20 lutego 2006

Stomatologia – Ocalić od zapomnienia

Pod koniec XIX w. rozerwała się bomba z wynalazkami technicznymi. Nowinki techniczne – pralka, lodówka, rower, telefon – ułatwiały życie codzienne, ale też budziły pewien lęk, a „niebywała” szybkość pierwszych samochodów, pociągów, statków wprost zdumiewała.
Wynalazki zrodziły euforię, ale i kłopoty – straszyły, były brzydkie. Nie pasowały do okazałych, dekoracyjnych, rzemieślniczo wykonywanych kredensów czy stołów. Początkowo więc skrzętnie je obudowywano lub pokrywano ozdobami – by nie stanowiły dysonansu dla wnętrza. W kredensach pojawiły się skrytki na telefon. Maszynę do szycia zdobiły ornamenty wzorowane na ornamentach mebli, tkanin. Adapter chowano w „stoliczku”. Lodówkę obudowywano fornirem. Wiele lat musiało upłynąć by dla „AGD” znaleziono nowe kształty, a z projektowania karoserii samochodu czy kształtu telewizora uczyniono specjalność bliższą sztuce niż technice.

Swą historię kształtu mają również przyrządy i urządzenia specjalistyczne. W XVII/XVIII wieku w czasie zabiegów dentystycznych pacjenci siedzą jeszcze w „cywilnych” rokokowych fotelach. Ubrani w tiurniury, aksamity, koronki. Krew wsiąka w puszyste dywany. Później z formy fotela ukształtował się fotel-leżanka. Odlany z żeliwa lub innych stopów metalowych, ozdobiony, podobnie jak inne sprzęty domowe. Stopniowo wyposażano go w coraz nowocześniejsze i coraz bardziej skomplikowane systemy, forma zaś zaczęła odbiegać od dawnej, „prostokątnej”, w końcu zaś stała się obła, bardziej dopasowana do ciała człowieka. Opływowe kształty i spokojne kolory miały pomóc pacjentom zapomnieć, gdzie są, utulić ich do snu.
W trakcie poszukiwań dawnej stomatologii udało się nam odnaleźć w warszawskim mieszkaniu przedwojenny fotel dentystyczny. Toporny, ciemny, z podzielonym zapieckiem i siedziskiem. Stał w otoczeniu powojennych już, „szkieletowych” szafek, taboretu, stoliczka. Adres tego unikatowego gabinetu wskazał nam kol. Konrad Pszczołowski. Oprócz sprzętów zachowała się też bogata dokumentacja w postaci druków ulotnych (potrzebnych po wojnie każdemu stomatologowi).
Gabinet odziedziczył po swojej mamie, dr Irenie Chęcińskiej, mecenas Andrzej Wojciech Konopka. Bardzo chciał, aby historia „jego stomatologii” przetrwała. Jego dar znajdzie godne miejsce w siedzibie Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie, gdzie planujemy zorganizowanie wystawy starego sprzętu stomatologicznego. Niestety, mecenas Konopka nie zobaczy już tego, co wspólnie zainicjowaliśmy, gdyż kilka miesięcy po naszym spotkaniu zmarł na zawał serca. Ale „jego gabinet” powinien przetrwać wieki. Ü

Ryszard MAJKOWSKI
Anna ZIEMBA

Archiwum