27 marca 2023

Przypływy i odpływy

Zatrzymaliśmy odpływ lekarzy. Mamy ich w systemie o kilkanaście tysięcy więcej niż w roku 2015 – przekonuje minister zdrowia Adam Niedzielski. Jednak badania, jakie prowadzą naukowcy z Uniwersytetu Warszawskiego, dowodzą, że nawet jeśli sytuacja się ustabilizowała, trudno przesądzać, na jak długo.

autor: MAŁGORZTA SOLECKA

Temat migracji lekarzy – i szerzej: kadr medycznych – był omawiany na marcowym VIII Kongresie Wyzwań Zdrowotnych (HCC) w Katowicach. Zaprezentowano tam nowe wyniki badań prowadzonych na Wydziale Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych UW. Prace badawcze objęły studentów VI roku kierunku lekarskiego, studiujących zarówno w języku polskim, jak i angielskim, z 13 akademickich uczelni medycznych.

Robimy badania powtórzone. Badamy co roku bardzo podobną grupę osób i sprawdzamy, czy nastąpiły jakieś zmiany. Następnie wracamy do osób, które rok wcześniej uczestniczyły w badaniu, by przekonać się, co się u nich zmieniło: czy wyjechali, co się z nimi dzieje. Podstawowym celem jest uchwycenie zmian migracyjnych w czasie i przestrzeni – mówił prof. Maciej Duszczyk podczas HCC. – Dysponujemy już prawie 500 ankietami w języku polskim i blisko 100 w angielskim. To bardzo duża próba, bo obejmuje około 20 proc. studentów VI roku. Pozwala to na wyciągnięcie wniosków.

W ubiegłym roku pytano studentów, czy pandemia COVID-19 stanowi niezależny czynnik wpływający na trend migracyjny. – Studenci mówili, że wzmacnia tendencję migracyjną, ale nie jest kluczowym czynnikiem. Sam COVID-19 nie skłania do migracji. Bardzo podobny wniosek płynie z badań w kontekście wojny na Ukrainie. Na pytanie, czy przyczynia się ona do zwiększenia migracji lekarzy, studenci odpowiadają twierdząco, ale na pytanie, czy oddziałuje na ich własny potencjał migracyjny, odpowiadają już nie – relacjonował prof. Maciej Duszczyk.

Co więc zdecydowanie najmocniej wpływa nie tyle na decyzje o wyjeździe, ile na gotowość do takiej decyzji? – Byliśmy pewni, że głównymi czynnikami będą wynagrodzenie, kariera itd. Z zaskoczeniem obserwowaliśmy, zarówno w pierwszej, jak i drugiej turze badania, że najbardziej wzmacniają potencjał migracyjny czynniki polityczno-społeczne i hejt – twierdził naukowiec. Czynniki społeczno-polityczne to jednak nie tyle poglądy, sympatie do takiego czy innego obozu politycznego, ile odbiór tzw. atmosfery w kraju przez młodych ludzi. – Oni czują, że się tutaj duszą – podkreślił ekspert. – Stabilność państwa i jego instytucji bardzo mocno ich niepokoi. Na wysokich miejscach nadal znajdują się takie kwestie jak warunki pracy, kariera zawodowa (możliwość rozwoju zawodowego) i wynagrodzenia.

Co trzeci student kierunku lekarskiego, studiujący w języku polskim, bierze pod uwagę emigrację. Dobra, z punktu widzenia decydentów, wiadomość brzmi, że zdecydowana większość zapewnia, iż decyzji o wyjeździe nie podejmie bezpośrednio po studiach. Część twierdzi, że rozważy ją po stażu, część – dopiero po uzyskaniu specjalizacji. Korzystny dla polskiego systemu jest też fakt, że duża część deklarujących gotowość do wyjazdu podczas pierwszej tury badania jednak nie zdecydowała się (jeszcze) na emigrację. Co więcej, osoby te wyraziły nieco mniejszą gotowość do wyjazdu (choć jej nie wycofały). I równie ważna (i pozytywna) informacja: przyszli lekarze zapewniają, że ich ewentualna decyzja o emigracji nie byłaby – czy nie będzie – decyzją „na stałe”.

Niekorzystnie natomiast trzeba ocenić decyzje władz dotyczące newralgicznych obszarów: bezpieczeństwa pracy (które staje pod znakiem zapytania, ze względu na brak systemu no-fault), a także nasilającego się zjawiska hejtu wobec lekarzy.

Gdzie chcą wyjechać adepci medycyny, którzy myślą o emigracji? Głównie do Niemiec. – To wciąż pierwszy kraj, do którego wyjazd rozważają młodzi medycy. Na drugim miejscu znajdują się państwa skandynawskie, na trzecim Szwajcaria. Wielka Brytania dziś jest dopiero na czwartym miejscu. To zasadnicza zmiana, ponieważ jeszcze kilka lat temu była głównym celem migracji. Wszystko zmienił brexit i problemy, z jakim zmaga się National Health Service. Wielka Brytania przestała już być tak atrakcyjna – uważa prof. Duszczyk.

W ramach badania zapytano również studentów, czy rosnąca liczba kierunków lekarskich w Polsce rozwiąże problem dostępu do lekarzy. Minister zdrowia Adam Niedzielski podkreślił podczas wystąpienia otwierającego HCC, że jest „zdeterminowany, by w najbliższych latach liczba lekarzy rosła lawinowo”. – Średnia odpowiedzi w skali od 1 do 5 wyniosła 1,7; młodzi ludzie nie wierzą, że to rozwiąże problem. „Wyprodukowanie” lekarzy nie daje gwarancji likwidacji zjawiska ich braku na rynku pracy – mówił prof. Duszczyk.

Być może powinniśmy zmienić akcenty w ochronie zdrowia, żeby nowe zawody czy też inne zawody poszerzyły swoją odpowiedzialność za zdrowie populacji. Dostrzegamy działania ministerstwa mające na celu znaczące podniesienie liczby lekarzy. Tylko że efekt przyjdzie w ciągu dziesięciu lat, kiedy około 35 proc. populacji Polski przekroczy 65. rok życia. Wtedy potrzeby zdrowotne będą nieprawdopodobnie wysokie – podkreślał Artur Białoszewski, epidemiolog, mazowiecki konsultant wojewódzki w dziedzinie zdrowia środowiskowego. Zwłaszcza że emigracja zewnętrzna to tylko część problemu. W dyskusji zwracano uwagę, że obecnie równie duże znaczenie ma emigracja w ramach środowiska. Jej kierunek jest jednoznaczny – z lecznictwa szpitalnego do otwartego oraz, równolegle, z systemu publicznego do prywatnego. Dotyczy to zresztą nie tylko lekarzy. – Młodzi ludzie po studiach najczęściej nie chcą pracować w publicznym systemie ochrony zdrowia, który nie zapewnia im oczekiwanych warunków, m.in. komfortu, który mają w systemie prywatnym, u prywatnych pracodawców, gdzie bada się, jaką ścieżkę kariery mogą obrać, co dla nich jest dobre, co ważne, gdzie dba się o atmosferę w miejscu pracy – mówił Gilbert Kolbe, koordynator zespołu pielęgniarskiego w Jutro Medical.

Grażyna Cebula-Kubat, przewodnicząca OZZL, podkreślała, tłumacząc chęć wyjazdu zagranicę, że lekarze wskazują najczęściej możliwość szybszego uzyskania wymarzonej specjalizacji, lepszą organizację systemu oraz możliwość życia w zgodzie z zasadą work life balance: – Na ostatnim miejscu wymieniany jest zwykle czynnik finansowy. Migracja w ramach środowiska dotyczy przede wszystkim przenoszenia się ze szpitali publicznych do prywatnych i do AOS. Wiąże się to, jeśli chodzi o sektor prywatny, z dużo lepszymi zarobkami, organizacją pracy i atmosferą. Tam się szanuje pracownika. W AOS lekarz jest bardziej doceniany jako specjalista i – najważniejsza sprawa: nie musi dyżurować. Częstym powodem napięć w szpitalach jest właśnie obsada dyżurów. Problem nakręca też spiralę płacową, bo dyrektorzy – chcąc uchronić się przed zawieszaniem czy zamykaniem oddziałów utrudniającym lub uniemożliwiającym realizację kontraktu z NFZ – oferują „pod przymusem” stawki, na które na dobrą sprawę szpitali nie stać.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum