18 października 2014

Język nasz giętki

Prof. Piotr Müldner-Nieckowski

Pod koniec lat 90. zaczęła się dokonywać trwająca do dziś rewolucja, która polega na tym, że ludzie, którzy dawniej nie musieli pisać, nagle znaleźli się w sytuacji, w której ta czynność okazuje się nieodzowna. Wie o tym dziecko z przedszkola, wie niewykwalifikowany robotnik. Dano im szansę istnieć publicznie, ale pod warunkiem, że będą umieli wykrzesać z siebie coś, co da się umieścić w formularzu ekranowym, w telefonie, na planszy gry. Banki biorą duże opłaty za obsługę przy okienku, więc kto żyw loguje się przez Internet. Porozumiewać się można za pomocą e-mailu lub SMS-u, już nie trzeba używać droższych listów naziemnych ani pióra.
Nikt internetowo ani komórkowo sporządzanych tekstów nie kontroluje, ponieważ ewentualni krytycy są z tej samej parafii i oceniać nie potrafią. Błędy wyławiane przez programy ortograficzne w edytorach tekstów są dla nich nieczytelne, bo żeby z tego skorzystać, trzeba dobrze znać ortografię. Ponieważ większość respondentów i internautów jest na tym samym niskim poziomie wiedzy językowej, nie jest istotne, że tekst jest brzydki i zawiera błędy. Wystarczy, że zawiera treść.
Ujawniła się stara choroba, którą z niewielką przesadą można nazwać „pisaniem niepiśmiennym”. Chorymi na nią są wtórni analfabeci, którzy nie chcą się leczyć. Interesanci, internetowi kupujący, uczniowie, a więc jakieś 95 proc. społeczeństwa, są – jak zauważył Jan Grzenia w rozprawie o języku w sieci – gotowi ten stan kultywować. Do złego tonu należy pisanie poprawne. Lepiej przynajmniej raz w tekście napisać nei niż wszędzie nie, i zaznaczyć swoją osobowość za pomocą karykatury gramatyczno-fonetycznej typu ludzią lub pracujom.
Objawem patognomonicznym tej choroby jest niechlujstwo – zapisy bez polskich znaków diakrytycznych (ąęćłńóśźż), mylenie liter i ich kolejności, nierozróżnianie liter wielkich i małych, nieobecność interpunkcji albo antyinterpunkcja (np. stawianie przecinków w miejscach, w których występować nie powinny), a często całkowity brak podziału tekstu na części. Sami mają trudności z odczytywaniem takich ciągów, ale nic nie robią, żeby po napisaniu cokolwiek poprawić. Ich zdaniem wszelkie poprawianie jest przejawem szczególnego lekceważenia odbiorcy. Należy pisać dokładnie tak, jak przez głowę przesuwają się strzępy myśli, bo tylko wtedy jesteśmy wiarygodni i szczerzy.
Niezrozumiałość wypowiedzi na forach internetowych i w e-mailach „jest wymysłem ludzi, którzy udają wielką kulturę, a sami robią głupoty, zakładają skarpety do sandałów, za wszystko chcą pieniędzy i stroją się w doktoraty” – czytam w liście do Lekarskiego Poradnika Językowego (ortografię poprawiłem). Ponadto autorka tej opinii, licealistka, była na sztuce „Skąpiec moliera” i pyta mnie, „co to jest ta »moliera«, gdyż teatr nie dał widzom żadnego helpu”.
To nie są żarty. To są fakty, zawoalowany analfabetyzm istnieje. Jest zaraźliwy. Nie wiedzielibyśmy o tym, gdyby nie rozwój elektroniki.

http://www.lpj.pl

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum