27 stycznia 2023

Słowa na zdrowie: Czułość

„… bywa jak pełny wojen krzyk,/ i jak szemrzących źródeł prąd,/ i jako wtór pogrzebny…/ i jak plecionka długa z włosów blond,/ na której wdowiec nosić zwykł/ zegarek srebrny…”. To Norwid, czuły na słowo, na wyobrażenia, które słowa niosą ze sobą.

autor: JERZY BRALCZYK

Dla nas dzisiaj czułość ma przede wszystkim dwie odmiany, dające się wszakże sprowadzić do czegoś wspólnego. To może jeszcze, na razie przede wszystkim, ludzka wrażliwość przejawiająca się w stosunku do innych ludzi, a raczej człowieka wobec innego człowieka, bo cecha to indywidualna, intymna nawet, a nie zbiorowa. Czuły bywa i człowiek, i jego zachowania (to częste połączenie), gesty na przykład czy spojrzenia, nie mówiąc już o pocałunkach. A po drugie, to cecha, która zresztą też wrażliwością może być nazwana, urządzenia, częściej pomiarowego, wskazująca na precyzję – i ta akurat, w odróżnieniu od pierwszej, może być wysoka albo niska.

Ludzka czułość takich określeń raczej nie przybiera. Jest albo jej nie ma. Czy jest pożądana? Tak, zapewne, choć często się do tego nie przyznajemy, że czekamy na nią lub przynajmniej na jej objawy. A bywa, że nieczułość (urządzenia skądinąd nie bywają nieczułe, najwyżej charakteryzują się bardzo niską czułością) ma i wymiar pozytywny, bo łączy się z twardością, konsekwencją i odpornością na przykrości.

Przymiotnik czuły, w oczywisty sposób dający ten rzeczownikowy odpowiednik, najpierw był imiesłowem – jak były od być, bywały od bywać, umarły od umrzeć (i podobno miły od mijać), tak czuły był od czuć. Istotnie, ten, kto czuły, zdaje się czuć więcej od nieczułego. Czułość czuje się raczej przyjemnie, jak można sądzić, czułemu ona też miła, nie tylko temu, kto czułością obdarzany, zresztą ten czasem przed nią może nawet się wzbraniać. Takie wzbranianie się łączy się ze stereotypem męskości, na który chłopcy są czuli. I ciekawe, że rzeczownik łączy się z czuciem tylko pewnych spraw. Gdy np. czujemy, że coś się zdarzy, jak choćby pismo nosem, czułością tego nie nazwiemy. I przysłówek czule tylko do tej szczególnej czułości się odnosi – możemy kogoś czule obejmować, witać, żegnać, pozdrawiać, ale ktoś czuły na punkcie godności nie może czule uszczerbku na niej doznawać.

Bo czułość bywa i niewygodna. Tu blisko jej do wrażliwości, polegającej na silniejszym doznawaniu wrażeń częściej bodaj niepożądanych. Taka czułość-wrażliwość czyni bardziej podatnym na ból, na nieprzyjemności. Obrazić takiego człowieka łatwiej, tak jak czułe miejsce bardziej jest narażone na urażenia. Taka czułość czy wrażliwość bywa w środowiskach specjalistycznie medycznych nazywana także tkliwością, co laikom może wydać się dziwne. Pamiętam, jak zdziwiłem się, kiedy mój dentysta tkliwość przypisał jednemu z moich zębów.

Miłość, czułość, intymność wreszcie – trudno o nich mówić i pisać. Zdają się wtedy tracić swój charakter. Intymność jest zbyt intymna, by ją pokazywać, zresztą jest to nawet frazeologicznie niezręczne (nie mówi się o pokazywaniu intymności). Z czułością jest podobnie, choć tu przynajmniej możemy mówić (mało życzliwie) o pokazywaniu czułości. Ale taka pokazywana czułość przestaje być prawdziwa, przestaje być czułością. Okazywać ją jeszcze możemy, pokazywać już nie. Nie na pokaz ona. I paradoksalnie łatwiej przypiszemy ją komuś bardzo naturalnemu, np. jakiemuś barbarzyńcy, niż komuś wyrafinowanie wykwintnemu. Czułość jest czuła, nawet wyczulona na niezręczności manifestacji, więc lepiej już o niej nie piszmy…

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum