12 czerwca 2005

W sprawie recept

Jako znany już w środowisku „doktor receptariusz” często otrzymuję pytania i informacje na temat różnych problemów z wypisywaniem recept. Ostatnio dostałem taki list:

Myślę, że przywykł już Pan do pytań o granicę absurdu, ale niestety muszę zadać jeszcze jedno. Od pewnego czasu chorzy mają trudności z realizacją recept zawierających w adresie skrót Wa-wa. Dotyczy to zwłaszcza, a może wyłącznie recept na leki podlegające refundacji (literka „P”). Aptekarze powołują się przy tym na zarządzenie NFZ. Zadałem sobie nieco trudu i przejrzałem akty prawne dotyczące wystawiania recept, ale nie znalazłem tam zakazu pisania skrótów. Rozumiem sytuacje, w których zachodziłyby wątpliwości dotyczące adresu, jednakże
w tym przypadku chyba nie może być o tym mowy (…).

Sam też spotkałem się w kilku aptekach z prośbami, żeby pisać nazwę „Warszawa” w pełnym brzmieniu.
W marcowym numerze „Pulsu” zamieszczony był apel dyrektora ds. medycznych MOW NFZ Roberta Krawczyka o czytelne i dokładne wypisywanie recept przez lekarzy, nie było tam jednak wzmianki o nieprawidłowości
stosowania takiego skrótu. Informacja na ten temat pojawiła się dopiero w „Pulsie” nr 5/2005 – wraz z kolejnym apelem do lekarzy o staranne wypisywanie recept. Apel wystosowali prezes Okręgowej Izby Aptekarskiej Włodzimierz Hudemowicz oraz przewodniczący Okręgowej Rady Lekarskiej Andrzej Włodarczyk.
Postanowiłem dokładniej zbadać sprawę. Zacząłem od telefonu do centrali NFZ, gdzie pracownik działu polityki lekowej na pytanie, czy jest jakiś przepis nakazujący pisanie „Warszawa” zamiast „W-wa” lub „Wa-wa”, odpowiedział: „Nie mam upoważnienia, żeby panu takich informacji udzielać”. Poprosiłem go o nazwisko (podał)
i powiedziałem, że pozwolę sobie opublikować tę kuriozalną w dobie jawności i Biuletynu Informacji Publicznej wypowiedź. Tu trochę się zmieszał, zaczął się tłumaczyć, że on jest prostym specjalistą od innych zagadnień. Podał też telefon do szefa działu. Szef działu powiedział, że o takim przepisie nie słyszał i poprosił, abym go poinformował, jeśli coś znajdę. Zadzwoniłem więc do Izby Aptekarskiej, gdzie powiedziano mi, że wszystko wie prezes Hudemowicz – ale, niestety, był na jakimś spotkaniu i miał wyłączony telefon komórkowy. Pozostało więc zasięgnąć informacji w aptece. Znajoma pani magister powiedziała mi, że mieli zebranie, na którym pani Katarzyna Styś z mazowieckiego NFZ oświadczyła, że recepty z „W-wa” nie będą refundowane. Ma być pełna nazwa i już. Prezes Hudemowicz występował już w tej sprawie do władz NFZ i ministra zdrowia, postulując, żeby rozszerzono uprawnienia aptekarzy do nanoszenia poprawek na recepcie i wpisywania przez nich pełnej nazwy miejscowości.
Z panią Styś konsultowałem się w zeszłym roku, gdy pisałem Koleżankom
i Kolegom wyjaśnienia, jak wypisywać recepty – i otrzymałem od niej i jej pracowników wiele cennych i rzetelnych informacji. Obecnie również wyjaśniła szczegółowo, o co w tym wszystkim chodzi. Recepty refundowane są
de facto
czekami o ogromnej niekiedy wartości (niekiedy kilku albo kilkunastu tysięcy złotych). Musi być zatem możliwość dokładnej identyfikacji ubezpieczonego, dlatego w „rozporządzeniu o receptach” jest wymóg wpisywania pełnych danych pacjenta. Zaś ustawa o ewidencji ludności i dowodach osobistych (Dz. U. 87/2001, poz. 960) mówi, że adres (miejsce zamieszkania) to nazwa miejscowości (nic nie ma o możliwości stosowania skrótów), ulica, numer domu i lokalu. Co do powszechnie używanego skrótu „W-wa” lub „Wa-wa” – NFZ byłby ewentualnie gotów ustąpić, ale nie może tolerować tajemniczych skrótów: Pno, GM, Br. (Piaseczno, Grodzisk Mazowiecki, Brwinów) itd. Katarzyna Styś wyraziła nadzieję, że uda się rozszerzyć uprawnienia aptekarzy do korygowania danych na recepcie, ale przypomniałem, że aptekarze nie mają prawa do żądania okazywania dowodów tożsamości.
Na razie pozostaje więc wpisywać pełne nazwy wszystkich miejscowości na receptach refundowanych.

Ponad pół wieku temu Julian Tuwim napisał wiersz „W-wa”. Myślę, że warto go tutaj przytoczyć.
Kto pisze zamiast Kraków – K-ków?
Nikt. Nie ma w Polsce takich kpów.

Komu by wlazło w mózgownicę
Na K-wice zmieniać Katowice?

Czy kto z Bydgoszczy robi B-oszcz?
(Jeżeli zrobi, to go schłoszcz).

Albo z Białegostoku – B-stok?
(Dostałby za to butem w bok).

Czy jest gdzieś znane jakieś Z-ane?*
Czy ktoś tak skraca Zakopane?
*Z-ane, nie Za-ne! Bowiem Za-ne
Może być brzydko zrozumiane.

Nie ma też u nas takich praw,
żeby z Wrocławia robić W-aw.

A skądże ta nawyczka zła,
Zamiast: Warszawa, pisać: W-wa?

Kto to wymyślił, licho wie!
W War-sza-wie mieszkam,
a nie w W-wie!

Kto z ośmiu liter robi trzy,
Mam go za cztery. Nie chcę W-wy!

Kto o Jej dobre imię dba,
Pisze Warszawa, nigdy: W-wa!

A który z was napisze tak,
Ten nie warszawiak jest, lecz wwiak.

(Prawda, mój Wiechu, że to śmiech?
Prawda, że jesteś Wiech, nie Wwiech?)

Kocham Cię, piękna! Kocham, o
Stolico moja! (A nie st-co!)

Wiwat WARSZAWA! Czcijmy ją!
Precz z obrzydliwą, głupią W-wą!

J.T. poeta, co pochodzi
(mówiąc najkrócej) z miasta Łodzi

Julian Tuwim był zdecydowanym przeciwnikiem „W-wy” oraz podobnych skrótów. Recepta jednak to dokument roboczy, a przy obecnym tempie życia i pracy liczy się każda sekunda, obawiam się więc, że nie wszyscy lekarze wezmą sobie do serca uwagi poety.
Poważnie mówiąc, problem tylko pozornie jest błahy. Pomnożywszy liczbę lekarzy przez liczbę recept oraz różnicę między czasem wypisania nazwy pełnej i skrótowej, uzyskujemy niebagatelne oszczędności. Wraz z kol. Aleksandrem Kotlickim, przewodniczącym Komisji Legislacyjnej naszej Izby, i mec. Witoldem Preissem ustaliliśmy, że wystąpimy do kol. Andrzeja Włodarczyka, aby wspólnie z prezesem Hudemowiczem uzyskali aprobatę NFZ dla wpisywania na receptach powszechnie stosowanej nazwy skrótowej Warszawy. O wynikach tej akcji będziemy Koleżanki i Kolegów informować. Ü

Konrad PSZCZOŁOWSKI

Archiwum