3 listopada 2003

Okiem Adama Galewskiego (Rewizora)

VII Nadzwyczajny Krajowy Zjazd Lekarzy przestał być przedmiotem zainteresowania ogólnopolskiej prasy codziennej, a nawet czołowych tygodników. Jak wiadomo, skończył się tzw. kompromisem. Mamy więc nowy (stary) kodeks etyki. Dla ogółu lekarzy i lekarzy stomatologów niewiele to oznacza. W praktyce szpitalnej czy dla lekarzy praktykujących w przychodniach – wprowadzone zmiany nie mają żadnego znaczenia. Dotyczą kilkudziesięciu wysokich specjalistów – naukowców. Ale są.
Zadanie zostało wypełnione. Rewolucyjnych zmian nie udało się wprowadzić. Przyłączam się do zdania większości, że potrzebny nam jest nowy, krótki i prosty kodeks. Od dawna wiadomo, że im prawo jest bardziej skomplikowane i obszerne – tym bardziej staje się niezrozumiałe. Tak jest w naszym kraju z podatkiem. PIT-y i CIT-y stanowią przekleństwo dla ogółu. Szczególnie dla nas, bo jednak większość z nas musi gdzieś dorabiać. I każdego miesiąca wypełniamy papiery podatkowe. To winno być jedno z zadań naszej korporacji – pomoc w wypełnianiu deklaracji podatkowych.
10 października obradowała nasza Rada. Omawiano też udział naszych delegatów w ostatnim zjedzie w Toruniu. Zgadzam się z prezesem, że swój cel osiągnęliśmy w połowie. Nie byliśmy specjalnie widoczni, bowiem nie wszyscy nasi wybrańcy do Torunia przyjechali. Przypominam szanownemu Prezydium, że obowiązuje uchwała naszego ostatniego Okręgowego Zjazdu w sprawie publikacji nazwisk (wraz z nazwą ZOZ-u) tych, którzy się wybierają, a potem ich nie ma.
Nadal domagam się od odpowiedzialnych wyjaśnienia, dlaczego zjazd nie zajął się naszym apelem w sprawie zakazu łączenia funkcji w izbach lekarskich. Tym razem składam formalny wniosek do prezesa Izby Naczelnej i Izby warszawskiej o tzw. nadanie biegu sprawie. I nie popuszczę.
Młodzi lekarze rozpoczęli staż podyplomowy. Z kilkunastoma rozmawiałem. To dojrzała młodzież. Dobrze wiedzą, że przed nimi kilka, może kilkanaście lat potu i łez. I zwykłego niedostatku. A nasza korporacja – w sprawie najważniejszej dla swoich obowiązkowych członków – śpi. Etyka ważniejsza od pieniędzy za uczciwą pracę. Wzywam więc wysokich – płatnych i półpłatnych (społecznych) funkcjonariuszy izb lekarskich do podjęcia walki o pieniądze dla nas, dla lekarzy.
Nie ma na świecie idealnego systemu ochrony zdrowia. W Ameryce Północnej są dwa diametralnie różne. W Kanadzie jest scentralizowany, rządowy. W USA ubezpieczeniowo-prywatny, z licznymi programami rządowymi. Ale wszędzie jest tzw. minimum, czyli określony zakres świadczeń, na które każdy obywatel liczyć może. I to jest pierwszy krok, który musimy u nas zrobić. Czytam więc projekty zapowiadanych licznych ustaw i rozporządzeń. Jestem sceptycznie nastawiony. To nadal próby, choć dość głębokie, naprawiania socjalizmu. W sumie zmierzają do likwidacji części naszych szpitali i placówek. Tyle że tylnymi drzwiami. Idzie o przekształcenie w spółki prawa handlowego. Potrzebna jest prywatyzacja od dołu, od lecznictwa otwartego, rodzinnego i specjalistycznego. Natychmiast. Następny krok to stworzenie systemu ratowania życia na wzór zachodnioeuropejski. Czyli zorganizowanie kilkudziesięciu ośrodków medycyny ratunkowej na bazie dobrych szpitali. Ma być sprawny transport z ratownikami, karetki reanimacyjne, izba przyjęć – segregacji i sale operacyjne. Za to ma odpowiadać rząd, czyli wojewodowie. Dalsze kroki to tzw. sieć szpitali, ale organizowana nie pod znane sławy i autorytety, lecz dla chorych, według faktycznych zapotrzebowań. Tzw. organy założycielskie, szczególnie skorumpowane powiaty, muszą wreszcie pojąć, że szpital jest miejscem leczenia ludzi, a nie zakładem pracy dla dyrektorów i personelu. To jest myślenie z minionej epoki. Piszę to wszystko, bowiem Czytelnicy, mój elektorat, po prostu ze mną rozmawiają, przysyłają listy i SMS-y. Ale w następnym numerze – już prawie tylko o działalności Komisji Rewizyjnej.
Korzystając z okazji, namawiam do lektury „starego tygodnika”, czyli „Służby Zdrowia”. Czytam z zainteresowaniem, jestem prenumeratorem. Kiedyś była to lektura dyżurowa. Piszą tam dobrze mi znani autorzy.
„Gabinet Prywatny” wydawany przez Spółkę Medyk (dawniej bliski mi Nowy Medyk) – coraz lepszy. Co z satysfakcją odnotowuję. To ważny miesięcznik dla lekarzy prywatnych. Oby jak najszybciej było nas, praktykujących w swoich gabinetach, jak najwięcej. Stażystom życzę wytrwałości i sponsorów.

Autor jest przewodniczącym Okręgowej Komisji Rewizyjnej.

Archiwum