25 września 2003

OGÓLNOPOLSKA KONFERENCJA – Konstanty Radziwiłł, prezes NRL

Na marginesie prac nad nowelizacją Kodeksu Etyki Lekarskiej pojawiły się głosy o domniemanej nieprofesjonalności tego dokumentu i projektu jego zmian, zmierzające w praktyce do stwierdzenia, że to prawnicy, korzystając z obowiązującego prawa, powinni na nowo napisać kodeks, uszczegółowiając ogólnie obowiązujące przepisy na rzecz ustalenia praktycznych powinności lekarskich. Niektórzy luminarze prawa chcieliby widzieć kodeks jako rozporządzanie do ustaw o izbach lekarskich i zawodzie lekarza oraz być może jeszcze paru innych przepisów. Uważam, że jest to podejście głęboko fałszywe.
Dobrze zajrzeć do definicji. Kodeks, według „Słownika wyrazów obcych” (PWN 1999), to: „zbiór usystematyzowanych przepisów jednej gałęzi prawa”, ale też: „zespół norm, reguł, zasad dotyczących jakiejś dziedziny, np. etyki”. Etyka, według „Nowej encyklopedii powszechnej” (PWN 1997), to: „ogół ocen i norm moralnych przyjętych w danej zbiorowości”; w praktyce zajmująca się „ustalaniem, co jest moralnie dobre, a co złe, oraz wytyczaniem dyrektyw pozytywnego postępowania”. Ta sama encyklopedia o etyce lekarskiej pisze, że „formułowanie jej zasad oraz nadzór nad jej przestrzeganiem należy do samorządu zawodowego lekarzy”. Ustawa o izbach lekarskich także nie pozostawia w tym zakresie wątpliwości, mówiąc, że jednym z zadań samorządu jest „ustanawianie obowiązujących wszystkich lekarzy zasad etyki i deontologii zawodowej oraz dbałość o ich przestrzeganie”.
Nie ma zatem wątpliwości, że „ekspertami” w dziedzinie etyki lekarskiej mogą być przede wszystkim członkowie samorządu, a rola prawników musi ograniczyć się w tym zakresie do pomocy w zapisaniu zasad postępowania ustalonych przez lekarzy i lekarzy stomatologów. Podobnie jak etyki zawodowe pielęgniarek, adwokatów, notariuszy i innych zawodów zaufania publicznego mogą formułować tylko samorządy tych zawodów. Trzeba przy tym stwierdzić, że kodeks nie stanowi przepisów prawa w takim samym stopniu, jak ustawy i rozporządzenia. Będąc zbiorem zasad etycznych, adresowany jest nie do instytucji, ale przede wszystkim do sumień poszczególnych lekarzy i lekarzy stomatologów. To do nich ostatecznie należy rozważenie, jak te wytyczne należy zastosować w konkretnej, często niepowtarzalnej sytuacji praktycznej. Także rzecznicy odpowiedzialności zawodowej i sędziowie lekarscy, stwierdzając, że postępowanie danej osoby jest „sprzeczne z zasadami etyki i deontologii zawodowej”, korzystać muszą bardziej z własnego doświadczenia zawodowego i wyczucia moralnego niż z wiedzy prawniczej. Kodeks Etyki Lekarskiej nie jest i być nie może traktowany jako kodeks karny.
Pozostaje jeszcze pytanie, w jakim stopniu samorząd, ustalając dyrektywy etyczne dla lekarzy i lekarzy stomatologów, ma dostosowywać je do istniejących przepisów prawa. Nie trzeba tu przywoływać niechlubnych przykładów z historii, gdzie prawo (także dotyczące praktyki lekarskiej) zupełnie odeszło od tego, co powszechnie jest uznawane za dobre. Także i w czasach nam współczesnych kodeksem dwukrotnie zajmował się Trybunał Konstytucyjny. Postanowienia w tym zakresie nie budzą wątpliwości. Trybunał stwierdził, że zgodność kodeksu z innymi przepisami nie podlega takiej ocenie, jak w przypadku innych aktów prawnych, właśnie ze względu na materię, jaką opisuje. Materię etyczną, a nie prawną.
Na koniec nie mogę nie odnieść się do zarzutu nieprawidłowości w pracach nad nowelizacją, jakie pojawiły się w ostatnim „Pulsie” w wypowiedzi kolegi Stanisława Niemczyka, przewodniczącego Komisji Etyki i Prawa Medycznego Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie. Prace te toczą się od półtora roku „przy otwartej kurtynie”, w debacie wzięło udział kilkuset lekarzy, lekarzy stomatologów, organizacji lekarskich, a także osób i instytucji spoza świata medycznego. Wzięło w nich także wielu członków izby warszawskiej, wnosząc istotny wkład do ostatecznego kształtu projektu nowelizacji kodeksu.

Archiwum