27 marca 2023

Polityka jako politykowanie

Kim jest polityk? Czy to ktoś, kto ma jakiś formalny mandat lub stanowisko? Ktoś, kto jest posłem lub ministrem? Myślenie o polityku w kategoriach zawodu zaczęło się na początku XX w., od znanego tekstu Maksa Webera „Polityka jako zawód i powołanie” (1919 r.).

autor PAWEŁ KOWAL

Zawiedziony porażką swojej partii w wyborach myśliciel zaproponował nowe rozumienie pojęcia „polityk”. W związku z zachodzącymi zmianami społecznymi uprawianie polityki nie będzie już bowiem domeną książąt i bogaczy, ale stanie się zadaniem także dla tych, którzy nie mają własnych zasobów finansowych, więc musi być w większym stopniu traktowane jak zawód – płatna praca. Ale gdybyśmy przyjęli definicję Webera, politykami nie można by było określać takich osób jak Jerzy Giedroyć czy Adam Michnik (tylko przez krótki czas był posłem na Sejm po 1989 r.). Nie mamy przecież wątpliwości, że jest na świecie wiele osób, które tworzą politykę, ale nie pobierają za to wynagrodzenia. Z drugiej strony wielu posłów czy senatorów – chociaż formalnie są politykami – w rzeczywistości żadnej polityki nie uprawia. Tak, głosują, może nawet zostają powołani na ministrów lub wiceministrów, ale nie tworzą żadnego wspólnego dobra ani nowych idei i rozwiązań. Ot, po prostu są zatrudnieni w Sejmie lub ministerstwie „tego i owego”. Czytałem kiedyś, że tylko około 10 proc. parlamentarzystów w dojrzałych demokracjach stanowią politycy kreatywni, wnoszący nowe pomysły, idee. Może więc polityk, to w najszerszym rozumieniu ten, kto „politykuje”, czyli myśli nad wspólnym dobrem, wskazuje nowe rozwiązania, zastanawia się, jak skutecznie wyleczyć więcej osób chorych na raka, w jaki sposób pozyskać więcej pieniędzy na ochronę zdrowia i jak przekonać do ich wpłacania bogatszych podatników.

Nie ma demokracji bez polityki – bez konkurencji idei i sporu o to, jak naprawić tę lub inną kwestię. Przykładowo, czy reformować system ochrony zdrowia, czy skupić się na skutecznej walce z najczęstszymi chorobami. To dlatego w rzeczywistość zamieniają się w demokracji najczęściej tylko te idee, które pojawiają się w kampanii wyborczej. To dlatego demokracie powinno zależeć na tym, by spór jednak był i to jak najbardziej emocjonalny. Powinno mu zależeć na tym, by padały obietnice, których realizację będzie potem można egzekwować. Po wyborach dawni wiecowi krzykacze i autorzy obietnic potrzebują urzędników – takich, którzy wiedzą, jak zmieniać państwo, i nie chcą już nawet odpowiadać na pytanie „co trzeba zmieniać”, bo to ustalili politycy z obywatelami w czasie wyborów. Tak się zaczyna rola urzędników. Bez nich nie ma państwa i nie ma zmiany.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum