30 września 2019

Polska to chory kraj! Niestety

Wynurzenia i ideologie. felietony do przemyślenia

Jarosław Biliński

wiceprezes ORL w Warszawie

Czy wiecie Państwo, że (celowo używam kolokwializmów) ucinamy w Polsce najwięcej nóg z powodu stopy cukrzycowej, bo to tańsze niż leczenie? Do tego nie refundujemy nowoczesnych leków przeciwcukrzycowych, sami niejako wpędzając się w procesy gnilne. Słyszałem ostatnio, że z punktu widzenia płatnika to dobry model – żyj krótko, umieraj młodo, szczególnie, jak zaczynasz chorować. Nie zrefundujemy ci drogich leków, bo dożyjesz starości, a i powikłania wtedy pewniejsze. No, ale jak dożyjesz i doczekasz np. stopy cukrzycowej, utniemy nogę, bo to dużo taniej niż profesjonalne leczenie, opatrunki i tym podobne.

Czy wiecie Państwo, że aby w Polsce otrzymać skierowanie na profilaktykę osteoporozy, trzeba doznać złamania kończyny? Wpisuje się to we wspomniany model działania. Oczywiście, jest jeszcze profilaktyka wtórna, ale znając statystyki, które mówią, iż 80 proc. złamań po 80. roku życia kończy się zgonem, można powiedzieć, że to igranie z ogniem. No, ale system pewnie zaoszczędzi.

Czy wiecie Państwo, że w Polsce jest dostępnych mniej niż połowa leków zalecanych przez międzynarodowe towarzystwa onkologiczne do leczenia konkretnych nowotworów złośliwych? To oznacza, że leczymy niezgodnie z najnowszą wiedzą medyczną. Ale zgodnie z wytycznymi Ministerstwa Zdrowia, a to przecież najważniejsze.

Czy wiecie Państwo, że ponad 100 szpitali w Polsce według danych otrzymanych przez nas od Fundacji My Pacjenci nie spełnia norm sanepidu? To oznacza, że leczymy w warunkach, w których w knajpie nie można by przygotowywać jedzenia, ale leczyć w nich można. To oznacza, że zakażenia szpitalne są prawdziwą zbrodnią, dokonaną z premedytacją. W mojej opinii to skandal na dużą skalę i wyraz kompletnej niewydolności myśli reformatorsko-nadzorczej naszego państwa.

To tylko przykłady absurdów, z jakimi spotykamy się w systemie ochrony zdrowia w Polsce. Oczywiście, przyzwyczailiśmy się do tych absurdów, wiemy, że występują nagminnie, i często już nie reagujemy. Ale przychodzi w końcu czas, że to my sami chorujemy, ktoś z naszej rodziny, bliskich, przyjaciół i wtedy te absurdy wcale nie są śmieszne, są tragiczne, a frustracja przerasta wszystko.

Dlatego m.in. podjęliśmy kampanię „Polska to chory kraj. Narodowy kryzys zdrowia”. Zdiagnozowaliśmy bowiem podstawową rzecz – społeczeństwo decyduje. A jednak. Próbowaliśmy polubownie rozmawiać z politykami, żeby zreformować solidnie system. Nie poskutkowało. Próbowaliśmy merytorycznie. Nic. Próbowaliśmy siłowo – nic. Próbowaliśmy urzędowo – nic. Doświadczenie w tym czasie pokazuje nam, że polityk, szczególnie ten na górze, patrzy trzecim okiem na słupki sondaży (a w dużych resortach są robione co tydzień). Bo cel najpierwszy to utrzymać się przy władzy. I nie podejmą żadnej decyzji, choćby była najmądrzejsza i najpotrzebniejsza, jeśli zachwieje poparciem.

Dlatego kampania społeczna. Polacy nie rozumieją kwestii zdrowia, nie znają się na systemie. Trudno tego od nas wymagać. Ale Polacy muszą wypracować w sobie przynajmniej jedno – jak nie wiem, to pytam, i wierzę ekspertom, i chcę, żeby politycy zrobili tak, jak mówią eksperci.

Takiego podejścia i przekonania w narodzie brakuje. Bardzo brakuje. Czy nam się uda zmienić ten obszar w świadomości narodowej? Nie wiem. Ale próbować musimy. Może kiedyś stwierdzimy, że się udało.

Polska to chory kraj… Ale wspólnie możemy go uleczyć.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum