29 kwietnia 2022

Ortopedzi z Otwocka walczą nie tylko o pensje

Jeśli dyrekcja Szpitala Klinicznego w Otwocku nie zawrze porozumienia z ortopedami, od lipca pacjenci pozostaną bez pomocy.

Małgorzata Kowalska

Odejście 44 ortopedów, którzy złożyli wypowiedzenie pod koniec marca, grozi paraliżem Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego im. prof. Adama Grucy w Otwocku, uznawanego za jedną z najlepszych placówek ortopedycznych na Mazowszu. Wśród nich są specjaliści w wąskich dziedzinach, takich jak chirurgia kończyny górnej, którą w Polsce zajmuje się niewielu ortopedów ze względu na jej niską wycenę, niszowa ortopedia i traumatologia dziecięca, ortopedia replantacyjno-rekonstrukcyjna, zajmująca się m.in. przyszywaniem odciętych palców. 21 lekarzy, którzy pozostaną w placówce, to głównie ordynatorzy i rezydenci. I choć dyrekcja zapewnia, że poradzą sobie z zabiegami, młodzi medycy mają co do tego wątpliwości.

Do sporu zbiorowego przystąpiły dwie z siedmiu organizacji związkowych działających przy szpitalu (do ortopedów przyłączyli się fizjoterapeuci). Medykom chodzi nie tylko o pieniądze, ale i o godność wybitnych lekarzy, którzy przez lata zarabiali znacznie poniżej stawek, które oferują nie tylko placówki prywatne.

Na szali jest zdrowie tysięcy pacjentów zapisanych do otwockiej placówki na operacje planowe i trafiających tu po wypadkach. Choć w interesie wszystkich powinno być porozumienie dyrekcji szpitala z protestującymi, negocjacje nie posunęły się ani o krok. Medycy przedstawili postulaty płacowe, zbieżne z postulatami Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (pensja w wysokości trzech średnich krajowych brutto) i oczekiwali kontrpropozycji. Jednak nie nadeszła, a szefostwo szpitala okopało się na swojej pozycji, twierdząc, że żądania drugiej strony są zaporowe.

Choć według mediów branżowych spór w Otwocku trwa od listopada 2021 r., tamtejsi lekarze już trzy lata temu zauważyli, że ich zarobki mocno kontrastują z wynagrodzeniami reszty środowiska, i podjęli pierwsze działania w celu uzyskania podwyżki pensji. – Negocjacje zaczęły się za czasów poprzedniego dyrektora, nieżyjącego już Mieczysława Błaszczyka. Po zmianie dyrekcji negocjowaliśmy z prof. Jarosławem Czubakiem, który wówczas był zastępcą dyrektora ds. medycznych, a dziś jest dyrektorem szpitala – opowiada Filip Kucharczyk, ortopeda, starszy asystent w Klinice Ortopedii i Chirurgii Urazowej Narządu Ruchu Szpitala im. prof. A. Grucy i członek zarządu Oddziału Terenowego OZZL w placówce. Negocjacje lekarzy z dyrekcją spowolnił koronawirus. – W okresie pandemii wstrzymaliśmy żądania płacowe. Teraz temat wrócił, ale zarówno stanowisko dyrekcji, jak i organu założycielskiego – Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego, się zmieniło. Nasze pierwotne postulaty przestały być traktowane poważnie. Słyszymy, że nie ma pieniędzy na nasze podwyżki – twierdzi Filip Kucharczyk. Ortopedom trudno to zrozumieć, ponieważ niedawno podniesiono pensje ich kolegom z drugiej strony kurtyny, czyli anestezjologom. – Nie przekonuje nas argument, że podwyżki zostały przyznane w ramach zaplanowanego programu naprawy wynagrodzeń dla anestezjologów w tym szpitalu – podkreśla lekarz. Podobnie jak pozostali protestujący, nie może zrozumieć, dlaczego dyrekcja nie przedstawiła oferty dla ortopedów, nawet podczas rozmów w obecności negocjatora wyznaczonego przez Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej.

Kiedy o sporze w Otwocku napisały media, głos zabrał dyrektor CMKP prof. Ryszard Gellert. 5 kwietnia w wywiadzie dla portalu RynekZdrowia.pl stwierdził, że „obecny poziom zatrudnienia, uwzględniający odejście 43 lekarzy – czyli (zostanie – przyp. red.) 22 ortopedów i 43 rezydentów – nie stwarza żadnego zagrożenia dla wykonywania planowanych w 2022 r. operacji”.

Dodał, że jego zdaniem „spór został mocno »rozdmuchany«”, a „ortopedzi wycofają swoje wypowiedzenia”. Według prof. Gellerta po odejściu 43 specjalistów lepiej wykorzystany zostanie potencjał pozostałych ortopedów, bo „łatwiej będzie im dopchać się do stołu operacyjnego”. 

Filip Kucharczyk precyzuje, że wypowiedzenia złożyło sześciu z 11 ordynatorów, a wśród 22 specjalistów, którzy zostaną w szpitalu po odejściu związkowców, jest dwóch dyrektorów, pięciu szefów klinik (z czego dwóch zajmuje jednocześnie stanowiska dyrektorskie), pięciu ordynatorów oraz kilku lekarzy na częściowych etatach i będących na zwolnieniach zdrowotnych lub urlopach wychowawczych. Z kolei rezydenci ze Szpitala im. prof. A. Grucy przygotowują stanowisko, w którym wyrażą swoje obawy co do kontynuowania szkolenia bez opieki kierowników specjalizacji. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że wielu z nich rozważa zmianę miejsca szkolenia.

W stanowisku, przesłanym do RynkuZdrowia.pl 15 kwietnia, kierownik Kliniki Ortopedii i Chirurgii Urazowej Narządu Ruchu Szpitala im. prof. A. Grucy prof. Stanisław Pomianowski, podkreślił, że „tak drastyczne zmniejszenie liczby specjalistów spowoduje wydłużenie czasu oczekiwania na planowe operacje i konsultacje w przyszpitalnej przychodni specjalistycznej”. Sądzi, że po odejściu 43 ortopedów nie będzie miał kto kształcić ich następców. „W takiej sytuacji nie będzie dostatecznej liczby specjalistów (w tym kierowników specjalizacji) do nauki rezydentów. Rezydent musi operować w asyście specjalisty!” – przekonywał profesor.

Odnosząc się do postulatów płacowych, dodał, że lekarz specjalista z 25-letnim stażem pracy, zatrudniony na pełnym etacie, z wysługą lat dostaje co miesiąc na konto około 6 tys. zł. „Zostawiam to bez komentarza” – napisał.

Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. Zaledwie dzień później, w Wielką Sobotę, 16 kwietnia, na tym samym portalu ukazało się pismo dyrektora placówki prof. Jarosława Czubaka. „W 2021 r. przeciętne wynagrodzenie ortopedy zatrudnionego w SPSK im. prof. A. Grucy CMKP wyniosło 17,3 tys. zł, w tym 28 specjalistów otrzymywało wynagrodzenie w przedziale między 20 tys. zł a 40 tys. zł” – oświadczył dyrektor.

Filip Kucharczyk nie chce komentować wypowiedzi prof. Czubaka. Mówi jedynie, że Oddział Terenowy OZZL przy Szpitalu im. prof. A. Grucy nie może zgodzić się z jej treścią, a oficjalne stanowisko w tej sprawie zajmie w odpowiednim czasie.

W nieoficjalnych rozmowach z „Pulsem” ortopedzi z Otwocka tłumaczą, że kwoty podane przez dyrektora to wartości brutto. Ich zdaniem tak wysokie sumy wynikają, prawdopodobnie, z podania całościowych wynagrodzeń miesięcznych niektórych lekarzy, na które składają się pensje zsumowane z dodatkami funkcyjnymi, dyżurami i dodatkami covidowymi, które przez kilka miesięcy podwajały pensje, a także z wynagrodzeniami za dodatkowe popołudniowe operacje protezoplastyki bioder i kolan, które dyrektor „uwolnił” w sposób nielimitowany na kilka tygodni w celu nadrobienia kontraktu nierealizowanego w czasie pandemii.

Pozornie to, co napisano w artykule, jest bulwersujące i stawia nas w złym świetle, ale przecież postulowane przez nas trzy średnie krajowe to połowę mniej niż 40 tys. zł. Po co mielibyśmy się domagać niższych pensji? – pyta jeden z lekarzy.

Jak jest w rzeczywistości? Lekarz specjalista, który jak Filip Kucharczyk pracuje w otwockim szpitalu 13 lat, zatrudniony jest na etacie, na warunkach wynikających z ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników podmiotów leczniczych. To znaczy, że jego miesięczna pensja wynosi 6769 zł brutto. Po podwyżkach dla całego personelu szpitala, od lutego 2022, jego zarobki sięgnęły 7800 zł brutto, czyli około 6,5 tys. zł netto. Na rękę za godzinę pracy dostaje około 40 zł.

W sektorze prywatnym zarobki są wielokrotnie wyższe. W stolicy cena rynkowa konsultacji ortopedycznej waha się między 200 a 300 zł, w zależności od placówki. Lekarz dostaje około 50 proc., czyli od 100 do 150 zł, a w ciągu godziny może przyjąć dwóch – trzech pacjentów. Tylko za konsultacje może więc zarobić od 300 do 450 zł na godzinę. Kwotę tę zwiększa wykonywanie dodatkowych usług, takich jak iniekcje, nakłucia, punkcje. Jeszcze więcej zarobi, wykonując zabiegi operacyjne. – Pracując w sektorze prywatnym, dużo mniejszym nakładem pracy zarabia się kilkakrotnie więcej. Czy jednak chodzi o to, by lekarze uciekli z państwowych szpitali? – pyta Filip Kucharczyk.

Z naszych informacji wynika, że w konflikcie między ortopedami a dyrekcją chodzi nie tylko o pieniądze. Również sposób traktowania lekarzy pozostawia wiele do życzenia. Być może, by zatrzymać specjalistów, kierownictwo placówki będzie musiało zmienić coś więcej niż wysokość wynagrodzeń.

We współczesnym systemie ochrony zdrowia poziom wynagrodzeń lekarzy jest ważny, ale nie jest wszystkim. Popyt na ich usługi przewyższa podaż, więc rynek i tak zaproponuje dużo wyższą cenę. Natomiast pieniądze to nie wszystko. Ludzie wykształceni zwykle mają wyższą hierarchię potrzeb. W pracy szukają teamu, uznania, rozwoju. Jest to szczególnie ważne w pracy w szpitalu, która z natury rzeczy wymaga podejścia zespołowego, zaufania, współpracy, szacunku, docenienia. Jeśli w przedsiębiorstwie z XXI w. panuje model „feudalny” lub nawet „dyrektorski”, sprawa zawsze kończy się dużym konfliktem. Ale konflikt przy odpowiednim kierowaniu może mieć charakter ozdrowieńczy – komentuje Anna Gołębicka, ekonomistka, strateg komunikacji. – Natomiast jeśli dla zarządzającego duże znaczenie ma pokazanie, kto jest najważniejszy, jest to przepis na sytuację niekorzystną dla wszystkich, a najbardziej dla pacjentów. W tym przypadku niedopuszczenie do problemów w dużej mierze zależy od organu nadzorującego i jego mądrości. Od tego, jak szybko przebije barierę jednego punktu widzenia i podejmie odpowiednie kroki.

Rozwiązanie sytuacji w Otwocku poznamy najpóźniej pod koniec czerwca.  <

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum