4 maja 2023

Suwerenność

Należy do najdziwniejszych pojęć. Wszyscy traktują suwerenność jak święte pojęcie dna przy stworzeniu świata, które każdy, nienaruszone, pielęgnuje jak brylant po babci.

autor PAWEŁ KOWAL

Suwerenność pojawia się w każdej prawie poważnej politycznej wypowiedzi. Jedni straszą utratą suwerenności – w ten sposób zniechęcają do UE. Populiści mówią: „Unia zabierze wam suwerenność”. Inni obiecują suwerenność jak separatyści w Katalonii („będziemy suwerenni, dość mamy hiszpańskiej dominacji”). Czym zatem jest ta osławiona suwerenność? Suwerenność to „zdolność”. Dzisiaj uważamy, że odnosi się do podmiotu, który sprawuje władzę, niezależnie od wszelkich zewnętrznych czynników, na określonym terytorium i nad jego mieszkańcami. Reprezentuje ich na zewnątrz, ale też na owym terytorium. Podmiot ten ma, jako jedyny na swoim terytorium, prawo do legalnego używania przemocy. Tym tajemniczym „podmiotem”, co to ma „zdolność”, jest w dzisiejszych czasach państwo – uznane przez innych i legalnie działające. Musi mieć chociaż niewielkie terytorium – jak Stolica Apostolska – ale przecież nie zawsze tak było. Zresztą nawet dzisiaj jest wyjątek: Zakon Maltański. Nie zawsze w historii suwerenem było państwo położone na kawałku ziemi, był nim kiedyś cesarz, papież. Suwerenność przynależała tylko europejskim wielkim imperiom, nikomu do głowy nie przychodziło, by ten brylant europejskiej myśli politycznej mógł być we władaniu kogoś poza Europą. W XIX w., pełnym rewolucji ludowych, suwerenności zażądały ludy, a potem narody.

I tak powstała koncepcja, że suwerenność ma już każde państwo narodowe, które uznają inni. Szkopuł w tym, że niektóre narody wcale nie są wielkie i ich suwerenność wcale nie musi być realną „zdolnością”, raczej jest tytułem honorowym. Albo inaczej: jest, powiedzmy, „małą suwerennością”, którą można zainwestować w suwerenność jakiegoś ponad-narodowego tworu, np. Unii Europejskiej.

Ale, zaraz, nie o tym miałem pisać. Zamierzałem odpowiedzieć na pytanie, dlaczego politycy boją się uderzać w interesy wielkiego biznesu? To nie politycy się boją. Wszyscy zachowują ostrożność, bo wielkie korporacje są silne i żadne małe państwo sobie z nimi nie poradzi. Nie chodzi o to, że oni, czyli wielkie korporacje, są „źli” z natury. Korporacje powyrastały ze względu na globalizację. Ich monopole zrodziły się dlatego, że wiele państw było z natury słabych i nie dało rady ograniczyć konkurencji w postaci korporacji. Oni po prostu są silni i dużo mogą. Dlatego z wielkim koncernem farmaceutycznym czy informatycznym może, jak równy z równym, porozmawiać UE czy USA, ale nie niewielka Słowenia.

W średniowieczu nawet włoskie miasta dysponowały suwerennością, jeśli były wystarczająco silne i bogate. Może czeka nas czas suwerenności wielkich koncernów, które nagle zechcą wydawać paszporty i układać się z wielkimi państwami jak suwerenny z suwerennym. Nie ma w polityce cenniejszego pojęcia niż suwerenność, ale też mało jest pojęć, które w historii tak bardzo się zmieniały.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum