27 marca 2023

Kwestia sumienia w pracy medyka

W ochronie zdrowia, podobnie jak w innych dziedzinach życia społecznego, pole konfliktu światopoglądowego stale się rozrasta. Istnieją trzy podmioty, które odgrywają tu ważne role: medyk, jego pracodawca i pacjent, a realizacja procedur medycznych wciąż budzi wiele wątpliwości. Oczywiście, ogromna część świadczeń medycznych udzielana jest rutynowo, to znaczy nie wiążą się z nimi żadne kontrowersje natury światopoglądowej. Jednak atomizacja społeczeństwa nieuchronnie prowadzi do wzrostu liczby spraw, których rozstrzygnięcie wchodzi już w zakres wolności światopoglądowej, i dyskusje społeczne są wówczas nieuniknione.

autor: Dariusz Pater – duchowny, doktor habilitowany nauk teologicznych, profesor nadzwyczajny w Katedrze Personalizmu Chrześcijańskiego na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, bioetyk, psychoonkolog. Jest zastępcą przewodniczącego Komisji Bioetycznej przy Okręgowej Izbie Lekarskiej w Warszawie im. prof. Jana Nielubowicza.

Godność człowieka, sumienie, wolność przekonań to pojęcia uniwersalne i podstawowe zarówno w zachodnich systemach prawnych, jak i w polskim. Wprost wskazane są w Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej. Art. 30 mówi, że „Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych”. W art. 53 znajdziemy zaś zapis: „Każdemu zapewnia się wolność sumienia i religii. Wolność religii obejmuje wolność wyznawania lub przyjmowania religii według własnego wyboru oraz uzewnętrzniania indywidualnie lub z innymi, publicznie lub prywatnie, swojej religii przez uprawianie kultu, modlitwę, uczestniczenie w obrzędach, praktykowanie i nauczanie”. Natomiast art. 31 gwarantuje ochronę prawną wolności człowieka i zobowiązuje każdego do szanowania wolności i prawa innych.

Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka oraz wolność sumienia stanowią ludzkie atrybuty, wykonywanie zawodu medycznego nie może czynić w nich uszczerbku. Owszem, medycy mają prawo do stosowania klauzuli sumienia, czyli lekarz, pielęgniarka, położna lub farmaceuta mogą odmówić wykonania świadczeń ze względu na swoje przekonania, a klauzula sumienia ma swoje umocowanie prawne w przepisach konstytucji. Osób wykonujących zawody medyczne dotyczą również uregulowania zawarte w Ustawie o zawodzie lekarza i lekarza dentysty z 5 grudnia 1996 r. Lekarz ma obowiązek udzielenia pomocy lekarskiej w każdym przypadku, gdy zwłoka mogłaby spowodować niebezpieczeństwo utraty życia, ciężkiego uszkodzenia ciała lub ciężkiego rozstroju zdrowia (art. 30). Jeśli lekarz zdecyduje się na odstąpienie od udzielenia świadczenia, ponieważ chce pozostać w zgodzie ze swoim sumieniem, musi wskazać pacjentowi realne możliwości uzyskania świadczenia u innego lekarza lub w innym zakładzie opieki zdrowotnej oraz uzasadnić swój wybór i odnotować ten fakt w dokumentacji medycznej.

Zatem wolność sumienia ma mocne umocowanie prawne. Także prawo międzynarodowe gwarantuje jej ochronę, np. w art. 9 Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności czy w art. 10 Karty praw podstawowych Unii Europejskiej.

Cóż jednak robić w przypadku kolizji światopoglądowej powstającej między medykiem a pacjentem? W procesie leczenia pacjent występuje z reguły w pozycji słabszej niż medyk. Nie oznacza to jednak, że nie przysługują mu konstytucyjne prawa do zachowania wolności sumienia. Naturalna postawa uległości, występująca w relacji pacjent – medyk, jest bardzo często niewymuszona. Pacjenci niejednokrotnie sami wchodzą w rolę „ofiary losu”, gdyż choroba, słabość, cierpienie niejako predestynują ich do tego. Jednak wykorzystywanie tej sytuacji przez medyka i nachalne wywieranie presji światopoglądowej jest w takich sytuacjach niedopuszczalne.

Trzeba zaznaczyć, że światopogląd może łączyć w głębokiej, subiektywnej syntezie różne, czasem sprzeczne ze sobą poglądy. Może zawierać prawdy i domniemania. Lekarz, który w procesie leczenia opiera się na aktualnej wiedzy medycznej, nie gwarantuje wcale, że droga leczenia, którą wybierze, jest jedyną słuszną. Przecież przez lata „aktualna wiedza medyczna” uzasadniała choćby wykonywanie lobotomii. Co więcej, nie sposób oddzielić tego, co jest „tylko” wiedzą medyczną, od tego, co jest „jedynie” światopoglądem lekarza. Te sfery spotykają się w jednym podmiocie, w osobie, i są integralne.

Można by jednak powiedzieć: niech lekarze dzielą się z pacjentami swoją wiedzą, ale niech nie rozstrzygają za nich tego, co jest dobre, a co złe. To oczywiście utopia, gdyż ogromna liczba pacjentów nie ma pojęcia o procesie chorobowym i sposobach leczenia. Nie dysponuje również taką wiedzą, aby wejść w dyskusję z medykiem, a co dopiero, by dokonać istotnego, z medycznego punktu widzenia, wyboru. Niemniej jednak taki wybór powinien pacjent mieć. I ma. Dowodem są dziesiątki zgód podpisywanych przez pacjentów przy byle wizycie w szpitalu, a to na wbicie wenflonu, a to na pobranie krwi albo na przekazanie rodzinie informacji o niespodziewanej śmierci. Jeśli jednak mimo to pacjent poczuje, że medyk w sposób nieuprawniony naruszył jego sferę światopoglądową, że przekroczył granice szacunku czy wolności, może złożyć skargę i zacząć walkę o swoje prawa. Informacje na temat praw pacjenta udostępnione są na ogół w gablotach szpitalnych lub poradnianych.

W sferze świadczenia usług medycznych, zarówno na poziomie języka, jak i relacji społecznych, postępuje proces zwany mechanizacją. Dzisiaj nie używamy już pojęcia służby zdrowia. Nie ma co nawet wspominać o jakiejkolwiek służbie, jeśli pacjenci oraz udzielający świadczeń muszą przede wszystkim dostosowywać się do procedur. Procedury medyczne wpływają na zoptymalizowanie procesu leczenia. Powoduje to jednak dehumanizację, wypiera etykę, kulturę, empatię. Nierzadko pierwszą ofiarą tych procedur jest zdrowy rozsądek człowieka. Przykładów są setki, m.in. dr Jolanta Tyczyńska ma zapłacić ponad 161 tys. zł, gdyż przepisywała małym pacjentom nierefundowane mleko zastępcze. Ratowała ich życie, ponieważ dzieci tolerowały tylko ten konkretny produkt, a na refundowany miały alergię. Z drugiej jednak strony warto zauważyć, że każde świadczenie medyczne jest dobrem rzadkim i jakieś reguły powinny określać jego reglamentowanie. Ale czemu lekarze promujący określone leki, przepisujący je pacjentom, otrzymują różnego rodzaju gratyfikacje, a inne leki, skuteczne, są wypierane z rynku farmaceutycznego, ponieważ rządzi się on swoimi prawami, konkurencyjnością, ceną, refundacją. Wiele skutecznych leków polskich producentów wywożonych jest zagranicę, ponieważ u nas są za tanie i nie opłaca się ich sprzedawać.

Wszelkie dziedziny życia społecznego, w tym sfera medyczna, są w coraz większej mierze regulowane przez prawo. Niestety, prawo ze swoją aksjologią efektywności staje się często uzurpatorem sumień. Mowa tu o prawie pozytywnym (prawie stanowionym), które w czasach ponadnarodowych procesów integracji nie jest już tylko wolą suwerena (w naszej konstytucji wciąż jest nim naród), lecz staje się wolą choćby sędziów orzekających w ETS, niemających legitymacji demokratycznej. W systemach regulujących, bardziej niż w prawie stanowionym, opartym na etyce, rozsądku, wspólnie akceptowanych wartościach i zasadach współżycia społecznego, nie istnieje konieczność rozrostu abstrakcyjnych konstruktów prawnych i konkretyzowania ich zgodnie z kazuistyką orzecznictwa.

Na razie leczeniem zajmuje się uprawniony do tego człowiek, nie algorytm albo sztuczna inteligencja. Procedura medyczna wciąż pozostaje sprawą drugoplanową, przynajmniej wedle obowiązującego prawa. Redukowanie roli człowieka leczącego do pozycji zoptymalizowanego automatu, wykonującego tylko określone procedury, i kastrowanie go z poglądów, przyjmowanych i wyznawanych wartości, pozbawianie go prawa do marginesu błędu lub świadomego odejścia od procedur jest fikcją. Podobną fikcją jak apolityczność sędziego, stale konkretyzująca się w dyskursie teoretycznym i pragmatyce, a tak rzadko spotykana.

Funkcjonujemy w stanie przejściowym. Sarkastycznie podchodząc do tematu, można powiedzieć, że gdy procedury w procesach leczenia staną się już tak zoptymalizowane, że lekarz będzie prawie zbędny, chory zostanie uwolniony od „ryzyka komunikowania się z tym mocno niepewnym elementem procesu leczenia”, a „zbiorowe sumienie” twórców panprocedury nie będzie naruszać komfortu neutralności pacjenta. Trzeba tylko wiedzieć, że każde znormalizowane postępowanie oparte jest na konkretnej aksjologii. Pacjent leczony przez automaty nie zetknie się (być może) z żadną osobistą presją światopoglądową, będzie jednak podlegał „jedynie słusznym” procedurom.

Światopogląd medyka jest mniej niebezpieczny niż jego sztuczna neutralność. Zostawia on miejsce na rozstrzygnięcie spornej kwestii w sumieniu. Tymczasem fikcja neutralności światopoglądowej to jakby budowa systemu domkniętego. Ostateczną i pełną formą neutralności światopoglądowej jest nieistnienie osoby ją reprezentującej. =

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum