5 września 2006

Mnie przywiodła miłość

O perspektywach polskich lekarzy w Hiszpanii z dr. Jerzym ZIELENIEWSKIM* rozmawia Ewa Gwiazdowicz

Hiszpania właśnie szeroko otworzyła drzwi dla polskich lekarzy. Z czego to wynika?

Nagle okazało się, że lekarzy w Hiszpanii brakuje. Czym to jest spowodowane – trudno powiedzieć, bo jeszcze kilka lat temu był ich nadmiar. Tak samo jak obecnie Polacy wyjeżdżają do Anglii, Hiszpanie wyjeżdżali do pracy do innych krajów Unii Europejskiej. Natomiast teraz pojawił się poważny problem braku lekarzy, głównie specjalistów podstawowej opieki zdrowotnej, tzn. opieki rejonowej. Poszukiwani są też pediatrzy, traumatolodzy, chirurdzy. Ponad rok temu zostały nawiązane kontakty z warszawską Izbą Lekarską; północne regiony Hiszpanii od roku przygotowują polskich lekarzy do tego, żeby przyjechali tu do pracy. Region, w którym ja mieszkam – Murcja – również wyszedł z taką inicjatywą.

Jakie warunki pracy spotkają tam lekarze?

Średnia płaca nie jest może tak wysoka, jak w krajach anglosaskich, ale rozmawiałem niedawno z dyrektorem ds. zatrudnienia w jednej z dyrekcji rejonowych w zarządzie regionu Murcji – powiedział mi, że lekarz rodzinny, który chciałby pracować na 2 etaty (ok. 10 godz., ale właściwie przelicza się to na liczbę wyznaczonych pacjentów), może zarobić 6-7 tys. euro miesięcznie, co, na warunki hiszpańskie, jest dobrą pensją. A jest to praca oferowana przez państwową służbę zdrowia – są to więc takie same zarobki jak lekarzy hiszpańskich. Stworzone są dobre warunki, ponieważ tam, gdzie brakuje lekarzy, pracodawca (państwo) chciałby ich zatrzymać.
Koszty utrzymania są natomiast podobne do polskich, bo w Polsce jest bardzo drogo. Benzyna jest chyba nawet w Hiszpanii tańsza niż w Polsce. Wynajęcie mieszkania dwu-, trzypokojowego wynosi, w zależności, czy to jest stolica, czy mniejsze miasteczko, 400-
-600 euro miesięcznie. Hiszpanie są bardzo sympatyczni i tak przyjmują Polaków. Nie ma jakiejś ksenofobii czy zawiści,
że zabieramy miejsca pracy.

Rządowi Hiszpanii bardziej opłaca się zaproponować pracę lekarzom spoza kraju, niż kształcić swoją kadrę?

W Hiszpanii obowiązuje rezydencki system kształcenia. Są szpitale, które spełniają warunki do szkolenia lekarzy specjalistów – jest oferowanych ok. 4-5 tys. miejsc rocznie w całej sieci państwowej służby zdrowia, i nie można tego „rozciągnąć” – ot tak, np. do 15 tys.
W moim szpitalu są np. 4 miejsca dla radiologów i nie można z tego zrobić 8 miejsc, ponieważ są wymagane pewne warunki, żeby kształcenie specjalisty „miało ręce i nogi”.

Panie doktorze, od ilu lat mieszka pan w Hiszpanii?

Od 24 lat.

Co pana skłoniło do wyjazdu?

Do Hiszpanii przywiodła mnie miłość… Po ślubie przyjechaliśmy z żoną w stanie wojennym do Polski. Żona pracowała na Uniwersytecie w Łodzi, uczyła języka hiszpańskiego na romanistyce. Była zadowolona z pracy, mieliśmy również mieszkanie, jednak ten klimat jej nie odpowiadał. Była jak kwiat, który więdnie… Widać było, że nie wytrzyma, zdecydowaliśmy się wyjechać…

Jak wspomina pan swoje pierwsze lata w Hiszpanii?

Przede wszystkim to były czasy, kiedy trzeba było nostryfikować dyplom, co zajęło mi prawie 2 lata, musiałem zdać końcowy egzamin. Natomiast specjalizację z radiologii uznano mi bez egzaminu, ale uwarunkowane to było obywatelstwem hiszpańskim. Musiałem czekać. Po roku rezydencji, jako mąż Hiszpanki, mogłem o nie wystąpić. Otrzymałem je po dwóch latach, i zaraz następnego dnia dostałem pracę na 2 etatach, bo radiologów nigdy nie było widocznie zbyt wielu.

A dzieci?

Moja córka studiuje we Francji, skończyła liceum francuskie, studiuje prawo. A syn właśnie zdał egzamin (małą maturę) w szkole francuskiej i też chyba nie będzie lekarzem. Raczej – politechnika i fizyka. Ubolewam nad tym, ponieważ moi rodzice są lekarzami, mój dziadek był farmaceutą, no i nie będzie kontynuacji…

Czy namawia pan polskich kolegów do wyjazdu do pracy w Hiszpanii?

Uważam, że nie jest dobrze, żeby lekarze, ludzie wykształceni, masowo wyjeżdżali z Polski, przecież oni są potrzebni tutaj! Ale z drugiej strony, przepaść między pensją lekarza w Polsce i w Hiszpanii jest ogromna. W wielu przypadkach to decyduje. Ważne jednak, żeby decyzję o wyjeździe podejmować po głębokim namyśle. Bo na początku, mimo wszystko, jest trudno – wynika to także z różnic kulturowych i specyfiki pracy w różnych regionach kraju. To także sprawa odmiennego wychowania, co daje się odczuć zwłaszcza na południu Hiszpanii, gdzie jest dużo napływowej ludności, m.in. z Afryki, i uwarunkowań kulturowych – np. Arabowie przychodzą do lekarza z żonami i asystują
w czasie badań lekarskich. Do tego trzeba przywyknąć. Ü

* Dr Jerzy Zieleniewski jest radiologiem, adiunktem etatowym Uniwersyteckiego Szpitala w Murcji, konsulem honorowym RP w Regionie Murcji

***

Wywiad z kolegą dr. Jerzym Zieleniewskim jest cennym uzupełnieniem wiedzy o pracy w Hiszpanii. Z małym dementi: strona hiszpańska, jak dotąd, nie przedstawiła Biuru Pośrednictwa Pracy OIL w Warszawie oferty pracy dla lekarzy rodzinnych.
Nasze biuro ma obecnie podpisaną umowę o współpracy z regionem Estremadury, Kastylli La Manchy. Jesteśmy
w przededniu podpisania kolejnej – z regionem Kastylii Leon.
Dotychczasowe doświadczenie mówi, że nasi kooperanci najbardziej byli zainteresowani zatrudnieniem lekarzy specjalistów następujących dziedzin: radiologia, anestezjologia, ortopedia, urologia ginekologia. Być może w przyszłości strona hiszpańska rozszerzy swoją ofertę na inne specjalności, tym bardziej, że jak do tej pory współpraca układa się pomyślnie a polscy lekarze są bardzo doceniani na Półwyspie Iberyjskim.

Andrzej MORLIŃSKI

Archiwum