28 maja 2021

Nie taki rzecznik straszny…

Rzecznik odpowiedzialności zawodowej – to zestawienie słów może wzbudzać napięcie, stres, negatywne emocje i skojarzenia. Czy słusznie? Ewelina Bobek-Pstrucha, okręgowy rzecznik odpowiedzialności zawodowej, w rozmowie z Renatą Jeziółkowską mówi o ważnej roli OROZ w samorządzie, potrzebie uczestniczenia lekarzy w pełnieniu tej funkcji na miarę XXI w. Przez pryzmat własnych doświadczeń zachęca lekarzy do pełnienia tej roli oraz przybliża szczegóły działalności Biura OROZ.

Jakim zakresem spraw zajmuje się rzecznik odpowiedzialności zawodowej? W jakim obszarze może się poruszać?

Naszym zadaniem jest przede wszystkim sprawowanie pieczy nad przestrzeganiem przez lekarzy zasad zawartych w ustawie o zawodach lekarza i lekarza dentysty oraz w Kodeksie Etyki Lekarskiej. Ich naruszenie oznacza po prostu złe wykonywanie zawodu lekarza. Skupiamy się więc na zawodowych przewinieniach albo kwestiach dotyczących etyki lekarskiej (kodeks był nowelizowany w roku 2003, w 2004 ukazał się w obecnej postaci). Te dwa aspekty są niezwykle ważne – każdy lekarz powinien się z nimi zapoznać, żeby prawidłowo wykonywać zawód. Myślę, że podczas studiów w bardzo małym stopniu informuje się przyszłych lekarzy o zasadach pracy w tym zawodzie i jego umocowaniu w prawie, które obowiązuje wszystkich. Do tej pory podczas stażu szkolenia w tej dziedzinie są prowadzone w niewielkim zakresie. Lekarze wkraczają w bardzo odpowiedzialny zawód, nie znając przepisów, które ich obowiązują. Większość wpływających do rzecznika skarg dotyczy głównie tych dwóch zagadnień: nieprzestrzegania przepisów ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty oraz Kodeksu Etyki Lekarskiej.

Czy każdy może wnieść skargę?

Absolutnie każdy.

Nawet anonimowo?

Generalnie nie, chyba że anonim zawiera istotne i szczegółowe informacje, które umożliwią rzecznikowi wszczęcie sprawy z urzędu.

Co trzeba zrobić, żeby skarga została rozpatrzona?

Wszystkie wpływające sprawy traktujemy poważnie. Po przeprowadzeniu czynności sprawdzających rzecznik ma prawo odmówić wszczęcia postępowania bądź wszcząć postępowanie wyjaśniające, które może zakończyć się umorzeniem lub postawieniem zarzutu i skierowaniem sprawy do Okręgowego Sądu Lekarskiego z wnioskiem o ukaranie. W trakcie rozpatrywania sprawy rzecznik gromadzi dokumentację medyczną, przesłuchuje strony, świadków, powołuje biegłych.

Czy ścieżka w ramach samorządu jest potrzebna, skoro można składać skargi na drodze pozasamorządowej?

Ta ścieżka jest ważna. Zdarzają się również sprawy bezpośrednio kierowane do prokuratury. Zazwyczaj prokuratura informuje nas, że prowadzi postępowanie dotyczące lekarza czy lekarzy. Wtedy są dwie ścieżki, które idą równolegle: prokuratura i my. Nierzadko my (OROZ) jesteśmy pierwszą instancją, do której kierowane są skargi i w wielu sprawach zasięgamy opinii biegłych. Rzecznik nie rozstrzyga żadnych spraw w aspekcie finansowym.

Lekarze w sprawach lekarskich są najlepszymi „sędziami”?

Biegli są potrzebni w bardzo wielu sprawach, ale ich powoływanie przedłuża postępowanie sądowe. Wobec tego – już z ominięciem prokuratury – można wnieść do sądu oskarżenie cywilne, opierając się na dokumentacji, którą my gromadzimy w naszym postępowaniu.

Jakie pozytywy wynikają z bycia OROZ, zastępcą OROZ, z doświadczeń w tej roli?

Szersze spojrzenie na wykonywany zawód. Uświadomienie sobie, że medycyna to nie tylko recepta, nie tylko obchód lekarski, ale wiele zadań wyrabiających w lekarzu odruch odpowiedniego traktowania pacjenta, czyli podmiotu naszej pracy. Lekarz poznaje różne sytuacje i perspektywy, sięga do obowiązujących przepisów, rozmawia z innymi rzecznikami, poszerza swoje horyzonty i to jest wiedza, która procentuje przez całe życie. Jest też obawa przed opinią kolegów, ale doświadczenia pracy w samorządzie to ogromna wartość. Choć nikt nie podpisuje cyrografu na całe życie, większość rzeczników chętnie pozostaje na tej funkcji przez wiele lat. Połykają bakcyla tej pracy. Nie pamiętam, by ktoś po czteroletniej kadencji powiedział: – Mam tego dosyć, już dłużej nie chcę. Rola rzecznika jest na tyle wciągająca, że czasami jesteśmy zmęczeni, zniechęceni, ale za chwilę przychodzi inna myśl: – Chcę tu być, wiem co i jak, zostaję.

Funkcja OROZ oznacza prestiż?

Powinna być oceniana przez środowisko jako bardzo prestiżowa.

A gdyby nie było w strukturach samorządu OROZ i sądu lekarskiego?…

Kiedyś nie było. Skargi rozpatrywały komisje złożone z prawników, nie tylko z lekarzy. W 1989 r. reaktywowany samorząd lekarski przejął te kompetencje z Ministerstwa Zdrowia od rzecznika dobra służby zdrowia, co jest korzystne dla środowiska lekarskiego.

Czy istnienie tej ścieżki w strukturach samorządu można postrzegać przez pryzmat wzmocnienia środowiska?

Absolutnie tak. Uważam, że to jest mocna podstawa izb lekarskich. Swoje sprawy staramy się załatwiać uczciwie, eliminując ze środowiska osoby, które w tym zawodzie pracować nie powinny, ale również zwracając honor niesłusznie oskarżonym.

Można zadać sobie pytanie, „jakiego chciałbym/łabym mieć rzecznika?”

Należy pamiętać, że rzecznik musi mieć odpowiednie doświadczenie zawodowe. Musi być rozważny, posiadać umiejętność prowadzenia rozmowy ze skarżącymi i z lekarzami.

Lekarz może mieć obawy wynikające z tego, że nie zna się na prawie.

I nie musi znać się na prawie, musi posiadać wiedzę merytoryczną i orientować się w aktualnych przepisach. Korzystamy z pomocy prawników. Nikt nie ma obowiązku rozsądzać sam.

Nie musi tonąć w papierach?

Nie musi. Ale ma wiedzieć, co jest istotą skargi i jaką drogę powinien przebyć, żeby podjąć właściwą decyzję. Taki lekarz ma wsparcie pracowników izby, którzy wysyłają zawiadomienia, pilnują porządku w aktach, przygotowują wstępną treść dokumentów, pomagają w prowadzeniu dokumentacji, czuwają nad terminowością prowadzenia spraw.

Ile osób teraz działa w zespole OROZ?

W 2018 r. na zjeździe udało nam się powołać tylko 25. Brakuje nam 10 osób do maksymalnej liczby rzeczników. Bardzo byśmy chcieli, aby tylu właśnie było. 20 lat temu nie mieliśmy takich problemów. Ludzie garnęli się do pracy w izbie lekarskiej. Izby były świeże, nowe, niosły ze sobą bardzo duży optymizm, lekarze wierzyli, że pomogą im w wielu sprawach. Później emocje opadły… Pokoleniowo skład izby lekarskiej niezwykle zmienił się w czasie ostatnich wyborów, więc po okresie stagnacji znów pojawiły się nadzieje i oczekiwania.

Jaka jest teraz struktura wieku w Biurze OROZ?

Bardzo wielu rzeczników pracuje piątą lub szóstą kadencję. Kadencje są czteroletnie. Jeżeli któryś z kolegów zaczynał, mając 40 lat, a jest z nami pięć kadencji, czyli 20 lat…

Jakie trzeba spełnić warunki, by być rzecznikiem odpowiedzialności zawodowej?

Trzeba przez co najmniej 10 lat wykonywać zawód lekarza. Doświadczenie lekarskie i czysto ludzkie jest tutaj niezwykle istotne. Stąd granica, której nie możemy przesunąć. Lekarz musi mieć nieposzlakowaną opinię, musi być delegatem na zjazd sprawozdawczo-wyborczy, a jeśli pełnił wcześniej tę funkcję, może znaleźć się na liście rekomendacyjnej rzecznika nawet, jeśli nie posiada mandatu na zjazd.

Młodsi, ale spełniający warunek 10-letniego doświadczenia, lekarze nie są zainteresowani?

Myślę, że lekarze nie zdają sobie sprawy z potencjału, który kryje się w tej funkcji, bo o tym się nie mówi. O rzeczniku mówi się tylko wtedy, kiedy idzie się składać zeznania. Czyli funkcja kojarzy się negatywnie.

W jaki sposób odbywa się uzupełnianie składu?

Na corocznych zjazdach sprawozdawczych możemy dobrać nowych członków zespołu rzecznika, ale tylko spośród delegatów. I wtedy oni podlegają normalnemu wyborowi. Ale muszą to być delegaci na zjazd na czteroletnią kadencję.

Jak to się zmieniało w ostatnich latach?

Dwa lata temu dołączyły do nas trzy osoby. Zastąpiły lekarzy, którzy wcześniej odeszli, i znowu jest 25 osób. I tak pozostanie do końca kadencji.

Dużo spraw rocznie trafia do OROZ?

Średnio w roku wpływa do rzecznika około 350 spraw.  Nie wszystkie mogą być załatwione w ciągu jednego roku. Czasami liczba świadków i konieczność realizacji niezbędnych procedur powodują wydłużenie prowadzenia sprawy. Zgłaszać można sprawy, które miały miejsce przed upływem trzech lat. Każde „dotknięcie” przez rzecznika sprawy powoduje, że ten okres się wydłuża. W sumie w ubiegłym roku rozpatrywaliśmy 508 spraw, bo do liczby zgłoszonych należy dodać te, które pozostały z poprzedniego okresu. Najwięcej spraw dotyczy braku należytej staranności lekarzy w postępowaniu diagnostyczno-terapeutycznym, naruszenia tajemnicy lekarskiej, nieetycznego zachowania lekarza, poświadczenia nieprawdy. Takie sprawy stanowią blisko 90 proc. wszystkich, które wpływają. Najczęściej dotyczą chorób wewnętrznych, psychiatrii, pediatrii, stomatologii, rzadziej okulistyki, chirurgii. Rozrzut jest duży.

Jaki jest nakład pracy jednego rzecznika?

Zwykle rzecznik prowadzi dwie, trzy sprawy równolegle. Jeden z kolegów prowadzi rocznie ponad 30 spraw, ale on jest, powiedziałabym, szlachetnym wyjątkiem. 10 osób z naszego grona (nie liczę siebie) prowadziło od 10 do 20 spraw rocznie. W tym miejscu trzeba dodać, że wpływają do nas sprawy o różnym stopniu trudności.

Jakie są statystyki wszczynania postępowań, umorzeń, kierowania wniosków do OSL?

Średnio około 10 proc. wpływających w ciągu roku spraw kończy się sporządzeniem wniosku o ukaranie i skierowaniem sprawy do Okręgowego Sądu Lekarskiego. Do sądu lekarskiego trafiają również odwołania od podjętych przez rzecznika postanowień w przedmiocie odmowy lub umorzenia postępowania wyjaśniającego, które Okręgowy Sąd Lekarski rozpatruje w trybie odwoławczym.

Czy kompetencje rzecznika, Kodeks Etyki Lekarskiej, które nie zmieniają się od lat, odpowiadają dzisiejszym realiom?

Kodeks Etyki Lekarskiej nowelizowany w 2003 r. nie bardzo przystaje do naszych czasów. Pojawiły się przecież nowe sposoby komunikacji, które trzeba wziąć pod uwagę. Są pewne zasady, obowiązujące przez wieki, jeszcze od Hipokratesa, które się sprawdziły. To bardzo mocny fundament, ale nadbudowa musi podlegać naturalnym zmianom. Rama pozostaje ta sama, ale jej wypełnienie na pewno powinno być unowocześniane. Zmieniają się formy leczenia, diagnostyki, mnóstwo rzeczy się dzieje w medycynie, która poszła niezwykle do przodu i trudno pozostawić to bez śladu w naszym Kodeksie Etyki Lekarskiej.

W jakim zakresie rzecznik mógłby mieć większe pole manewru, rozszerzone kompetencje?

Myślę, że rzecznik nie potrzebuje rozszerzenia kompetencji. Jest bardzo głęboko osadzony w realiach, w pewnych ramach postępowania. Jest stałym bytem, w którego pracy przydałyby się zmiany w ustawach, przepisach, nadążające za realiami.

Z perspektywy środowiska lekarskiego OROZ i sąd lekarski są potrzebni, mimo to coraz mniej osób angażuje się w tę działalność.

Sądzę, że mamy do czynienia z pewnym nieporozumieniem, koledzy nie mają bowiem świadomości, ile spraw do nas rocznie wpływa i jak niewielki odsetek tych spraw kończy się postawieniem zarzutów. Cała reszta jest oddalana przez nas – albo w formie odmowy, albo w formie umorzenia postępowania. Gdy podczas prowadzonego przez nas postępowania wyjaśniającego lekarz składa zeznania, przeżywa to ogromnie. Rozumiemy jego lęki, ale jest to też dla niego doświadczenie i nauka, bo umorzenie oznacza przyznanie racji lekarzowi. Przez 30 lat pełnienia funkcji biegłego, współpracy z sądami, pracy w charakterze rzecznika obserwuję, że bardzo często lekarz, któremu postawiono zarzut, zaczyna wątpić w swoje kompetencje zawodowe. Zaczyna mieć wątpliwości, czy wybrał właściwy zawód i czy należycie wykonuje swoje obowiązki. Naruszenie tego bardzo kruchego fundamentu i poczucie, że ktoś nie ma do lekarza zaufania albo że popełnił błąd – jest dramatem. My doskonale to rozumiemy.

Jakie obawy przed działaniem w charakterze OROZ mają lekarze?

Nie są pewni, jak będą postrzegani w środowisku, bo koledzy mają obawy, czy rzecznik im nie zaszkodzi. Takie myślenie jest niesłuszne. Pełniący funkcję rzecznika mogą niezwykle pomóc, zwłaszcza w sytuacjach trudnych, krytycznych.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum