5 czerwca 2005

Dlaczego łacina?

W rozporządzeniach Ministerstwa Zdrowia pisze się, że dokumentację lekarską można udostępniać pacjentom, ale w obecności kompetentnego pracownika służby zdrowia. Prawodawca słusznie uważa, że dokumentacja taka z założenia zawiera kod niezrozumiały dla laików, zwłaszcza w rozpoznaniach. Funkcję kodu pełni między innymi łacina.

Choć są przeciwnicy łaciny w tekstach lekarskich, jestem za jej używaniem, bo przemawiają za tym racjonalne argumenty. Są to:

  1. Brak możliwości spolszczania niektórych nazw i wyrażeń łacińskich (jest ich kilkadziesiąt).
  2. Wymagania tajemnicy lekarskiej.
  3. Jatrogenny (nerwicorodny i nie tylko) wpływ rozpoznań napisanych po polsku na skutek ich pozornej zrozumiałości. W rzeczywistości „kod polski” często wprowadza laików w błąd i bywa przyczyną drastycznych pomyłek. Niemedyk, któremu się wydaje, że zrozumiał taki tekst, łatwo utożsamia się z lekarzem i rezygnuje z konsultacji.
  4. Powszechność stosowania języka łacińskiego. Anglicy, Amerykanie, Francuzi, Włosi itd. rozumieją nasze rozpoznania pisane po łacinie. Z kolei w ich języku lekarskim dominuje łacina zrozumiała dla medyków polskich (może się różnić ortografią i fleksją). W wielu krajach rozpoznania pisze się po łacinie.
  5. Izolacja polskich tekstów medycznych (w tym dokumentacji lekarskiej) na forum międzynarodowym.
  6. Z osobistego słownika lekarzy posługujących się wyłącznie językiem polskim z biegiem czasu wypadają setki wyrażeń łacińskich używanych na całym świecie. Odbija się to na bezpośrednich kontaktach międzynarodowych, na czytelnictwie literatury obcej, lekarskiej twórczości naukowej (nadal znikomy procent naszych lekarzy pisuje do czasopism zagranicznych), na konferencjach naukowych, w orzekaniu lekarskim dla zagranicy, w rozumieniu zagranicznych zaświadczeń, wytycznych towarzystw lekarskich itd.
  7. Obyczaj lekarski, zgodnie z którym pisanie rozpoznań po łacinie uchodzi za elegancki sposób porozumiewania się między lekarzami i jednocześnie za ważny językowy wyróżnik korporacyjny.

Osobnym problemem są nazwy nowe (zwłaszcza zabiegów chirurgicznych), które prawdopodobnie trzeba formułować po angielsku, bo łacina ich nie zna. Można liczyć na to, że tę część mianownictwa rozwiną koledzy specjaliści różnych dziedzin, lekarze-humaniści, których wśród nas jest niemało.
A że niektórzy słabo znają łacinę? To można bez trudu naprawić. Polecam bardzo dobry podręcznik, który pozwala
w krótkim czasie przypomnieć sobie ten język: Marcin Piekarz, „Lingua Latina medicinalis. Zasady poprawnego formułowania łacińskich rozpoznań medycznych”. Wyd. Medycyna Praktyczna, Kraków 1996. Ü

Piotr MÜLDNER-NIECKOWSKI
e-mail: pmuldner@bibl.amwaw.edu.pl

Archiwum