29 stycznia 2021

Etyka, logika, przyszłość

Często jest tak, że przepisy zostają w tyle za rzeczywistością osób, których dotyczą, bądź z tą rzeczywistością się rozmijają. Medycyna, system, realia leczenia pacjentów – wszystko się zmienia. Zmieniają się ustawy, wchodzą w życie nowe rozporządzenia. Czy więc Kodeks Etyki Lekarskiej powinien pozostawać czymś stałym, dającym poczucie stabilności, czy lepsza byłaby ewolucja? Z naczelnym rzecznikiem odpowiedzialności zawodowej dr. Grzegorzem Wroną rozmawia Renata Jeziółkowska.

Czy pana zdaniem Kodeks Etyki Lekarskiej jest uniwersalny i adekwatny do dzisiejszych czasów?

Fot. archiwum

Na to pytanie nie da się odpowiedzieć ani tak, ani nie. Sygnalizowałem w 2012 r. ówczesnemu prezesowi NRL, że Krajowy Zjazd Lekarzy powinien się nad tym zastanowić. W 2013 r. mijało 10 lat funkcjonowania kodeksu w obecnym brzmieniu. Uważam, że takie dziesięcioletnie okresy są właściwe. Przyjmuje się, że medycyna w pewien sposób podwaja swój potencjał raz na pięć lat, warto więc podejmować dyskusje o KEL. Nie doszło jednak do tego na żadnym zjeździe. W 2017 r. jako naczelny rzecznik odpowiedzialności zawodowej zgłosiłem do Komisji Etyki potrzebę dyskusji środowiskowej w kilku aspektach. Jednak komisja uznała, a NRL zaakceptowała ten pogląd, że nie ma w tej chwili potrzeby dyskutowania nad Kodeksem Etyki Lekarskiej. Przyjęliśmy do wiadomości, że KEL zostanie opisany interpretacyjnie przez Komisję Etyki Lekarskiej. Należy podkreślić (co jest zapisane w ustawie), że przewinieniem lekarza jest działanie niezgodne z KEL i to rzecznik odpowiedzialności zawodowej podejmuje bardzo ważną decyzję, czy wszczęte postępowanie umorzyć, czy zakończyć wnioskiem o ukaranie. Wniosek o ukaranie trafia do sądu lekarskiego, a w moim przekonaniu nie ma właściwszego organu do interpretacji wszelkiego rodzaju przepisów, również KEL. Sądzę, że jest nam potrzebna dyskusja o Kodeksie Etyki Lekarskiej. To jedno z najpoważniejszych wyzwań, jeśli nie najpoważniejsze, jakie stoi przed Krajowym Zjazdem Lekarzy.

Co pana zdaniem należy niezwłocznie zmienić w KEL? Czy zawiera martwe lub archaiczne zapisy?

Uważam, że w KEL nie ma przepisów martwych, wszystkie są istotne. Jeśli któreś nie pojawiają się podczas postępowań rzeczników odpowiedzialności zawodowej, to znaczy, że są przestrzegane. Jednak KEL częściej określa prawa pacjenta niż nakazy wobec lekarza i na tym polega problem interpretacyjny. Poza tym mam wrażenie, że ciągle chcemy mówić o rzeczach wzniosłych, a przede wszystkim powinniśmy mówić o oczywistych. Nie wolno nam zaniechać mówienia o rzeczach powszechnie akceptowalnych. Odpowiadając na pani pytanie, poruszę dwa tematy. Po pierwsze – tajemnica lekarska, która chyba za słabo jest broniona. Po drugie – rynkowe udzielanie świadczeń i podejście poprzez kodeks do roli rynku. Te dwa aspekty obejmują grupę przepisów, które należy uznać za priorytety do przedyskutowania.

Jak w pana ocenie ma się reklamowanie siebie, swojej firmy, usług, produktów do zapisów KEL? Często łączy się z tym aktywność lekarzy w Internecie, w mediach społecznościowych.

Myślę, że nie do końca sobie z tą sprawą radzimy. A raczej – różnie rozumiemy rolę rynku w kontekście zawodu lekarza. Inaczej rozumie to młode pokolenie lekarskie, które jest już zupełnie inaczej kształcone. I nie mam tu na myśli uczelni czy rodziny, tylko po prostu normalne życie, codzienną rzeczywistość. Zupełnie inaczej rozumie to starsze pokolenie, często postępowania młodych nie akceptuje. Czy uda się zbliżyć stanowiska różnych pokoleń? Sądzę, że potrzebne jest wzajemne wsłuchiwanie się w argumenty. Powtarzam więc: na Krajowym Zjeździe Lekarzy taka dyskusja powinna się odbyć.

Wielu lekarzy w ramach aktywności w Internecie edukuje, wychodzi do pacjentów, walczy z fałszywymi informacjami, mitami. Ale jednocześnie buduje swoją markę. Na ile jest to akceptowalne, a na ile kłóci się z obowiązującymi przepisami?

Na początku kadencji zostałem zaproszony przez prezesa ORL w Warszawie do udziału w panelu dyskusyjnym związanym z tym właśnie tematem. Byłem niesłychanie zadowolony, wysłuchanie kolegów bardzo dużo mnie nauczyło. Nawet pomyślałem, że fajnie by było, gdyby wszyscy rzecznicy (mówię o okręgowych rzecznikach) znaleźli trochę czasu, żeby podyskutować. Później, mimo że chciałem temu tematowi nadać bardzo wysoki priorytet, bieżące sprawy odsunęły go na dalszy plan, a następnie przyszła pandemia… Trudno mieć pretensje do kolegów, którzy prowadzą prawidłową promocję zdrowia czy prawidłową edukację, że podpisują się pod swymi działaniami imieniem i nazwiskiem. Granica między informacją a reklamą to temat złożony. Nie chodzi bowiem o to, czy jest płynna, ale o wrażliwość w indywidualnej ocenie człowieka. W ten sposób wracamy do punktu wyjścia – czy uda nam się sformułować przepisy KEL tak, żeby wszyscy lekarze rozumieli je jednakowo, żeby nie trzeba było dawać interpretacji? Niestety, nie jest możliwe, żeby każdy lekarz, każdy sędzia sądu lekarskiego czy każdy rzecznik rozumiał je tak samo. Na końcu tego łańcucha pozostaje człowiek. KEL interpretuje rzecznik odpowiedzialności zawodowej, który decyduje, gdzie leży granica między reklamą a informacją, co jest niedopuszczalne, co dozwolone, a co wręcz pożądane. W większości decyzje będą uwzględniać indywidualną postawę człowieka, a nie tylko suchy zapis w grubszej albo cieńszej książeczce.

Rzucam hasło: rzecznik odpowiedzialności zawodowej w przyszłości, sąd lekarski w przyszłości. Jak pan to widzi?

Jestem za mały, żeby to widzieć. Gdybym to widział, pewnie bym podejmował jakieś działania. Dzisiaj rzecznikiem lub sędzią może zostać osoba z co najmniej 10-letnim doświadczeniem zawodowym, czyli mówiąc wprost – u szczytu kariery lekarza. Kiedyś toczyły się dyskusje, czy rzecznikami, sędziami powinni być lekarze emeryci. Mam szacunek dla najstarszego pokolenia, dla jego doświadczenia życiowego, ale sądzę, że gdy doświadczenie życiowe rozmija się z doświadczeniem zawodowym, rozmija się z praktyczną obserwacją. Obserwacją tego, co się aktualnie dzieje w organizacjach ochrony zdrowia, co się dzieje w szpitalu, przychodni. Ludzie, którzy już nie mają stałego kontaktu z tzw. systemem, zupełnie inaczej patrzą na zachowania kolegów. Byłbym więc daleki od oczekiwania, że najstarsi nas poprowadzą. Coraz większa grupa rzeczników, i to we wszystkich izbach lekarskich, jest nieaktywna lub mało aktywna przede wszystkim z powodów zdrowotnych. Ci, którym zdrowie dopisuje, są najczęściej tak zajęci pracą zawodową, że na działalność rzecznikowską czy sądową niewiele czasu im pozostaje. Spraw jest mnóstwo, a żeby lekarz ocenił innego lekarza, naprawdę musi poświęcić dużo czasu. Mówi się o należytej staranności w wykonywaniu zawodu lekarza i poświęcaniu odpowiedniej ilości czasu, tymczasem rzecznik lub sędzia muszą na swą działalność przeznaczyć go dużo więcej. W moim przekonaniu byłoby bardzo pożądane, żeby można było wyłącznie na zajęcia okręgowego rzecznika odpowiedzialności zawodowej poświęcić co najmniej trzy dni w tygodniu. Ponadto uważam, że należy zabiegać, by organy odpowiedzialności zawodowej nie były co cztery lata tworzone de novo, gdyż ważny jest aspekt doświadczenia. Ale jest też druga strona medalu: nie można dopuszczać, by ktoś w tych organach funkcjonował „przez zasiedzenie”, np. 20 lat. Słuszna jest swoista etatyzacja tych funkcji i mandatów. Chcę również zwrócić uwagę na kwestię ustawowego wykluczenia możliwości łączenia funkcji w samorządzie. Jedynym wyjątkiem jest łączenie funkcji członka Okręgowej Rady Lekarskiej i Naczelnej Rady Lekarskiej. Mówię głośno, że samorząd nie może być zawłaszczony przez grupkę osób. I każdy z nas powinien skupić się na tym, do czego chciałby kandydować i gdzie chciałby działać. Każdy z nas, lekarzy, jest członkiem samorządu, ale jeżeli chce być funkcyjnym członkiem samorządu, powinien być cały dla tego organu. I tę zasadę bym utrzymał.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum