28 października 2015

100. rocznica urodzin i 15. rocznica śmierci prof. Jana Nielubowicza, patrona OIL w Warszawie

Przesłanie
Zasadniczym rygorem, w którym jeszcze ja, jak też i poprzednie pokolenia byliśmy wychowywani, był nakaz wyrobienia w sobie umiejętności panowania nad sobą, nad odruchami, nawykami, niekontrolowanymi pragnieniami. W moim pokoleniu rodzice i wychowawcy nakazywali przede wszystkim ćwiczenie woli, oczekiwano od nas prawdziwej kontrolowanej powściągliwości. Wiem z osobistego doświadczenia, jakie to trudne, ale takie były wobec nas wymagania starszych. Mój nauczyciel chirurgii, prof. T. Butkiewicz, powtarzał stale: – Kolego, w życiu trzeba przede wszystkim mieć dobre hamulce, bez nich nie jest się człowiekiem i lekarzem. 50 lat zniewolenia wraz z obcą naszemu charakterowi mentalnością przyniosło inny wzór, który dla wielu stał się oczywistością, a nawet może ideałem. Wzorem tym było uznanie niekontrolowanego pragnienia za wyraz niewłaściwie pojmowanej wolności. Kontrolowane rozumem, prawem poczucie obowiązku zostało zastąpione przez niekontrolowane pragnienie nazwane wolnością, w tym przede wszystkim chęć posiadania i użycia. Jeżeli jest to kontrolowane rozumem, uzasadnioną potrzebą innych i warunkami dobra ogólnego – jest to postęp. Jeżeli kieruje tym niekontrolowane pragnienie, wówczas z konieczności rodzi to sprzeczność różnych interesów, prowadząc do chaosu i niezgody. Przez wiele lat, będąc jednym z nauczycieli lekarzy polskich, patrzyłem na ich zmagania ze sobą. Pomimo zła, zniewolenia, kłamstwa i otaczającej nieprawości, rachunek ich życia był zawsze ten sam. Każde pokolenie po latach znajdowało taką samą drogę jak ta, która wynikała z poczucia tych, którzy byli, którzy są jeszcze, i tych, którzy po nas przyjdą.
Każdy człowiek, także i lekarz, chce brać i dawać. W każdym z nas pragnienia te są różnie podzielone. Takich, którzy chcieliby tylko dawać, jest bardzo mało, są to ludzie specjalnej dyscypliny, żyjący zwykle w specjalnych rygorach. Takich, którzy chcieliby tylko brać, potępiamy jako osobników aspołecznych. Trzeba znaleźć w sobie właściwą proporcję stosunku: brać – dawać! Myślę, że w naszej, lekarzy polskich obecnych czasów, kalkulacji rachunek „dawać” powinien być zawsze o 1 proc. większy niż „brać”.
Ilekroć mam wątpliwości co do słuszności wyboru, czytam zawieszony nad moim biurkiem, a podpisany przeze mnie 52 lata temu dokument – z moją przysięgą lekarską. Jak dotąd – znajdowałem tam zawsze rozwiązanie moich wątpliwości.
„Lekarz polski w służbie narodowi” – fragmenty wykładu inauguracyjnego prof. Jana Nielubowicza na I Światowym Kongresie Polonii Medycznej w Częstochowie, 19-22.06.1991 r.

Pamięci Profesora
Profesor Jan Nielubowicz urodził się w Warszawie w 1915 r.
Pochodził z rodziny lekarskiej. Jego ojciec – dr Kazimierz Nielubowicz – był chirurgiem i urologiem w Szpitalu Dzieciątka Jezus w Warszawie. Dziadek – dr Władysław Nielubowicz – chirurgiem i dyrektorem szpitala w Kremieńczugu na Ukrainie. Jan Nielubowicz szkołę średnią ukończył w Wilnie i tu rozpoczął studia medyczne. Naukę kontynuował na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Warszawskiego. W czasie studiów warszawskich został przyjęty do korporacji akademickiej „Arkonia”. Dyplom otrzymał w 1939 r.
Początek wojny zastał Go na Wileńszczyźnie. Po nieudanej próbie przedostania się na Zachód pozostał w Wilnie i pracował krótko w klinice prof. Michejdy, następnie jako lekarz ogólny, a wreszcie ordynator chirurgii w małym szpitalu terenowym.
Z końcem wojny, w 1945 r., wrócił do Warszawy i po dwu latach pracy na stanowisku asystenta w Klinice Chirurgicznej obronił pracę doktorską nt.: „Ropowice żołądka i jelit”. Stopień doktora habilitowanego uzyskał w 1952 r. na podstawie pracy „Badania nad powstawaniem ostrego żółtego zaniku (ostrej martwicy) wątroby pod wpływem przedostawania się lub wprowadzenia do przewodu żółciowego wspólnego soku trzustkowego lub pankreatyny”. Tytuł profesora nadzwyczajnego otrzymał w 1962 r., a zwyczajnego w 1970.
W 1958 r. przebywał w Stanach Zjednoczonych na stypendium Rockefellera. Dawało to wyjątkową w owych czasach możliwość zapoznania się z chirurgią na najwyższym światowym poziomie. Wyniki kierowanego przez Niego zespołu świadczą, że okazja ta została w pełni wykorzystana. W roku 1959 objął Klinikę Chirurgii Akademii Medycznej w Warszawie, którą kierował aż do przejścia na emeryturę w 1986 r.
W swojej pracy klinicznej wyznawał zasadę, że praktyka chirurgiczna powinna być oparta na naukach podstawowych i szeroko zakrojonym eksperymencie laboratoryjnym. Pogląd ten realizował, kierując jednocześnie Kliniką i Zakładem Chirurgii Doświadczalnej PAN. Takie podejście uczyniło Go chirurgiem wszechstronnym. Zakres zainteresowań prof. Nielubowicza rozciągał się od przeszczepów nerek (pierwszy w Polsce przeszczep nerki wykonano w Jego klinice w 1966 r.) przez chirurgię naczyń, układ chłonny, chirurgię endokrynologiczną, chirurgię klatki piersiowej i wątroby aż do nowoczesnych metod anestezjologicznych. Znaczną liczbę operacji, szczególnie nowo opracowanych lub wprowadzanych, wykonał osobiście. Do czasu Jego przejścia na emeryturę wykonano w klinice około 800 przeszczepów nerek.
Opublikował blisko 600 prac, wygłosił wiele wykładów w kraju i zagranicą. Posługiwał się czterema językami zachodnimi oraz litewskim i rosyjskim. Był promotorem 50 doktoratów i opiekunem 20 habilitacji. Dziesięciu Jego uczniów uzyskało tytuł profesora. Należał do krajowych i zagranicznych towarzystw naukowych. Był członkiem honorowym Brytyjskiego i Amerykańskiego Towarzystwa Chirurgów.
Wzorem wielkich poprzedników uważał nauczanie za nieodłączną część pracy klinicznej. Osobiście prowadził wykłady i seminaria dla studentów. Zadbał również, aby wszyscy Jego asystenci odbywali staże szkoleniowe zagranicą. Był autorem, współautorem i redaktorem klasycznych polskich podręczników chirurgii. Mimo tak znacznego obciążenia pracą kliniczną, prof. Nielubowicz znajdował również czas na pracę administracyjną i przez dwie kadencje (1981-1986) kierował jako rektor Akademią Medyczną w Warszawie.
Jego postawa zawodowa i zaangażowanie społeczne zyskały uznanie wielu środowisk naukowych i pozanaukowych. W latach 80. XX w. był członkiem Prymasowskiej Rady Społecznej. Od 1988 r. należał do Związku Polskich Kawalerów Maltańskich. W 1990 otrzymał Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski, a w 1997 prymas Polski kardynał Józef Glemp odznaczył Go, przyznaną przez papieża Jana Pawła II, Komandorią z Gwiazdą Orderu św. Sylwestra Papieża. Był honorowym prezesem Naczelnej Rady Lekarskiej, wyraz uznania stanowiły również doktoraty honorowe sześciu polskich uczelni, w 1999 r. otrzymał ten tytuł w uczelni rodzimej.
Fragment publikacji „Dzieje I Wydziału Lekarskiego Akademii Medycznej w Warszawie”, t. I, pod redakcją Marka Krawczyka

2015 jest rokiem szczególnym dla Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie – zbiegły się rocznice: 100. urodzin i 15. śmierci jej patrona, prof. dr. hab. n. med. Jana Nielubowicza – wybitnego lekarza, humanisty, nestora polskiej chirurgii, nauczyciela i wychowawcy wielu pokoleń lekarzy, współtwórcy odrodzonego samorządu lekarskiego.
Uchwałę o nadaniu warszawskiej Izbie imienia prof. Jana Nielubowicza podjął, z inicjatywy prof. dr. hab. n. med. Jerzego Polańskiego, 24 listopada 2001 r. XVIII Okręgowy Sprawozdawczo-Wyborczy Zjazd Lekarzy OIL w Warszawie. „Puls” wielokrotnie na przestrzeni lat odwoływał się do myśli prof. Jana Nielubowicza i wspomnień z Nim związanych.
„Oto Polska wraca do nas, a jej odrodzone istnienie przejawia się codziennie w czymś nowym. Dla mnie Polska wraca także w postaci odnowionych izb lekarskich”. Te słowa Profesora przypomniano z okazji uroczystości odsłonięcia pamiątkowej tablicy w ówczesnej siedzibie Izby przy ul. Grójeckiej w Warszawie, w 2002 r.
Na fotografii, od lewej: ówczesny przewodniczący ORL w Warszawie Andrzej Włodarczyk, uczniowie Profesora:
Krzysztof Madej, Jerzy Szczerbań, Jerzy Polański, Mieczysław Szostek, Tadeusz Tołłoczko; drugi od prawej – syn Profesora Wojciech Nielubowicz z małżonką Dorotą.

Niezwykła osobowość Profesora Nielubowicza
Poznałem Go w 1951 lub 1952 r., jako docenta Nielubowicza, od 1945 r. asystenta w Klinice Chirurgicznej, kierowanej przez prof. Tadeusza Butkiewicza, w Szpitalu Dzieciątka Jezus. Byłem wówczas w tym szpitalu młodym asystentem w Zakładzie Radiologii, prowadzonym przez prof. Witolda Zawadowskiego, którego prof. Nielubowicz cenił wysoko. W szpitalu tym współpracowałem z prof. Nielubowiczem przez wiele lat. Pamiętam, jak interesująco prowadził interdyscyplinarne konferencje, bardzo popularne wśród lekarzy Szpitala Dzieciątka Jezus. Omawiał na nich przypadki, które przeszły przez ręce klinicystów, zwłaszcza chirurgów, również radiologów i dość często anatomopatologów.[…] W życiu codziennym, poza zasadami przyzwoitości w szerokim znaczeniu tego słowa, wielokrotnie dawał świadectwo swych wartości i humanizmu oraz wierności tradycji, co dominowało nad Jego temperamentem w stosunku do otoczenia. Czasem jednak żywo reagował na sprawy, które Go raziły. Pamiętam Jego oburzenie, kiedy zobaczył tradycyjne biurko w klinice chirurgicznej, z którego odpadła plakietka z nazwiskiem jednego z poprzednich kierowników tej kliniki. Dbał o tradycję. Znamienne było Jego poczucie obowiązku, aby jak najlepiej służyć chorym, których otaczał szczególną troską. Uważał, że człowiek znajdujący się w trudnej sytuacji życiowej, zwłaszcza w chorobie, często jest bezbronny i, oddając w zaufaniu swoje zdrowie w ręce lekarza, oczekuje od niego życzliwości, a przede wszystkim troski. Uważał, że oczekiwanie to jest bardzo powszechne, niezależnie od wieku, wykształcenia i poziomu intelektualnego chorego, i że każdy lekarz powinien spełnić to oczekiwanie.
Miał niezwykłą zdolność koncentracji w czasie zbierania wywiadu od chorego. Pytania na temat dolegliwości pacjenta przeplatał pytaniami o rodzinę, jaką ma opiekę itp. W rozmowie z chorymi używał dużo pogodnych, a nawet pełnych humoru słów. Niezależnie od nastroju czy zmęczenia umiał pomóc człowiekowi nastawionemu pesymistycznie do swej choroby. Swoim pogodnym stosunkiem do pacjenta umiał go podnieść na duchu.[…] Po powstaniu izb lekarskich zbliżyła nas praca w samorządzie: mnie, Naczelnego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej, z Nim, przewodniczącym Sądu Lekarskiego w Okręgowej Izbie Lekarskiej w Warszawie.[…] Czytałem Jego uzasadnienia wyroku z dużym zainteresowaniem. Nie tylko były logicznie i przejrzyście zredagowane, ale miały również charakter wychowawczy. Obwinionych lekarzy traktował po koleżeńsku i z szacunkiem należnym każdej osobie.[…] Wielu Jego uczniów miało wydeptaną przez Niego ścieżkę postępowania w różnych sytuacjach powstających w kontakcie lekarza z chorym. Uważał, że najtrudniej jest walczyć z obojętnością lekarza. Nie tylko cierpi na tym chory, lekarz taki wytwarza również w swoim środowisku atmosferę braku odpowiedzialności i niedbalstwa […]. Był wrogiem obojętności, zwłaszcza połączonej z cynizmem. Uważał, że jeden obojętny lekarz może wytworzyć złą opinię w stosunku do etycznego zespołu lekarskiego całego szpitala, natomiast jeden, nawet bardzo znakomity lekarz nie jest w stanie zmienić takiej opinii. A zwalczanie jej wymaga dużego wysiłku, aby przywrócić zaufanie chorego do lekarza.
Prof. dr hab. n. med. Stanisław Leszczyński, „Puls” 2/2007

Wielki Nauczyciel i Mistrz Chirurgii
Poznałem Profesora, rozpoczynając działalność w Studenckim Kole Naukowym przy I Klinice Chirurgicznej w Państwowym Szpitalu Klinicznym nr 1 przy ul. Lindleya. Pozwalał nam, studentom, członkom Koła Naukowego, uczestniczyć w życiu kliniki. Zawsze miał dla nas czas i życzliwość.
Klinika była ogromna, a zespół składał się z lekarzy o niezwykle różnych charakterach i poglądach. Łączyła ich jedna wspólna pasja – chirurgia. Ten nieprzeciętny napęd do rozwijania wiedzy i umiejętności tworzył i umiejętnie stymulował Mistrz, „Stary”, Profesor Jan Nielubowicz. Jako jeden z pierwszych rozumiał konieczność rozwijania chirurgii w oparciu o nauki podstawowe i badania doświadczalne. Był równocześnie kierownikiem Zakładu Chirurgii Doświadczalnej Polskiej Akademii Nauk, który mieścił się w budynku Anatomicum. Tam powstawały nowatorskie prace z zakresu transplantologii, chirurgii ogólnej i naczyniowej, a zwłaszcza patofizjologii chirurgicznej.
Kiedyś, po latach, gdy przyszedłem do Niego na długą rozmowę przed objęciem kierownictwa Kliniki Chirurgii Naczyniowej Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego, zdradził mi swoje credo dotyczące tworzenia zespołu:
– Ludzie mają różne charaktery, ale zespół chirurgiczny, tak jak drużyna piłkarska, nie składa się tylko z tych, którzy są w ataku. Konieczne jest wyszkolenie „zawodników” na różnych pozycjach ataku, pomocników, obrońców, a ty będziesz, tak jak ja, pełnił funkcję na różnych pozycjach ataku, obrony, pomocy, ale najczęściej będziesz bramkarzem i trenerem.[…] Był wspaniałym lekarzem, starał się rozumieć nie tylko chorobę, ale przede wszystkim pacjenta. Miał ogromną cierpliwość w tłumaczeniu nieraz trudnych i zawiłych problemów związanych z chorobą i leczeniem. Tego nauczał nas i studentów, dla których był prawdziwym guru medycyny.[…] Z muszką nie rozstawał się nigdy. Bez muszki widywałem Go tylko wśród książek i publikacji w mieszkaniu przy Francuskiej albo na działce w Urlach. Profesor był człowiekiem niezwykle eleganckim – w szatni kliniki zawsze wisiał „dyżurny” krawat, na wypadek, gdyby któryś z kolegów zapomniał z pośpiechu własnego. […] Prof. dr hab. n. med. Walerian Staszkiewicz, „Puls” 2/2009

Profesor Nielubowicz. Potęga rozumu
Ojciec miał dwie lewe ręce, nie potrafił wbić gwoździa. A chirurgiem był świetnym – mówi syn Wojciech Nielubowicz. – Podkreślał, że rozwiązuje problemy operacyjne umysłem. Technikę operacyjną uważał za ważną, ale nie najważniejszą. Jego poglądy na medycynę przeszły ewolucję. Jako młody chirurg sądził, że jest ona sztuką, później – że nauką, a jako stary profesor – że w największym stopniu jest służbą. Dlatego przede wszystkim dbał o dobro konkretnego chorego. Powiedział kiedyś, że medycyna jest jednym z pierwszych i najważniejszych wyrazów ludzkiego humanitaryzmu. Bez niego staje się rzemiosłem, zawodem cyrulika.
„Najwspanialsza i najbardziej radykalna operacja, choć stwarza szanse wyleczenia, może być obarczona zbyt wielkim ryzykiem utraty życia – pisał prof. Nielubowicz w „Polskim Przeglądzie Chirurgicznym” nr 7 z 1987 r. – Może to odbierać choremu nawet ten okres życia, który mu pozostał bez operacji. Im starszy się staję, tym częściej myślę nie o sukcesie, który może być wynikiem trudnej operacji, ale o tym, ile chory może stracić, jeżeli nasze nadzieje związane z operacją się nie ziszczą. Staram się pamiętać, że ten, kto umiera, umiera w 100 procentach”.[…] „Codzienna praca, rano w klinice, a po południu w zakładzie, wypełniała mi całe dni. Wszystkie prace naukowe i książki pisałem w niedziele, święta i w czasie urlopów – opowiada w swoim życiorysie. – Okres życia od objęcia stanowiska kierownika kliniki i zakładu doświadczalnego do chwili przejścia na emeryturę uważam za najpiękniejszy i najszczęśliwszy w moim życiu. Miałem największą radość, jaką daje świadomość, że jest się potrzebnym i być może pożytecznym.
„Bardzo wcześnie w swojej karierze naukowej prof. Nielubowicz zrozumiał, że powojenna chirurgia polska wymaga wyrównania zapóźnień, i że postęp leży w szerokim otwarciu na świat, w międzynarodowych kontaktach, w zorientowaniu jej na nowatorską i inspirującą naukę chirurgiczną reprezentowaną zwłaszcza przez ośrodki anglosaskie” – pisał prof. Jerzy Szczerbań w 1999 r., w laudacji z okazji nadania prof. Janowi Nielubowiczowi tytułu doktora honoris causa AM w Warszawie.
W swoim życiorysie prof. Nielubowicz przyznaje, że pełnienie obowiązków rektora było dla Niego okresem stresów i dużego wysiłku. Zaczęło się od okupacji gmachu rektoratu przez kandydatów na studia, którzy nie zdali egzaminu wstępnego. Później studenci kilkakrotnie organizowali strajki wymagające osobistych interwencji rektora i pertraktacji ze zbuntowaną młodzieżą. W stanie wojennym kłopoty uczelni nawarstwiały się. Brakowało funduszy. Liczba studentów była trzykrotnie wyższa w stosunku do możliwości lokalowych. Bezustanne dyskusje i różnice zdań rektora z grupą partyjną PZPR doprowadzają do kontroli NIK-u. Ministerstwo Zdrowia przypomina sobie, że prof. Nielubowicz osiągnął wiek emerytalny. Na rok przed upływem drugiej kadencji zostaje odwołany ze stanowiska rektora.
– Po przejściu na emeryturę ojciec przeżywał ciężkie chwile – mówi dr Wojciech Nielubowicz. – Na szczęście wciąż jeszcze mógł przyjmować pacjentów w przychodni szpitala przy Banacha. Dużo pisał, głównie rozprawy z etyki i historii medycyny, udzielał się w Izbie Lekarskiej, Sądzie Lekarskim. Zmarł nagle, w wieku 84 lat, tuż po powrocie do domu z przychodni, w której, jak zwykle w każdą środę, przyjmował chorych.
„Jak każdy człowiek, a zwłaszcza jak każda wielka osobowość, dążył do pozostawienia po sobie trwałego śladu przy pełnej świadomości nieuniknionego procesu przemijania – napisał we wspomnieniu o Profesorze Jego uczeń i następca w Klinice Chirurgicznej prof. Tadeusz Tołłoczko („Transplantologia praktyczna”, t. 4, PWN, 2013). – Pozostawił dla potomności bardzo dokładnie i w szczegółach opracowany wykaz swych prac i dokonań. Jest to wykaz imponujący. Myślę, że dominującą cechą osobowości Profesora była potęga rozumu”.
Ewa Dobrowolska, „Puls” 2/2011

oprac. egw

Archiwum