14 listopada 2016

Jeszcze lepsza zmiana

Paweł Walewski

Minął już rok od kiedy w Ministerstwie Zdrowia realizuje się szczytną ideę dobrej zmiany. Tak dobrej, że podczas wrześniowej manifestacji Porozumienia Zawodów Medycznych pan minister musiał salwować się ucieczką przed pytaniami zgromadzonych, wśród gwizdów i buczeń. Potem otrzymał żółtą kartkę od pani premier (nieżyczliwi wieszczyli nawet, że będzie to kartka czerwona), którą chciała zdopingować go do pracy. – Zobaczymy, jak sobie poradzi – stwierdziła kwaśno Beata Szydło tuż po ogłoszeniu jesiennych zmian w rządzie, które tym razem nie dotknęły jeszcze dr. Radziwiłła. Ale widać, że cierpliwość się kończy. Jeszcze jeden taki protest, marsz lub strajk i – fiu, trzeba będzie szukać kandydatów do objęcia gorącego fotela. Bo kto powiedział, że dobra zmiana ma się nie skończyć na personaliach. A przecież od 12 miesięcy nasz minister ze współpracownikami dwoi się i troi, by sprostać oczekiwaniom. Tyle tylko, że nikt już nie wie czyim: prezesa Kaczyńskiego, obłaskawianego przez PiS Związku Zawodowego „Solidarność”, izb lekarskich, innych środowisk medycznych czy może pacjentów? Dużo łatwiej było jedną decyzją wstrzymać finansowanie programu in vitro, niż pogodzić tak wiele interesów. Ale czy nie wiedziano o tym wcześniej, kiedy składane były propozycje podwyższenia zarobków, skrócenia kolejek, wyrugowania idiotyzmów, które utrudniają leczenie? Ilekroć obserwuję, jak każdy nowy minister zdrowia nie potrafi wybrnąć ze złożonych obietnic lub – jak dr Konstanty Radziwiłł – odsyła je ad calendas graecas, nie mogę się nadziwić, skąd ten brak wyobraźni. I dlaczego wyborcy, włącznie ze związkami zawodowymi i środowiskami pacjentów, wciąż dają się nabierać na to wodzenie za nos, otumanieni nic nieznaczącą retoryką. Wciąż tylko słychać, jak to minister, wywodzący się w prostej linii z władz samorządu lekarskiego, jeszcze rok temu podczas negocjacji z rządem domagał się zwielokrotnienia finansowania opieki medycznej, podniesienia pensji i innych rozmaitych dobrych zmian, a dziś ma przytępiony słuch na identyczne postulaty i stara się tonować nastroje. Naprawdę ktoś wierzył w iluzję, że dla tego rządu ochrona zdrowia będzie liczyła się bardziej niż dla poprzedników, a minister finansów sypnie groszem z budżetu? Albo że gotowość do dialogu przemieni się w konkretne czyny i likwidacja NFZ pójdzie gładko jak po maśle? 12 miesięcy za nami i poza zaproponowanym przez PiS w kampanii wyborczej programem darmowych leków dla seniorów nie udało się niczego zbudować. Nastroje są złe. Co gorsze, recepty na ich poprawę są na razie tylko doraźne. I co jeszcze bardziej złowrogie – nie widać na horyzoncie ludzi, którzy mogliby wnieść jakiś nowy pomysł. Bo jeśli nawet tacy byli, to dobra zmiana już dawno ich oślepiła i stracili azymut. ■

Autor jest publicystą „Polityki”.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum