13 kwietnia 2003

Nic tak człowieka nie pociesza jak cudze zmartwienie

Ochrona zdrowia w Polsce od lat funkcjonuje w warunkach wielkich niedoborów materialnych. Obecnie nałożył się jeszcze na nie zamęt organizacyjny i koncepcyjny. Co z tego wszystkiego wyniknie – czas pokaże. Nie spodziewam się jednak cudownego wyjścia z tej trudnej sytuacji. W związku z często obserwowanym przeze mnie zjawiskiem psychologicznym przedstawionym w tytule uznałem za pożądane zapoznać Kolegów z oceną stanu ochrony zdrowia we Francji i w Wielkiej Brytanii. Ograniczę się do zwięzłych sygnałów.

Na pierwszej stronie „Le Figaro” (jedenego z najpoważniejszych francuskich dzienników) z dn. 8/9 lutego 2003 r. czytamy: „Wielka nędza francuskich szpitali”. Jest to tytuł reportażu z Uniwersyteckiego Centrum Szpitalnego im. Awicenny z regionu paryskiego. Początek reportażu: „Powtarzające się strajki, niedobory personelu średniego idące w dziesiątki tysięcy, pomoc w nagłych przypadkach w zapaści, bloki chirurgiczne zamykane z braku specjalistów, opieka zapewniana przez lekarzy obcokrajowców, obiekty w opłakanym stanie, dezorganizacja wywołana wprowadzeniem 35-godzinnego tygodnia pracy, niedobór łóżek dla przewlekle chorych – jeden przypadek przyjęć w trybie doraźnym na trzy to przypadek socjalny, przerośnięta i bezwładna administracja, zajmująca się wewnętrznymi sporami… Francuski szpital przechodzi jeden z najwidoczniejszych kryzysów w historii. Minister zdrowia, Jean-François Mattéi, przedstawił nowy plan reformy pod nazwą „Hôpital 2007” („Szpital 2007″). Już teraz przewidziano w budżecie na rok 2003 dodatkowy miliard euro. Czy jednak ta dawka tlenu wystarczy dla reanimacji systemu, który – zdaje się – wymaga dziś terapii wstrząsowej?”.
Dla pełniejszego obrazu sytuacji we Francji warto jeszcze przytoczyć artykuł redakcyjny tego dziennika sprzed dwóch lat. Tytuł: „Wielka mizeria francuskiej psychiatrii”. Kilka zdań z tego artykułu i z publikacji zamieszczonych tamże: „Publiczny szpital psychiatryczny znajduje się w stanie kryzysu. Jakość opieki w szpitalach pogarsza się, a potrzeby wzrastają – liczba porad (psychiatrycznych) wzrasta rocznie o 3-5%”.
A co w Anglii? Również ogromne problemy. Swego czasu poświęcono im osobną sesję parlamentarną. Zdecydowano wówczas, że na „zimną cholecystektomię” pacjent musi czekać 1,5 roku. W prasie bardzo krytycznie przedstawiano przeciążenie pracą lekarzy, zwłaszcza z młodszej grupy wiekowej. Opisywano przypadki skrajnego wyczerpania lekarzy. Na sesji General Medical Council (odpowiednik naszych izb lekarskich) przed dwoma laty, w której miałem okazję uczestniczyć, angielscy koledzy ubolewali, że w mediach przetacza się fala ogromna krytyki i oskarżeń wobec lekarzy. Wygląda na to, że nie jest tak, iż wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma…
Zmartwienia Francuzów i Anglików mogą być dla nas pocieszające. Jeśli się jednak pomyśli, że w tegorocznym budżecie Francuzi przeznaczyli, na samo szpitalnictwo, dodatkowo 1 miliard (!) euro – ogarnia człowieka melancholia…

Aleksander KOTLICKI

Archiwum