8 września 2020

Okiem WUM. Ilość nie przechodzi w jakość

Marta Wojtach

Na szeroko dyskutowaną w różnych gremiach jakość kształcenia lekarzy składa się bardzo wiele czynników. Po pierwsze, w procesie nauczania uczestniczą dwie strony: wykładowca i student. Obie muszą się spotkać na jakimś poziomie oczekiwań w zakresie formy, zawartości i jakości przekazu. Wykładowcy oczekują od studentów szerokiej wiedzy, umiejętności krytycznego i analitycznego myślenia, selekcji wartościowych informacji, a więc elementów przypisanych kształceniu na uniwersytetach, którymi przecież są publiczne uczelnie medyczne. Studenci natomiast zwykle kierują się chęcią zdobycia wiedzy utylitarnej, czyli sprowadzenia uczelni de facto do poziomu wyższej szkoły zawodowej, nauczającej profesji, a nie kształcącej lekarzy, jakich chcieliby na swojej drodze spotkać pacjenci.

Na przestrzeni lat obserwuje się coraz silniejszą tendencję porządkowania zarówno wiedzy – przez różne rekomendacje, wytyczne, standardy, jak i form jej przekazywania – przez zarządzenia dotyczące procesu edukacji, aby studenci otrzymywali „ustandaryzowany” zestaw informacji koniecznych do bezpiecznego i skutecznego leczenia chorych. Takie działanie powinno pomóc nauczycielom akademickim w codziennej pracy dydaktycznej. Pojawiają się jednak opinie, że regulacje te w niektórych sytuacjach, przy często restrykcyjnych oczekiwaniach studentów dotyczących weryfikacji wiedzy, ograniczają możliwość szerszego potraktowania wykładanego tematu, ze stratą dla jakości procesu dydaktycznego. Wykładowcy uważają również, że dawniej dysponowali większą swobodą doboru zakresu materiału, który mieli do przekazania, i większą możliwością dostosowania treści do poziomu odbiorców, bo studentów było zdecydowanie mniej.

Powracająca co roku w mediach kwestia zwiększenia limitów przyjęć na uczelnie medyczne zderza się z koniecznością zapewnienia właściwego poziomu kształcenia. Trzeba jasno powiedzieć, że ilość nie przechodzi w jakość. Jeden z lekarzy powiedział mi, że łatwo zwiększyć limity przyjęć i odtrąbić sukces. Trudniej zauważyć, co się dzieje w cieniu szpitalnego korytarza, na którym stoi niezaopiekowana grupa dziekańska.

Mówiąc o jakości kształcenia przyszłych lekarzy, trzeba podkreślić specyfikę nauczania przedmiotów przedklinicznych (np. anatomii, patomorfologii) i klinicznych, wymagających codziennego bliskiego kontaktu z „mistrzem”, obserwowania jego pracy oraz uczestniczenia w niej w celu zdobywania umiejętności zarówno praktycznych, jak i komunikacyjnych. Wysoką jakość kształcenia zapewniają uczelnie z tradycjami, dysponujące sprawdzoną bazą dydaktyczną i naukową, a przede wszystkim pracownikami, którzy nie są osobami z przypadku, lecz lekarzami łączącymi często obowiązki dydaktyczne, kliniczne i naukowe. Kształcenie bowiem to nie tylko sprzęt, sale seminaryjne czy prosektoria. Kluczowa dla jakości kształcenia jest wysoko wykwalifikowana kadra akademicka potrafiąca przekazywać wiedzę. Jesteśmy świadkami stałego wzrostu liczby studentów na kierunkach medycznych i utrzymywania się względnie stałej liczby nauczycieli akademickich. Lekarzy jest wielu, ale niezwykle trudno o dobrego dydaktyka. Wykształcenie wartościowego, odpowiedzialnego, zaangażowanego wykładowcy wymaga czasu i nakładów finansowych. Zwiększenie liczby nauczycieli akademickich nie jest możliwe bez poprawy warunków ich pracy i płacy, bez zapewnienia czasu na przygotowanie się do zajęć (np. tego, co w Wielkiej Brytanii nazywane jest dniem administracyjnym). Trudno bowiem oczekiwać wysokiej jakości kształcenia, gdy zajęcia mają prowadzić przemęczeni i zagonieni lekarze, uczący studentów „przy okazji”. Na nowo tworzonych wydziałach lekarskich na uczelniach niemedycznych może się zdarzyć, że pracownicy szpitali będą obowiązki nauczania studentów traktować jedynie jak dodatkowe źródło dochodu.

Gdy mowa o jakości dydaktyki, trzeba podkreślić, że niezwykle istotne jest, aby już na dobre odejść od metod kształcenia sprzed 30 lat i wdrożyć nowe, których doskonałym przykładem jest symulacja medyczna jako narzędzie dydaktyczne.

Na koniec refleksja: naturalnie zapewnienie jakości nauczania jest niezwykle ważne, ale absolwent kierunku lekarskiego musi być nie tylko dobrze przygotowany merytorycznie, ale też mieć rozwinięte „umiejętności miękkie”. Czy bowiem będzie dobrym lekarzem absolwent, który ma znakomitą średnią zdobytą w egzaminach testowych, ale nie umie jasno, bez żargonu medycznego, i empatycznie przekazywać chorym często bardzo trudnych dla nich informacji?

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum