckiego z prof. Jackiem Imielą, krajowym konsultantem w tej dziedzinie, organizowanych przez dr. Marka Stopińskiego, konsultanta wojewódzkiego. Tegoroczne spotkanie było dziesiąte z kolei.

Należy podziwiać optymizm, cierpliwość i upór prof. Jacka Imieli, który choć nie kryje trudności i niepowodzeń, od lat walczy o właściwą pozycję interny w systemie. Nie zniechęcając się małymi efektami, wysuwa nowe propozycje zmian. Zawsze też znajduje jakiś pozytyw w upływającym roku.

W tym roku prof. Imiela  stwierdził, że na Mazowszu nie jest jeszcze najgorzej, ale sytuacja w małych miastach, oddalonych od centrów województw, jest fatalna. Sam profesor przeniósł się obecnie do pracy w powiatowym szpitalu w Sochaczewie. Na razie nie dzielił się nowymi doświadczeniami.
– Pracujemy w takich warunkach, jakbyśmy non stop walczyli z epidemią. Pacjentów z ostrymi stanami z SOR jest tak wielu, że właściwie uniemożliwia to przyjęcia planowe
– powiedział dr Marek Stopiński. – Połowa naszych hospitalizowanych to ludzie około 70. roku życia i powyżej. Część z nich mogłaby szybko zostać przekierowana do zakładów leczniczo-opiekuńczych, ale tam też nie ma miejsc.

Jednym z największych problemów szpitalnej interny są kadry, a raczej ich permanentny brak. Mapy potrzeb zdrowotnych nie oddają sytuacji. Lekarzy internistów jest za mało w Grójcu, Pruszkowie, Piasecznie, prawie wszędzie. Są szpitale, w których na oddziałach wewnętrznych pracuje tylko 2 lekarzy (np. w Żyrardowie), 2,5 w Nowym Mieście nad Pilicą, gdzie jest 50 łóżek. Przepisy mówią, że na oddziale powinno pracować minimum 2 specjalistów. Co będzie, jeśli jeden zrezygnuje? Średnia wieku internistów w kraju wynosi 55 lat. Ubywa ich nie tylko w sposób naturalny, odchodzą też do podstawowej opieki zdrowotnej, gdzie nie ma dyżurów, a niektóre placówki płacą lepiej niż szpitale. Młodzi lekarze niechętnie wybierają specjalizację z interny, są wolne miejsca w ośrodkach akredytowanych. Obecnie na Mazowszu szkoli się 420 internistów. O uznanie specjalizacji w Unii Europejskiej ubiega się 820 osób, a powodu tego kroku łatwo się domyślić.

Powtarzają się skargi na lekarzy z opieki ambulatoryjnej, kierujących chorych do szpitali. Często z podstawowej opieki zdrowotnej pacjenci przychodzą z pustymi skierowaniami, bez wyników badań, a nawet bez rozpoznania.
A przecież – zdaniem ordynatorów – do POZ kierowana jest duża pula środków na badania diagnostyczne.

Niektóre placówki POZ należałoby zamknąć i skontrolować pod tym względem – stwierdziła Krystyna Płukis, dyrektor szpitala w Grodzisku Mazowieckim. Następny stały problem to liczba łóżek, nieadekwatna do potrzeb, i jednocześnie stałe zagrożenie, że menedżerowie szpitali będą dalej ją ograniczać. W ostatnim roku zniknęło na Mazowszu 80 łóżek internistycznych. Powody zawsze te same – interna generuje największe straty, jej procedury nie są właściwie wyceniane. Niektóre, choć ich wykonanie jest konieczne w przypadku wielochorobowości przyjmowanych pacjentów, w ogóle nie mogą być wyceniane. Z tych względów szpitale wolą prowadzić oddziały wąskospecjalistyczne.

W związku ze zbyt małą liczbą łóżek i stałym napływem chorych, którzy z SOR trafiają przede wszystkim na internę, powszechne są dostawki na korytarzach, długie oczekiwanie na przyjęcia planowe. Brakuje sal intensywnego nadzoru, respiratorów, innego sprzętu niezbędnego we wszechstronnej diagnostyce.

– Niedofinansowanie i wadliwe założenia organizacyjne to główne wady systemu opartego na opiece szpitalnej, w którym opieka ambulatoryjna i długoterminowa są niewydolne podsumował prof. Imiela.
Jednym z wielu środków zaradczych w tej chwili byłoby zatrudnienie dietetyków, rehabilitantów, sekretarek medycznych, aby odciążyć lekarzy od „papierologii”. Obciążyć natomiast finansowo placówki POZ za kierowanie chorych do szpitali bez badań diagnostycznych.

W spotkaniu wziął udział Łukasz Jankowski, prezes ORL w Warszawie, który w swojej wypowiedzi skoncentrował się na ogólnych problemach środowiska lekarskiego. Powiedział m.in.: – Porozumienie zawarte przez Ministerstwo Zdrowia z rezydentami nie jest realizowane, nakłady na służbę zdrowia nie rosną w oczekiwanej wysokości, nie powstały kryteria oceny jakościowej, a wycena świadczeń nie została urealniona. Warszawski samorząd lekarski zajął się przygotowaniem nowej ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty, w której wiele miejsca poświęcono zmianom w całym systemie kształcenia podyplomowego.

Małgorzata Skarbek

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum