27 października 2004

Uważam, że

Kryzys palący w ochronie zdrowia wymaga kompromisów.

Mamy za sobą uroczyste, wspólne posiedzenie rad okręgowych – ORL w Białymstoku i ORL w Warszawie, nawiązujące do tradycji Warszawsko-Białostockiej Izby Lekarskiej. Historia splatała się w Białowieży z aktualnymi sprawami, o czym – na kolejnych stronach „Pulsu”.

Goszczący na posiedzeniu minister Marek Balicki wysłuchał naszych opinii i informował o planach resortu na najbliższy czas (koniec prac nad ustawą zdrowotną, potem – prace nad autopoprawką rządu do ustawy o pomocy publicznej, która ma pomóc
w rozwiązaniu problemu „203”, raport o finansach ochrony zdrowia itd.). Jak wynikało jednak z dyskusji – nie tak łatwo pogodzić się z myślą, że porządkowanie wymaga czasu, spragnieni jesteśmy konkretów.

Zapowiadana autoporawka rządu jakoś utknęła: podobno przeciągają się ustalenia dotyczące m.in. zasad i warunków udzielania ZOZ-om pożyczek.
Wydaje się, że jeden z problemów – obligatoryjne lub nie przekształcanie publicznych zakładów w spółki użyteczności publicznej – należy odsunąć w czasie. Biorąc pod uwagę aktualną sytuację w ochronie zdrowia nazywaną przez fachowców kryzysem palącym – zdecydować się należy na danie placówkom prawa do wyboru. W ochronie zdrowia zawsze brakowało zasady – robić właściwe kroki we właściwym tempie, i we właściwej kolejności. Z tych trzech „właściwe” na dziś słuszne powinno być
jedno – kierunek.

I sprawa być może drobna w skali makro, ale dla naszego środowiska niezwykle istotna i pilna: wciąż, nie wiadomo dlaczego, nie możemy się doczekać rozporządzenia o doskonaleniu zawodowym lekarzy… Podobno jest gotowe, więc?

Archiwum