27 stycznia 2023

O Tworkach nieznanych cz. II

Historia szpitala w Tworkach, to przede wszystkim historia ludzi, którzy go tworzyli i tworzą – mówi Maria Pałuba, wieloletnia ordynator i dyrektor Szpitala Tworkowskiego (1987–1999), wspominając dzieje placówki po II wojnie światowej.

Tekst stanowi kontynuację historii opisanej w poprzednim numerze „Pulsu”. 

autor: ADRIAN BOGUSKI

Od czego zaczął się pani związek ze szpitalem w Tworkach?

Na psychiatrię i do Tworek trafiłam przypadkowo w 1964 r., po ukończeniu studiów w Śląskiej Akademii Medycznej. Nie mogłam znaleźć pracy w Warszawie, więc kolega doradził mi złożenie podania właśnie do Tworek. Pojechałam do sekretariatu szpitala, by dowiedzieć się, czy istnieje możliwość zatrudnienia. Kiedy zapytałam o wolne etaty, od razu podszedł do mnie mężczyzna, który znajdował się pokoju: – Dzień dobry, Feliks Kaczanowski, jestem dyrektorem szpitala. Zapraszam do gabinetu. Rozmawialiśmy prawie trzy godziny. Dyrektor Kaczanowski z niezwykłą pasją opowiadał o szpitalu, pacjentach, personelu i samych Tworkach. Mimo że spotkaliśmy się pierwszy raz, rozmowa przebiegała bardzo swobodnie. Pomyślałam wówczas, że skoro taki człowiek pełni w tym szpitalu funkcję dyrektora, jest to miejsce dla mnie. Drugim czynnikiem, który wpłynął na moją fascynację tym miejscem, było przedstawienie mnie, jako nowego lekarza, ordynatorom szpitala w sali konferencyjnej. Dyrektor miał zwyczaj każdego nowego pracownika oficjalnie zapoznawać z całym zespołem. Wielkie wrażenie zrobiła na mnie wówczas sala konferencyjna w kolorze ciemnej zieleni, z szafami pełnymi ksiąg oprawionych w skórę, olejnymi obrazami na ścianach i popiersiami z brązu. Pochłonięta atmosferą sali, po pewnym czasie właściwie nie słuchałam, co mówi dyrektor i inni członkowie zespołu. Oglądałam obrazy, odczytywałam nazwiska na popiersiach: Rafał Radziwiłłowicz, Witold Łuniewski, Józef Handelsman, zastanawiając się, jaką rolę odegrali w historii szpitala.

Wspomnieliśmy o nich w pierwszej części opowieści o Tworkach. Kim dla pani były te osoby?

Szpital w Tworkach to miejsce szczególne m.in. ze względu na wielkie osobowości. Prof. Rafał Radziwiłłowicz rozpoczął pracę w placówce w roku jej powstania (1891). Pełnił funkcję ordynatora do czasu odmowy przyjęcia carskiego Orderu św. Anny, co skutkowało zakazem pracy w placówkach publicznych. Nadal jednak był konsultantem i kierownikiem Kliniki Psychiatrycznej w Wilnie. Ten wybitny psychiatra, naukowiec, charyzmatyczny wykładowca, społecznik zaangażowany w działalność narodowowyzwoleńczą w Polsce był prekursorem psychiatrii sądowej i lecznictwa alkoholowego. Zaprzyjaźniony z Prusem, Dąbrowską, Wyspiańskim, Sienkiewiczem, Strugiem, Żeromskim, był dla niektórych wzorcem postaci literackich. Zainicjował pierwszy Zjazd Psychiatrów Polskich (1920) oraz utworzenie Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego i Towarzystwa Medycyny Społecznej.

Inna znacząca postać związana ze szpitalem to prof. Józef Handelsman. Jako lekarz został powołany do armii carskiej. Koniec wojny spędził zaś w austriackiej niewoli. Uwolniony z pomocą prof. Radziwiłłowicza, wrócił do Tworek i po wojnie przywrócił do życia zdewastowany i rozkradziony szpital. Odmówił przyjęcia stanowiska dyrektora, objął zaś kierownictwo Kliniki Neurologicznej. Poświęcił się pracy naukowej i badaniom zmian organicznych w mózgu, publikując liczne prace z tego zakresu. Dyrektorem szpitala został doc. Witold Łuniewski. To za jego czasów znacznie rozbudowano szpital, a on w historii placówki zapisał się jako kolejny dobry gospodarz.

Po wojnie szpital w Tworkach stał się pewnego rodzaju medycznym centrum Warszawy.

W 1945 r. odbyło się w nim pierwsze po wojnie i bardzo dramatyczne – z powodu przedstawienia zasięgu zjawiska eksterminacji chorych psychicznie podczas II wojny światowej – Walne Zgromadzenie Towarzystwa Psychiatrów Polskich. Na tym posiedzeniu odczytano także testament Witolda Łuniewskiego, który jedną piątą swojego majątku przeznaczył na stypendia dla psychiatrów. Niestety, testament okazał się bez pokrycia, majątek przestał bowiem istnieć podczas wojny.

Tworki rzeczywiście stanowiły wówczas centrum polskiej psychiatrii. Na terenie szpitala w 1945 r. powstała Klinika Psychiatrii Akademii Medycznej, a w 1951 – Instytut Psychiatrii i Neurologii, powołano również Klinikę Psychiatrii Sądowej. Po wielu latach, kiedy Warszawa została odbudowana, instytucje te przeniosły się do stolicy. W Tworkach po raz pierwszy w Polsce przeprowadzono badanie elektroencefalograficzne (EEG), powstały pracownie patomorfologiczne, poszerzone laboratorium analityczne i diagnostyczna pracownia rentgenowska oraz wiodący oddział neurologiczny. Wykształcono tam setki lekarzy specjalistów z zakresu psychiatrii i neurologii, a także stworzono właściwe warunki zawodowego kształcenia pielęgniarek.

W ciągu kolejnych lat szpital rozwinął również oddział odwykowy.

W Tworkach wyznaczono kierunki lecznictwa odwykowego, co jest niebywałą zasługą dr. Jerzego Fiutowskiego. Nie tylko zadbał o miejsce do terapii odwykowej w szpitalu, ale również promował tworzenie poradni odwykowych w kilku województwach, szczególnie w ówczesnym województwie warszawskim. Bardzo dużo pracy włożył w otwarcie tych poradni. Wielkie znaczenie w skali kraju miała również tworkowska psychiatria sądowa za sprawą dyrektora Kaczanowskiego. W Polsce mówiło się nawet o tworkowskiej szkole psychiatrii sądowej. Wydaliśmy bardzo wiele skomplikowanych opinii sądowych dotyczących spraw toczących się nie tylko w województwie warszawskim, ale na terenie całej Polski. Zewsząd przysyłano do nas pacjentów na obserwację.

Psychiatria w latach 60. i 70. XX w. wyglądała inaczej niż dziś, brak było leków antypsychotycznych…

Pracowałam w szpitalu przez pół wieku. Pamiętam czasy, kiedy nie dysponowaliśmy lekami tzw. drugiej generacji. Stosowaliśmy podstawowe neuroleptyki i środki uspokajające, wstrząsy elektryczne (EW) i śpiączkę insulinową. Wskazania do wykonania wstrząsów zwężały się do bardzo głębokiej depresji, stanów katatonii i schizofrenii. Wówczas EW odbywało się bez udziału anestezjologa. Jedynym zabezpieczeniem pacjenta były wałeczki wkładane do ust i pod odcinek lędźwiowy kręgosłupa oraz delikatne przytrzymanie nóg pacjenta przez personel podczas napięcia. Śpiączki insulinowe polegały na podaniu choremu insuliny w dawce doprowadzającej do hipoglikemicznej śpiączki, a następnie wybudzaniu z niej pacjenta, dzięki podaniu przez sondę żołądkową płynu zawierającego mleko, cukier i jajka. Zabiegi te wymagały wielkiej uwagi i staranności, były dość przykre zarówno dla personelu, jak i dla pacjenta. Ze stosowania śpiączki już dawno się wycofano, a zabiegi EW przeprowadzane są w wyselekcjonowanych przypadkach. Wyraźny postęp w leczeniu nastąpił razem z pojawieniem się leków psychotropowych drugiej generacji, bardziej skutecznych i bez przykrych objawów ubocznych. Obecnie leczenie chorych oparte jest na farmakoterapii połączonej z szeroko rozumianą psychoterapią, treningami behawioralnymi lub arteterapią.

W jakiej kondycji zastała pani szpital, kiedy objęła stanowisko dyrektora?

Do szpitala wróciłam w 1985 r., po kilkuletniej pracy z Afryce Południowej w charakterze konsultanta psychiatry. Zaczęłam pracować jako ordynator oddziału psychiatrycznego i zastępca dyrektora ds. lecznictwa. Pierwsze lata były bardzo trudne, brakowało pieniędzy, leków, materiałów opatrunkowych i środków czystości. Korzystaliśmy w dużym zakresie z darów zagranicznych. W 1987 r. zostałam dyrektorem szpitala. Po kursie WHO w Danii na temat nowoczesnej psychiatrii wiedziałam, jak powinien funkcjonować szpital oparty na środowiskowym modelu organizacyjnym lecznictwa psychiatrycznego. Zaczęłam od remontów i zmian organizacyjnych. Zlikwidowane zostały duże sale chorych, powstały gabinety dla psychologów i terapeutów, pracownie zajęciowe, oddział dzienny, rehabilitacyjny, hostel, rozszerzono zakres działania zespołu lecznictwa środowiskowego, powołano rzecznika praw pacjentów, rozpoczęto treningi behawioralne, arteterapię, organizowano turnusy rehabilitacyjne. Wówczas powstały także dwie organizacje pozarządowe: Towarzystwo Amici di Tworki i Towarzystwo Rodzin i Przyjaciół Chorych Psychicznie „Szansa”. Ważnym osiągnięciem było udoskonalenie systemu ogrzewania szpitala. Zlikwidowano 22 kotłownie węglowe i zastąpiono je centralnym ogrzewaniem.

Jednym z moich priorytetów było nawiązanie współpracy szpitala z psychiatrycznymi ośrodkami zagranicą. Przez wiele lat współpracowano z klinikami i szpitalami w Dortmundzie, Gandawie, Pradze, Lwowie, Lester, Odessie. Ponad 200 pracowników tworkowskiego szpitala skorzystało z różnego rodzaju szkoleń zagranicznych, kursów i staży. Przez 13 lat organizowałam w szpitalu międzynarodowe konferencje na temat psychiatrii środowiskowej. W 1992 r., reprezentując Polskę, miałam możliwość przedstawienia efektów naszej międzynarodowej współpracy w Parlamencie Europejskim w Strasburgu na Seminarium „Współpraca szpitali Europy”. Przez siedem lat w Tworkach odbywały się zebrania dyrektorów szpitali psychiatrycznych. Wszystko, co udało się w tym czasie zrobić w placówce, było zasługą całego zgranego zespołu pracowników wszystkich szczebli i moich zastępców lekarzy: Małgorzaty Janiszewskiej, Kazimierza Dębowskiego i Andrzeja Kacprzaka.

Amici di Tworki są chyba jednym z najważniejszych pani przedsięwzięć.

Towarzystwo założyłam z wielką pomocą Ewy Kuryluk, malarki, historyka sztuki i pisarki. Bardzo bolała mnie dyskryminacja osób chorych psychicznie i upokarzające ich traktowanie, dlatego z problemem ludzi chorych psychicznie postanowiłam wyjść poza bramę szpitala i środowisko stricte psychiatryczne. Pomyślałam, że to właśnie sztuka może być nośnikiem mojej koncepcji przeciwstawiania się stygmatyzacji chorych psychicznie. Opracowałam projekt „Razem w sztuce i życiu” promujący twórczość osób z zaburzeniami psychicznymi i wspierający prowadzenie terapii przez sztukę w szpitalu. Chciałam pokazać społeczeństwu ich świat, ich możliwości, a równocześnie zależało mi na zapewnieniu pacjentom równorzędnego zaistnienia w przestrzeni pozaszpitalnej, przynajmniej w zakresie sztuki. Z Ewą Kuryluk zwróciłyśmy się z apelem „do artystów świata” o wsparcie tego projektu. Pozytywny odzew ze strony artystów popłynął z 16 państw. Zaczęłam organizować wystawy prac artystów i pacjentów. Wśród ofiarodawców byli m.in. Magdalena Abakanowicz, Jerzy Nowosielski, Józef Szajna. Wystawom towarzyszyło wydanie pięknych katalogów. Pierwsza wystawa odbyła się w Galerii Zachęta, następnie przez 13 lat organizowaliśmy wernisaże w Galerii Zapiecek na Starym Mieście oraz w wielu miejscach na świecie, np. w Instytucie Polskim w Paryżu, w Konsulacie Polskim w Nowym Jorku, w muzeach i galeriach Brukseli, Kopenhagi, Dortmundu, Lwowa, Chicago, Gandawy. Wielką zapłatą za tę działalność społeczną była radość naszych pacjentów, ich poczucie własnej wartości i godności, kiedy widzieli zainteresowanie swymi pracami i traktowanie ich na równi z pracami artystów. Ten projekt powiódł się dzięki wysiłkowi, pracy i dobremu sercu wielu ludzi. Dziękuję także terapeutom tworkowskim za ich pomoc, nielimitowaną pracę społeczną i troskliwą obecność przy naszych twórcach.

Jak dziś szpital korzysta z dziedzictwa osiągnięć poprzedników? Czy wiążą panią z Tworkami wspólne inicjatywy?

Na to, jaki szpital jest obecnie, złożyły się wizje, wybory, złe i dobre decyzje jego liderów i dyrektorów. Z doświadczenia wiem, że nie da się urzeczywistniać swoich planów bez pomocy i udziału innych ludzi, dlatego historię Tworek współtworzyły zarówno jego wybitne indywidualności, jak i całe pokolenia oddanych chorym i szpitalowi pracowników. Ja Tworkom zawdzięczam bardzo wiele. Dziękuję późniejszym dyrektorom szpitala: Andrzejowi Kacprzakowi i Lidii Rudzkiej oraz obecnemu – Wojciechowi Legawcowi za umożliwienie mi obecności w Tworkach. Cieszę się, że udało się odnowić współpracę ze szpitalem i kliniką we Lwowie oraz zorganizować potrzebną im teraz pomoc.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum